Rozdział 14

223 18 19
                                    

Nie zważając na nic, wypadłam z budynku choćby oszalała. Poprawiłam płachty swojej szarej, flanelowej koszuli, po czym ruszyłam przed siebie śpiesznym krokiem, próbując pohamować wzbierający w oczach potok łez. Nagle poczułam, jak mój nadgarstek został zamknięty w szczelnym uścisku męskiej dłoni.

- Zaczekaj – rzekł błagalnym tonem, z kolei prosząc, abym odwróciła się w jego stronę, co zrobiłam z nieukrywaną niechęcią. - Nie chciałem cię skrzywdzić - powiedział skruszony. - Nie sądziłem, że zareagujesz w taki sposób...

Wówczas rozległ się gromki odgłos mojej dłoni zderzającej się z policzkiem mężczyzny, na którym pozostał widoczny, czerwony ślad. Natychmiast przyłożył do niego opuszki swoich palców, jak gdyby usiłował uśmierzyć zadany mu ból, a następnie spojrzał na mnie spode łba.

- W porządku, zasłużyłem sobie – przyznał, odrzucając męską dumę na dalszy plan. - Jeżeli odczuwasz taką potrzebę, możesz zrobić to ponownie.

Widząc, jak nadstawiał drugi policzek, moje brwi zawędrowały ku górze. Byłam wyraźnie zaskoczona jego pokorną postawą. Nigdy nie sądziłam, że ktokolwiek będzie zachęcać mnie do wymierzenia następnego ciosu z tak niezachwianym opanowaniem oraz powagą wymalowaną na twarzy, na której spoczęło kilka cieniutkich pasemek długich, blond włosów.

Wpatrywałam się w jego podkuloną sylwetkę przez dłuższą chwilę, równocześnie bijąc się z uciążliwymi myślami, które zaciekle wyżerały strzępy moich zdrowych zmysłów. Pod ich naciskiem łzy samoistnie wyciekały z moich oczu, przeistaczając się w słoną strużkę spływającą powoli ku ziemi. Czułam się tak, jak gdyby ktoś delikatnie odkręcił w nich kurek, zapominając zakręcić go powtórnie.

Tknięta nagłym impulsem zbliżyłam się o krok, kolejno przytulając się do niego z całych sił. Zaciskając palce na materiale czarnej bluzy, wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową i wydałam z siebie żałosny skowyt. Nie musiałam długo czekać, by mój niespodziewany gest spotkał się z odwzajemnieniem. Nathaniel bez zawahania zamknął moje rozdygotane ciało w swoich objęciach, zarazem gładząc mnie delikatnie po włosach.

- Przepraszam – wyszeptał, nie zaprzestając wykonywanej czynności.

Nie odpowiedziałam. Jedynym na co było mnie stać, był nieprzerwany szloch dobywający się z mojego gardła. Nie potrafiłam zdobyć się na nic więcej. Opadałam z sił, wycieńczona nieumiarkowaną ilością ciężkich emocji buszujących w moim wnętrzu. Rozgrywający się koszmar nie miał końca.

- Trzęsiesz się – spostrzegł po chwili blondyn, z kolei odsuwając się ode mnie. Zdjął z siebie swoją czarną bluzę, po czym otulił nią moją drżącą sylwetkę. - Mam nadzieję, że dzięki temu będzie ci chociaż trochę cieplej – rzekł troskliwym tonem, niewłaściwie interpretując reakcję mojego organizmu.

- To nie zimno - wydukałam, podnosząc na niego przepełniony cierpieniem wzrok.

Wówczas zrozumiał, co rzeczywiście kryło się za moim dygotaniem.

***

*trzy dni później*

- Nathaniel wyszedł wraz z Aidenem jakąś godzinę temu – oświadczyła Audrey, podczas wylegiwania się na kanapie z twarzą skierowaną ku białemu stropowi.

- Dokąd wyszli? - spytałam dociekliwie, zakładając ręce na piersiach.

- Naprawdę sądzisz, że mnie to interesuje? - odparła, podnosząc się do siadu. Następnie zmierzyła mnie wzrokiem znad oparcia zamszowej sofy w odcieniu wściekłej czerwieni, porównywalnej do barwy jej pełnych, ponętnych warg, choć tym razem nie pokrywała ich nawet cieniutka warstwa szminki. Bez dwóch zdań zachwycały swoją naturalną intensywnością.

Czerwona LatarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz