Rozdział 4

392 32 14
                                    

Tknięta nagłym impulsem poderwałam się z podłogi z zamiarem ucieczki z miejsca przestępstwa. Niewiele myśląc, rzuciłam się w stronę drzwi. Dopadając ich klamkę, zadziałałam na nią siłą, kolejno wypadając z budynku niczym poparzona. Puszczając w niepamięć obowiązek zamknięcia zakładu, pobiegłam prosto przed siebie, o mały włos nie potykając się o własne nogi. Chociaż instynktownie próbowałam uchylić się od odpowiedzialności za to, co się wydarzyło, to mimo wszystko nie potrafiłam umknąć myśli, że zabiłam człowieka. Z powodu niekontrolowanego i niefortunnego ruchu pozbawiłam życia czyjegoś syna, brata, męża, a może nawet ojca. Bezpowrotnie odebrałam mu to co najcenniejsze, choć usiłowałam jedynie zadziałać we własnej obronie. Wbrew temu, że nie miałam tego w planach, nic nie było w stanie cofnąć czasu. Zabiłam go i w żaden sposób nie mogłam tego zmienić.

Świadomość, że moje dłonie wciąż pokrywał szkarłat jego krwi, podjudzała wyrzuty sumienia oraz niechęć wobec samej siebie. Odczuwałam jej zapach aż nazbyt wyraźnie, bym mogła odpędzić od siebie koszmarne myśli, które nieustannie krążyły wokół martwego mężczyzny. Martwego z mojego powodu. Bałam się, że wspomnienie jego zakrwawionej sylwetki będzie dręczyć mnie każdej nocy, natomiast poczucie winy stanie się moim wiecznym towarzyszem. Obawiałam się wszelkich konsekwencji z tym związanych.

Nie zważając na nic, wpadłam na jezdnię, nawet nie rozejrzawszy się w obie strony. Gdyby nie sprawne hamulce oraz refleks kierowcy okazałoby się to kolejnym, tragicznym w skutkach posunięciem tamtejszego wieczoru. Roztrzęsiona skierowałam wzrok w stronę samochodu, który zatrzymał się przede mną z głośnym piskiem opon. Za kierownicą siedział dość młody mężczyzna o długich blond włosach opadających gładko na ramiona i starannie przystrzyżonym zaroście. Wyraz jego twarzy nie zdradzał żadnych głębszych emocji. Jedynie wpatrywał się we mnie tak, jakby uważał mnie za wybryk natury. 

- Zamierzasz tak stać? – zapytał, wychylając się zza szyby wyraźnie zdegustowany moim osobliwym zachowaniem.

Rozwarłam usta, chcąc udzielić odpowiedzi, lecz z moich strun głosowych nie wydobył się jakikolwiek dźwięk. Żadne słowo nie przechodziło przez moje zaciśnięte z powodu nadmiaru emocji gardło. Niewątpliwie siały one spustoszenie w moim wnętrzu. Stojąc na środku jezdni z opuszczonymi rękoma, nie potrafiąc kompletnie niczego z siebie wydusić, wyglądałam naprawdę żałośnie. Mój nędzny stan nie umknął uwadze mężczyzny, gdyż lada chwila ponownie zawarł głos, lecz tym razem zabrzmiał on mniej ofensywnie.  

- Podwieźć cię gdzieś? 

Niestety nie uzyskał żadnej odpowiedzi. W dalszym ciągu milczałam jak zaklęta, spoglądając na niego niczym spłoszona dziewczynka. Moje kolana wiotczały, zaś serce biło nieokiełznanie i nieregularnie, jakby lada chwila miało uciec z mojej piersi. Bałam się. Strach całkowicie mnie obezwładniał, a przez moją głowę nieustannie przewijał się obraz martwego klienta. Nie byłam w stanie się go wyzbyć. 

- Dobrze się czujesz? 

Milcząc, nawiązałam kontakt wzrokowy z kierowcą, kolejno zaciskając usta w wąską linię. Bezwiednie pokręciłam przecząco głową. Tylko tyle mogłam z siebie wykrzesać, lecz jak się okazało, było to wystarczające. 

- Wsiadaj – rozkazał stanowczym tonem, po czym nachylił się by otworzyć drzwi od strony pasażera. – Pospiesz się – ponaglił zniecierpliwiony moją niepewnością.

Darując sobie dalsze przemyślenia, dostosowałam się do jego słów, natychmiast zajmując miejsce obok niego. Nie wiedziałam, kim jest ani czy mogę mu ufać, lecz w tamtym momencie nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia. Tak czy inaczej nie posiadałam żadnej bliskiej osoby, do której mogłabym się zwrócić. Nie miałam dokąd uciec, aby uchronić się przed konsekwencjami popełnionego czynu. Wiedziałam, że to tylko kwestia doby, nim zostanę ścigana przez policję. Wizja więzienia zdawała się być niezwykle realna. Byłam świadoma, że niedługo przerodzi się w rzeczywistość, co jedynie potęgowało mój strach. 

Czerwona LatarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz