- No daj spokój, dziewuszko! Powiedz mi, kim jest ten szczęściarz!
Wzdycham i przewracam oczami. Ostatnio Joe jest strasznie natrętny.
- Nie ma żadnego szczęściarza! Nie wiem, co ty sobie ubzdurałeś – mamroczę.
Przekładam kilka książek z paczek na stół stojący pośrodku sklepu, po czym zabieram się za nowe zamówienia. Cały czas czuję na sobie uważny wzrok Joe'ego, jednak postanawiam to zignorować.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo – odpowiada staruszek. – Fakt, pracujesz u mnie dopiero miesiąc ale... Gdy weszłaś tu za pierwszym razem, twoje oczy wyglądały zupełnie inaczej, niż teraz.
Zastygam, zastanawiając się nad jego słowami. Czy to prawda? Czy rzeczywiście coś się we mnie zmieniło?
Fakt, już miesiąc pracuję u Joe'ego. Ale także... już miesiąc znam się z Mattem.
Przywołuję na twarz delikatny uśmiech i spoglądam na Joe. Patrzy na mnie przenikliwie, podpierając się pod boki. Kręcę głową rozbawiona i wskazuję na niego palcem.
- Tak się zastanawiam, co ty robisz w tej księgarni – mówię. – Powinieneś pracować w jakiejś policji albo biurze detektywistycznym.
- Wiem – odpowiada szybko. – Dlatego czekam na wyjaśnienia.
Wzdycham.
- Dlaczego muszę ci cokolwiek mówić?
- Bo u mnie pracujesz?
- Tego nie było w naszej umowie.
- Umowa ciągle się zmienia.
Mrużę oczy i podchodzę do niego.
- Ach tak? Chcesz wyciągnąć wszelkie informacje na mój temat, żeby potem się z nich śmiać? Czy opisywać w gazetach?
Joe szczerzy zęby.
- Skąd wiedziałaś?
Nie mogę nic poradzić na to, że parskam śmiechem. Zanim jednak udaje mi się na to odpowiedzieć, przerywa nam dzwonek do drzwi. Odwracamy się oboje w stronę dochodzącego dźwięku, a ja zamieram.
No cóż, nie sądziłam, że jeszcze go spotkam.
- Dzień dobry – wita się Jake i uśmiecha szeroko.
Przełykam ślinę i spoglądam przelotnie na Joe'ego, który nagle bardzo marszczy brwi. Zastanawiam się, czy to oznacza, że go nie lubi.
- Dzień dobry – odpowiadam z uśmiechem i podchodzę do biurka. – W czymś pomóc?
Jake przybliża się do mnie i opiera łokieć o ladę. Czuję się trochę dziwnie, jakby ktoś zakłócił moją sferę bezpieczeństwa, co jest przecież bez sensu.
- Przyszedłem do najlepszej księgarni po najlepsze książki – mówi delikatnie, niższym głosem.
Nie wiem czemu, ale lekko się rumienię. Sposób, w jaki wypowiedział te słowa i jak na mnie spogląda sprawia, że czuję się nieswojo. Odchrząkuję i rozglądam się szybko po księgarni zauważając, że Joe zniknął.
Świetnie, zostawił mnie tutaj samą, chociaż daję sobie rękę uciąć, że skrył się gdzieś i nas teraz podsłuchuje.
- Mieliśmy ostatnio sporo dostaw, więc może znajdziesz coś dla siebie – odpowiadam. – Nowości są na stole.
Jake uśmiecha się lekko i podwija rękawy swojej zielonej koszuli, która podkreśla kolor jego oczu. Przekrzywiam głowę zastanawiając się nad słowami Matta, które nagle pojawiają się w mojej głowie.
CZYTASZ
Do Jutra
RomanceKtoś kiedyś powiedział: „czas leczy rany". Cóż, gdybyście zapytali mnie, powiedziałabym: „Hello! To zwykła bujda!". Bo czas tak naprawdę nie leczy ran. On po prostu przyzwyczaja do bólu. Kiedyś, pewna Sky myślała, że świat jest piękny i cudowny. Pot...