Rozdział 19

159 17 17
                                    

- Moment, w którym Cole zdjęła swoje buty, po czym zrzuciła je ze sceny był przekomiczny. - Po pomieszczeniu rozniósł się nieopanowany śmiech jednej z najmłodszych dziewczyn odwołującej się do sytuacji, która miała miejsce dwa dni temu.

Poprawiwszy kontur swoich bordowych ust, zmierzyłam ją srogim spojrzeniem, nie chcąc, by w dalszym ciągu posiadała zauważalny ubaw z mojego impulsywnego poczynienia. W żadnym stopniu nie wydawało mi się ono zabawne, toteż nie chciałam, aby jego temat był nieustannie roztrząsany. Bądź co bądź, ale było to irytujące.

- Sophie, przymknij się – upomniała ją Tanya, dostrzegając moje nieukrywane rozdrażnienie. - Mam ci przypomnieć, jak podczas pierwszego występu potknęłaś się i zaryłaś zębami o ziemię? - dodała w akompaniamencie cichych chichotów.

- Miałaś więcej o tym nie wspominać! - krzyknęła, natomiast jej pucułowate policzki spowił rozległy rumieniec. Ewidentnie czuła się zawstydzona przywołanym wydarzeniem.

- Racja, miałam – przyznała jasnowłosa, wzruszając beznamiętnie ramionami, co wyraźnie rozjuszyło jej młodszą koleżankę.

- Wychodzę – poinformowałam, przeczuwając nadchodzącą kłótnię, której bynajmniej nie chciałam się przysłuchiwać. Nie miałam najmniejszej ochoty być jej świadkiem, tak więc odłożyłam na bok używaną przeze mnie konturówkę do ust. Następnie pokryłam je szminką o identycznym odcieniu i szybko ruszyłam w stronę wyjścia. Jednak nim zdążyłam opuścić pomieszczenie, usłyszałam:

- Poczekaj, pójdę z tobą.

Natychmiast odwróciłam się w stronę Tanyi, która wlepiała we mnie swoje błękitne tęczówki, a wyraz jej twarzy nie pozostawiał żadnych złudzeń odnośnie jej stanowczości. Nie dając mi jakiegokolwiek czasu na odpowiedź, ruszyła zdecydowanym krokiem w moim kierunku, kolejno raptownie dopadając drzwi. Otworzyła je, po czym prędko chwyciła mnie za ramię i pociągnęła za sobą.

Wbrew mojej woli zaciągnęła mnie w tłum nieznanych mi mężczyzn, których większość śliniła się na widok seksownie poruszającej się tancerki. Natomiast pozostali siedzieli wygodnie w fotelach obitych czerwonym materiałem, rozkoszując się smakiem alkoholu oraz powierzając mu całkowitą kontrolę nad ich odpychającymi ciałami. Pośród czterech, szkarłatnych ścian roznosił się gwar oraz odgłosy gromkiego śmiechu przypominającego o chwili, w trakcie której zostałam wystawiona jako towar na licytacji. Jego dźwięki kumulowały się w mojej głowie, dotkliwie buzując w jej wnętrzu. Wypełniały goryczą wszelkie zakamarki mojego umęczonego umysłu, przywodząc na myśl jeden z najbardziej poniżających momentów mojego szmatławego życia, który powtórnie napełnił mnie niepohamowaną frustracją.

- Zostaw mnie – wypaliłam podminowana, gwałtownie wyszarpując rękę z jej uścisku.

Tanya widząc moje furiackie zachowanie, momentalnie uniosła swoje idealnie wyrysowane brwi. Wpatrywała się we mnie z nieukrywanym zaskoczeniem wymalowanym na jej twarzy pokrytej grubą warstwą pudru, lecz rychło puściłam je mimochodem, z kolei odchodząc w swoją stronę.

Odgarnąwszy niesforne kosmyki wyprostowanych włosów, przepychałam się pomiędzy ludźmi, zmierzając prosto w kierunku baru. Planowałam skorzystać z faktu, iż pracownice burdelu otrzymywały darmowe drinki. Potrzebowałam rozluźnienia. Pragnęłam poczuć spokój, jakiego dawno nie odczuwałam. Chciałam przyćmić swoją świadomość, a w tamtej chwili alkohol zdawał się być jedynym, skutecznym środkiem do spełnienia owego celu.

Jednakże nim go pozyskałam, poczułam, jak cudza dłoń pochwyciła niespodziewanie skrawek mojej niezwykle dopasowanej, cekinowej sukienki. Natychmiastowo podniosłam wzrok na twarz tajemniczej osoby, którą okazał się być ten sam zielonooki mężczyzna, który z niezaprzeczalną specyficznością wpatrywał się we mnie dnia przedwczorajszego.

Czerwona LatarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz