Gdy wchodzę do mieszkania, myśli skołatane mam jak nigdy. Rozbieram się, odkładam płaszcz, wstawiam wodę na herbatę, ale robię to wszystko automatycznie. Cały czas zastanawiam się nad słowami Matta, i próbuję dojść, czy wierzę mu, czy nie.
Bo czy można rzucać tak ważnymi słowami na wiatr? Czy można bez jakichkolwiek emocji powiedzieć komuś w twarz "Kocham Cię"? Do tej pory byłam przekonana, że tak się nie da. Jednak w tym momencie, niczego nie jestem pewna. Coś wciąż podpowiada mi, że nie mogę wierzyć Mattowi. Zbyt łatwo przychodzą mu małe kłamstewka, więc z większym zaangażowaniem mogą przyjść również te większe.
Pocieram skronie. Nie ogarnę sama tego bałaganu. Nie poradzę sobie z ułożeniem tego wszystkiego w idealny i logiczny ciąg. Ale do kogo mogę się z tym udać? Kto może dać mi dobrą radę?
Zagryzam wargę i biorę do ręki telefon. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, ale może nadszedł czas na otworzenie się. Wklepuję numer, i z szalenie bijącym sercem czekam, aż po drugiej stronie usłyszę znajomy głos.
- Sky? W czym mogę pomóc?
Biorę głęboki oddech.
- Chyba czas, żebym wszystko opowiedziała – mówię drżącym głosem. – Chyba jestem na to gotowa, Panie V.
Przez chwilę odpowiada mi cisza.
- Czy możesz być u mnie w biurze za pół godziny?
- Tak – odpowiadam szybko, bojąc się zmienić zdanie. – Będę za pół godziny.
- W takim razie czekam, Sky.
Rozłączam się, i rzucam telefon na kanapę. Wyczułam w głosie Pana V, że właśnie na to czekał. Nie był zdziwiony, ale w tych kilku słowach usłyszałam ulgę. Ta myśl dodaje mi nadziei, że postępuję właściwie. Pan V niejednokrotnie udowodnił mi, że mogę się przed nim otworzyć, że mogę mu zaufać. I chociaż pogodzenie się ze śmiercią Blue mogę w jakimś stopniu przypisać niestety Mattowi, to Pan V odegrał w tym również ważną rolę. Kiedyś terapeuci przerażali mnie, napawali dziwnym lękiem. Miałam wrażenie, że wyłudzają jedynie pieniądze, wcale nie pomagając tym, którzy się do nich po tę pomoc zwracali. Osoba Pana V pokazała mi, że od każdej zasady może być wyjątek, i że nie każde moje założenie musi być prawdziwe.
Przebieram się szybko, poprawiam makijaż i wychodzę z mieszkania. Na zewnątrz pada lekki deszcz, który tym razem aż tak bardzo nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, działa zadziwiająco kojąco, i dopełnia całą scenerię. Przebiegam nad kałużą znajdującą się naprzeciwko mnie, przechodzę jeszcze parę kroków i dochodzę do przystanku. Wokół stoi parę osób, zajętych tylko sobą i swoimi telefonami. Przyglądam im się z zamyśleniem. Dlaczego w dzisiejszych czasach, ludzie bardziej zaciekawieni są tym, co dzieje się w wirtualnym świecie, niż tym, co mają dookoła siebie? Jak mogą stukać w ten telefon, kiedy przed nimi lekkimi kroplami spada na ziemię deszcz, kiedy od tej wody powietrze robi się tak przyjemnie czyste, a roślinność zazielenia się jak nigdy? Dlaczego my, ludzie, nie dostrzegamy tak pięknych małych rzeczy? A może nie chcemy dostrzegać?
Gdy podjeżdża mój autobus, w kieszeni rozbrzmiewa mi komórka. Zauważam na ekranie numer Nory, co wcale mnie nie dziwi. Przełykam ślinę, bo przeczuwam, że dzwoni w ważnej sprawie.
- Halo? – zaczynam nonszalancko.
Chociaż wcale się tak nie czuję.
- Wiem, że niedawno się widziałyśmy, ale zastanawiam się nad tym, co ci powiedziałam – mówi Nora. – Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Ta rozmowa z Mattem. Czasami do głowy przychodzą mi różne myśli, niekoniecznie dobre. A niestety, albo stety, zawsze muszę przenieść je na głos. Dlatego pomyślałam, że zadzwonię i powiem, żebyś może tego nie...
CZYTASZ
Do Jutra
RomanceKtoś kiedyś powiedział: „czas leczy rany". Cóż, gdybyście zapytali mnie, powiedziałabym: „Hello! To zwykła bujda!". Bo czas tak naprawdę nie leczy ran. On po prostu przyzwyczaja do bólu. Kiedyś, pewna Sky myślała, że świat jest piękny i cudowny. Pot...