Rozdział 23

275 32 8
                                    



Rok później...


- Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem z ciebie dumny, Sky.

Rumienię się i chrząkam.

- Panie V, niech Pan nie przesadza – mówię. – Nic wielkiego się nie dzieje.

Pan V poprawia swój krawat i uśmiecha się do mnie ciepło.

- Jak to, nic się nie dzieje – śmieje się lekko. – Sky, przez ten rok zrobiłaś tak olbrzymie postępy. Poradziłaś sobie ze stratą siostry. Odbudowałaś relacje z rodzicami. Zdałaś wspaniale wszystkie egzaminy, a teraz za sprawą swojego talentu bierzesz udział w tak prestiżowej wystawie! To są powody do świętowania.

Uśmiecham się do niego, ponieważ czuję, że ma rację. Mimo że ten rok był na swój sposób ciężki, to jednak poukładałam wszystko w głowie i życiu. Udało mi się przetrwać najgorsze momenty, w końcu wyszłam na prostą. Mam wrażenie, że teraz jestem całkiem inną Sky. Taką Sky, którą chciałam być.

Już nie muszę wyobrażać sobie siebie z przyszłości.

- Myśli Pan, że tak już zostanie? Że będzie już dobrze? – Bębnię palcem w oparcie fotela.

Pan V nalewa sobie do szklanki wody, trochę jej upija, po czym odkłada szklankę razem ze swoim niebieskim notesem na drewniany stolik obok.

- Niczego w życiu nie da się przewidzieć, Sky – odpowiada. – Los jest przewrotny. Zresztą, w dużej mierze rządzą nami uczucia i emocje. Gdy jesteś pełna nadziei, wydaje ci się, że możesz dokonać wszystkiego. Gdy jednak następnego dnia budzisz się posępna, to cały świat widzisz już w czarnych barwach. Ważne jest, by znaleźć umiar, tak zwany złoty środek. Gdy poczujesz, że zbliża się ten mroczniejszy czas, zatrzymaj się. Wciśnij w swojej głowie "Stop". Najgorsze, co może być, to podążanie za negatywnymi emocjami.

Kiwam głową, ponieważ doskonale rozumiem, o czym mówi. I chociaż wiem, że jest to rozsądna odpowiedź, to nadal mi w niej czegoś brakuje. Może zapewnienia, że jednak zawsze będzie dobrze? Może boję się, że znowu coś się zepsuje?

- A co, jeśli jednak nie będę umiała wcisnąć tego "Stop"? Jeśli znowu wpadnę w czarną dziurę? – wyrażam cicho swoje wątpliwości.

Pan V uśmiecha się do mnie lekko, wskazując rękoma cały jego gabinet.

- To właśnie wtedy do mnie przyjdziesz – mówi. – I wtedy razem to poukładamy.

Odwzajemniam uśmiech, już nic nie odpowiadając. Pan V stał się dla mnie kimś więcej, niż terapeutą. Został moim przyjacielem i przewodnikiem duchowym. Tak naprawdę to jego zasługa, że dziś jestem w takim miejscu, w jakim jestem, będąc taką osobą, jaką jestem.

Teraz tylko moim zadaniem jest, by pokazać mu, że nie zmarnował tego roku. Muszę mu udowodnić, że jego praca nie poszła na marne.

Bo właśnie zaczęłam wszystko od nowa.





W księgarni jest spokojnie. Powoli rozpakowuję nowe książki naklejając na nie odpowiednie ceny. Gdy nagle odzywają się moje plecy, wstaję i zaczynam się rozciągać. Po kilku minutach jest już lepiej, więc znów kucam, i zajmuję się resztą.

Nadal tutaj pracuję, i bardzo cieszę się z tego powodu. Księgarnia stała się moim drugim domem. Nie wyobrażam sobie, bym miała z tego zrezygnować. W dodatku, nie potrafię żyć bez Joe'ego. Zresztą, on beze mnie też.

Do JutraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz