Rozdział 13

253 19 16
                                    


Wbrew własnej woli zostałam zaciągnięta na rynek przepełniony uradowanymi ludźmi, bawiącymi się beztrosko w akompaniamencie muzyki granej przez orkiestrę usytuowaną przed wejściem do muzeum figur woskowych. Mój wzburzony nastrój zauważalnie kontrastował z ich niefrasobliwością. Z każdym kolejnym szarpnięciem odczuwałam napływającą falę złości, która znajdowała swoje odbicie w bluzgach kierowanych do Nathaniela, który niespodziewanie odwrócił się w moją stronę, chwytając mnie gwałtownie za ramiona. Boleśnie wbił swoje palce w moją skórę, pod wpływem czego z moich ust wydobyło się pojedyncze syknięcie. Z lekkim zawahaniem spojrzałam w jego błękitne oczy, w których tańczyły iskierki gniewu. Zauważywszy je, przełknęłam nerwowo ślinę, momentalnie spuszczając z tonu.

- Przepraszam - mruknęłam pokornie przez zaciśnięte ze stresu gardło.

Cała złość skumulowana w moim wnętrzu, opuściła je w trybie natychmiastowym, ustępując po stokroć gorszemu uczuciu strachu. Po raz pierwszy naprawdę się go bałam. Spojrzenie jego nadzwyczaj jasnych tęczówek przeszywało mnie na wskroś, wypalając ogromną dziurę w mojej duszy. Nogi uginały się pode mną mimowolnie, zupełnie tak, jakby zostały wykonane z waty. Całkowicie nie wiedziałam co zrobić.

- Próbowałem być dla ciebie dobry, cierpliwy i opanowany, podałem ci pomocną dłoń, szukałem cię przez kilka godzin, a w zamian wyzywasz mnie od skurwieli? - niemalże wycedził przez zęby, szarpnąwszy mną impulsywnie. - Czego ty do cholery chcesz?! - warknął, przez co zadrżałam niekontrolowanie. - Zachowujesz się jak rozhisteryzowane, kapryśne dziecko.

- Może spytałbyś czego akurat nie chcę? - odparłam z zarzutem, zbierając w sobie resztki odwagi, na wskutek czego wyraz jego twarzy uległ diametralnej zmianie. Zamiast gniewu zaczął wyrażać zaintrygowanie. Puścił moje ramiona, jak gdyby odzyskał trzeźwość umysłu. Natychmiast je potarłam, by uśmierzyć ból wywołany ówczesnym uściskiem, po czym spojrzałam na niego spode łba.

- Nie chcę wracać z tobą do domu – powiedziałam, ironizując ostatnie słowo. - To nie jest mój dom. Nie czuję się tam komfortowo czy bezpiecznie. Twój wuj ewidentnie chciałby się mnie pozbyć, natomiast Audrey ma wobec mnie jakieś plany. - Jedna z jego brwi poszybowała w górę. - Wczoraj dość sporo wypiłam, przez co praktycznie nic nie pamiętam, ale sądząc po jej zachowaniu musiało zajść między nami coś...

- Nieodpowiedniego? - wtrącił się, jak zwykle trafiając w sedno.

- Tak myślę – kontynuowałam – dlatego jestem wręcz przekonana, że jej dzisiejsze wstawiennictwo nie było bezinteresowne. Na pewno będzie chciała mnie wykorzystać. Nie wiem jeszcze w jaki sposób, ale...

- Nie dopuszczę do tego. Nie musisz się niczego obawiać – zapewnił, lecz nie wierzyłam jego słowom, wciąż brnąc we własne racje.

- Mimo to nie chcę tam wracać – powiedziałam, upierając się przy swoim. - Wolałabym spędzić ten wieczór z tobą.

Na jego twarz wstąpiło wyraźne zaskoczenie. Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, jak gdyby nie dowierzał moim słowom, aż w końcu rzekł:

- W porządku. Spędzimy go razem, ale rano wrócimy do domu mojego wuja.

***

Po tym jak uległem namowom Colette, zabrałem ją do pobliskiego klubu bilardowego, gdyż uznałem to za doskonałą formę spędzenia czasu wolnego. Nie wyrażała żadnych obiekcji wobec tego pomysłu, stąd wnioskowałem, że podzielała moje zdanie. Ogromnie mnie to cieszyło, jednak zerkając na nią kątem oka czułem wyrzuty sumienia z powodu mojego nieplanowanego wybuchu. Starałem się z całych sił trzymać emocje na wodzy oraz wykazywać chociażby krztę zrozumienia odnośnie jej gwałtownego zachowania, ale coś we mnie pękło w chwili, gdy zaczęła kierować w moją stronę niewybredne wyzwiska, na które nie zasłużyłem. Kiedy do moich uszu dochodziły wszelakie wulgaryzmy, nie potrafiłem dłużej pohamowywać swojego gniewu, czego później żałowałem. Mimo wszystko powinienem bardziej panować nad sobą.

Czerwona LatarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz