Londyn, Wielka Brytania
- Nienawidzę cię! Wynoś się!
- Sky, proszę...
- Czy ja mówię niewyraźnie? Wynoś się!
Spoglądam na niego wściekle, co rusz ścierając napływające łzy. Patrzę na niego zastanawiając się, jak jeden człowiek może tak bardzo skrzywdzić drugą osobę. Jak zwykła postać potrafi zatrzeć w naszym życiu tak mocne ślady.
- Nie wyjdę stąd, dopóki nie porozmawiamy - Matt przekrzykuje ogłuszającą muzykę. - Nie wyjdę. Nie popełnię kolejny raz tego samego błędu.
- Mam w dupie twoje zapewnienia. Oboje przekonaliśmy się, że nic nie znaczą. - Kręcę głową.
Popycham go dłońmi i odwracam się, by odejść. Nie mam zamiaru zostać tu ani minuty dłużej, odkąd się pojawił. Skoro już raz tak ochoczo mnie zostawił, dlaczego nie może zrobić tego ponownie?
Wycieram nos i przedzieram się między tańczącymi ludźmi, mokrymi od potu. Los płata mi beznadziejne figle. Wszyscy tu obecni bawią się, piją, i Bóg wie, co jeszcze robią. Przynajmniej są szczęśliwi. Wolni. Ja natomiast borykam się z przeszłością, która ciągle nie daje mi spokoju.
Nagle ktoś łapie mnie za łokieć tak mocno, że syczę. Odwracam głowę i zauważam Matta, który stanowczym ruchem popycha mnie w stronę wyjścia. Mam ochotę zabrać rękę, co zresztą próbuję zrobić. Wymachuję nią, drugą ręką biję go po klatce piersiowej, jednak nie robi to na nim żadnego wrażenia. Prowadzi mnie ku drzwiom, aż w końcu udaje mi się wyswobodzić łokieć. Zatrzymuję się w miejscu i mierzę go morderczym spojrzeniem.
- Mam wrażenie, że mówię do ciebie w jakimś innym języku, skoro nie rozumiesz - warczę. - Nie będę z tobą rozmawiała ani teraz, ani nigdy.
- Zadziorna się stałaś, Sky.
Mrużę oczy i zakładam przed siebie ręce.
- Akurat ty nie powinieneś się na ten temat wypowiadać.
- Akurat ja znam cię najlepiej.
Prycham.
- Przepraszam? Chyba się przesłyszałam.
Matt uśmiecha się krzywo.
- Przesłyszałaś się? To chętnie powtórzę: znam cię lepiej, niż ktokolwiek inny. I bardzo dobrze o tym wiesz.
Nienawidzę go. Daję krok do przodu, ściskając dłonie w pięści.
- Ty mały sukin...
Nagle Matt popycha mnie na ścianę naprzeciwko, przyciskając mnie swoim ciałem. Wdycham gwałtownie powietrze, patrząc na niego zaskoczona. Przez tak bliski kontakt moje policzki wbrew woli rumienią się zdradzając, jak się przez niego czuję. To niesprawiedliwe, że przez jeden dotyk moje ciało ukazuje mu moje emocje.
- Wiem, że uwielbiamy się droczyć. Ale nie pozwolę ci odejść, dopóki nie zgodzisz się ze mną porozmawiać.
Patrzę w jego oczy czując, jak łzawią moje. Cały mój upór bierze w łeb, cała moja nienawiść ulatnia się, pozostawiając miejsce smutkowi. Czuję, jak pierwsza łza spływa po moim policzku. Przez to, tak bardzo się przed nim obnażam.
- Dlaczego, Matt? - pytam cicho, czując wielką gulę w gardle. - Dlaczego?
Matt wzdycha, wolną ręką przeczesuje włosy. Łzy lecą już jak opętane, a ja stwierdzam w duchu, że mam to gdzieś. Wpatruję się w niego szukając w jego, niegdyś tak dobrze mi znanych, oczach odpowiedzi. Niestety, niczego takiego nie znajduję.
- Puść mnie, Matt - proszę błagalnie. - Zostaw mnie w spokoju.
- Problem polega na tym, że nie mogę. Nie potrafię, Sky - mówi łamiącym się głosem.
Zanim udaje mi się na to cokolwiek odpowiedzieć, Matt przybliża swoją twarz do mojej, stykając nasze czoła. Wypuszczam powoli powietrze zdając sobie sprawę, jak szalenie wali mi serce. Matt unosi dłoń i niepewnie ściera kciukami moje łzy, a ja czuję, jak od jego dotyku pali mnie skóra.
- Sky... - wzdycha Matt.
Odsuwa się lekko i spogląda na mnie z bólem i...pragnieniem? Nie wiem, jak mam nazwać to uczucie obecne w jego oczach. Nieświadomie zagryzam dolną wargę, co przykuwa jego wzrok. Mam wrażenie, jakby czas stanął w miejscu. Jakbyśmy dla ludzi tu obecnych stali się zupełnie niewidzialni, albo oni dla nas.
Matt splata nasze dłonie razem, opierając je o bordową ścianę po obu stronach mojej głowy. Zaczynam oddychać nierówno, czuję palące pulsowanie w całym ciele. Mam wrażenie, że jestem spocona, że sukienka przykleiła się do mojego ciała, a włosy do twarzy. Oboje oczekujemy na coś, oboje zastanawiamy się, czy możemy, albo powinniśmy.
- Nie masz pojęcia, jak na mnie działasz, Sky - mruczy Matt, patrząc na mnie z pragnieniem. - Nie masz pojęcia, jak bardzo chcę cię teraz pocałować.
- Więc, dlaczego tego nie zrobisz? - pytam zaczepnie.
- Bo nasz pierwszy pocałunek nie powinien tak wyglądać. Nie, kiedy oboje jesteśmy nietrzeźwi, nie w takim miejscu i nie w momencie, kiedy nie wiemy, co z nami będzie.
- Matt... - szepczę, chociaż nie mam pewności, czy w tym hałasie mnie słyszy.
- Przepraszam cię, Sky.
Odsuwa się delikatnie, co powoduje mój pełen rozczarowania jęk. Zawstydzona opuszczam wzrok, zdając sobie boleśnie sprawę, że znów pozwoliłam mu się zranić.
- Nie potrafię się odsunąć - mówi stanowczo, co sprawia, że spoglądam na niego zdumiona. - Nie potrafię i nie chcę. Mam dość strachu przed byciem z tobą. Mam dość naszych chorych błędów i złych decyzji. Nie pozwolę, by przeszłość się powtórzyła. Nie, kiedy mamy drugą szansę.
Kręcę głową, smutna.
- Nie wiem, czy mamy drugą szansę - odpowiadam ledwie słyszalnie.
- Ale ja wiem - ucina i bierze w dłonie moją twarz. - Tylko pozwól mi to naprawić.
Jeśli znów mnie zrani wiem, że tego nie zniosę. Nie poradzę sobie z tym i tego nie przetrwam. Ale,czy potrafię tak po prostu powiedzieć „nie"? Czy potrafię, zwłaszcza Mattowi, powiedzieć znów „żegnaj"?
-------------------------
Ta dam!!
Koniecznie dajcie mi znać, jak tam Wasze odczucia. No i, czy Was choć trochę zaciekawiło??
Jeśli tak, to zapraszam w poniedziałek na kolejny rozdział. Zaczynamy swoją przygodę ze Sky i Mattem ;)
Do następnego!
~lunosky
CZYTASZ
Do Jutra
RomanceKtoś kiedyś powiedział: „czas leczy rany". Cóż, gdybyście zapytali mnie, powiedziałabym: „Hello! To zwykła bujda!". Bo czas tak naprawdę nie leczy ran. On po prostu przyzwyczaja do bólu. Kiedyś, pewna Sky myślała, że świat jest piękny i cudowny. Pot...