Rozdział 11

274 21 32
                                    

Rozwarłam znużone snem powieki, gdy poczułam padające na moją twarz promienie słoneczne, które przedzierały się przez przerwę pomiędzy długimi zasłonami. Odruchowo przetarłam oczy, zauważając, że pod wpływem tego moje palce pokryły się czernią. Najwidoczniej zapomniałam dokonać demakijażu przed snem. Aczkolwiek nie tylko to umknęło mojej pamięci. Wszelkie wydarzenia wczorajszego wieczoru spowijała gęsta mgła, przez którą nie potrafiłam niczego dostrzec. Znajome zdawały się być jedynie momenty szykowania się do wyjścia oraz przekroczenia progu ekskluzywnego klubu. To, co później miało miejsce, skrywało się pod ogromnym znakiem zapytania. Jednakże ból głowy, jak i również wyraźne otępienie wskazywały na to, że z całą pewnością przekroczyłam granice, poza które nie powinnam występować. Bez wątpienia alkohol miał w tym swój udział. Powoli zaczęłam żałować tego, że uległam Audrey, przystając na inicjatywę spędzenia wieczoru poza domem. Od początku byłam wobec tego sceptycznie nastawiona, jednak dostosowałam się do jej woli, a przecież każde ustępstwo sprowadzało na mnie nieszczęście. Każdorazowe odstąpienie od swoich racji kończyło się dla mnie przełknięciem gorzkiej pigułki, która niejednokrotnie utykała w moim gardle.

Ociężale podniosłam się do siadu, po czym odgarnęłam z twarzy skołtunione włosy. Spuszczając wzrok spostrzegłam, że wciąż miałam na sobie ubrania z poprzedniego wieczoru. Westchnęłam przeciągle, uświadamiając sobie do jakiego bezładnego stanu musiałam się doprowadzić, skoro nawet nie byłam w stanie zmienić swojego stroju.

- Widzę, że nasza śpiąca królewna już wstała – usłyszałam nieoczekiwanie znajomy męski głos, wskutek czego zwróciłam się w jego kierunku.

W progu pokoju gościnnego stał podparty o ścianę Nathaniel. Z ironicznym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy lustrował mnie wzrokiem, trzymając w dłoni talerz z jajecznicą oraz dwiema kromkami chleba. Widząc jego sylwetkę emanującą negatywną energią, zacisnęłam usta w wąską linię, powstrzymując się od jakichkolwiek słów.

- Przyniosłem ci resztki ze śniadania – powiedział, zbliżając się do łóżka. Następnie usiadł na jego brzegu, podsuwając w moją stronę porcelanowy talerzyk z jedzeniem.

- Dlaczego nikt mnie nie obudził? - spytałam. - Wolałabym zjeść je razem z wami.

- Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy – odburknął nieprzychylnie, zakrywając włosami swoją twarz. - Przyzwyczaj się do tego.

Zamilkłam przez chwilę i wzięłam do ręki kromkę razowego pieczywa pokrytego cieniutką warstwą masła, po czym wgryzłam się w nią niechętnie. Towarzystwo Nathaniela znajdującego się w zauważalnie podłym nastroju całkowicie pozbawiło mnie apetytu. Wobec tego odłożyłam ją z powrotem na niewielki spodeczek, z kolei strzepując z siebie kilka okruszków pozostałych na moim dekolcie.

- Coś się stało? - zapytałam, obserwując go uważnie, jednak ten ani drgnął.

Wówczas przybliżyłam się do niego i powolnym ruchem odgarnęłam za ucho kosmyk jego długich, blond włosów, by móc badać emocje błąkające się po jego twarzy wykrzywionej w grymasie niezadowolenia.

- O co chodzi? - dopytałam, oczekując, że tym razem udzieli mi jakiejkolwiek odpowiedzi, lecz ten milczał jak grób, jedynie przygryzając wewnętrzną część prawego policzka. Mimo że zdawałoby się, że już nigdy nie zawrze głosu, bynajmniej w najbliższym czasie, to po dłuższej chwili odczuwania na sobie mojego przeszywającego spojrzenia, odezwał się.

- Miałem wczoraj nieprzyjemną wymianę zdań z moim wujem. - Westchnął, po czym zerknął na mnie kątem oka. - Wiesz jakie to uczucie, kiedy dotychczas najbliższa ci osoba miesza cię z błotem?

Mimowiednie spuściłam głowę, kolejno biorąc między palce skrawek czarnej sukienki i odruchowo marszcząc jej materiał, jak gdybym usiłowała w ten sposób odsunąć od siebie wspomnienia, które zaczęły kłębić się w mojej głowie. Doskonale wiedziałam. Uczucie, które miał na myśli nie było mi obce. Zasadniczo miałam z nim styczność już od najmłodszych lat, kiedy jako dziecko byłam besztana oraz poniżana przez matkę nawet z najbardziej błahych powodów. Nieustannie przyrównywano mnie do mojego rodzeństwa, którego miałam aż czworo; konkretniej trójkę starszych sióstr oraz młodszego brata, który stanowił męską dumę naszego ojca, choć praktycznie nigdy nie spędzał z nim czasu z racji notorycznego przebywania poza domem. Wszyscy wiedzą jak się robi dzieci, lecz nikt nie wie jak się robi ojców. Z tej przyczyny nie był świadomy tego, co działo się pod jego nieobecność. Możliwe również, że nie było to dla niego szczególnie interesujące.

Czerwona LatarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz