Budzi mnie delikatny śpiew ptaków. Otwieram sennie oczy mrugając kilkakrotnie, by przyzwyczaić się do światła. Zerkam na zegarek na szafce nocnej i ze zdziwieniem zauważam, że jest już jedenasta rano.
To dziwne, bo zazwyczaj tak długo nie śpię.
Podnoszę się powoli z łóżka, a wspomnienia zaczynają powracać. Zaraz, zaraz, czy ja wczoraj logowałam się na forum dla samobójców?
Czy ja wczoraj naprawdę pisałam z jakimś Mattem?
Nie wiem, dlaczego, ale parskam śmiechem. To do mnie niepodobne. Zazwyczaj unikam ludzi, nie lubię poznawać nowych osób, a tu proszę. Nagle konwersuję sobie miło z chłopakiem, którego nigdy na oczy nie widziałam, którego praktycznie nie znam.
Ale przecież nie było tak źle, prawda? Szczerze mówiąc, bardzo fajnie nam się rozmawiało. Przez moment czułam, że wszystko jest normalne i na swoim miejscu. Przez chwilę zapomniałam o tym, co się wydarzyło.
Wzdycham i wstaję z łóżka, podchodząc do balkonu. Otwieram szeroko drzwi, pozwalając rześkiemu powietrzu wpłynąć do mojego pokoju. Wychylam głowę na zewnątrz, wciągając głęboko powietrze. Wypuszczam je bardzo powoli i dokładnie tak, jak nauczył mnie Pan V. To dziwne, ale od razu czuję się lepiej. Dzisiejsza pogoda zapowiada się wspaniale, na londyńskim niebie nie ma nawet jednej chmurki, co jest rzadkością. Uśmiecham się lekko i wracam do środka, by się przebrać.
Omijam stojącą sztalugę i kieruję się do szafy, zastanawiając się, co mogę założyć. Decyduję się na krótką jeansową spódniczkę, białą bluzkę na krótki rękaw oraz białe trampki. Tak zwyczajnie i lekko. Przechodzę do łazienki, by umyć się w niej i przebrać. Zbieram swoje długie włosy w luźnego kucyka, zauważając, że coraz więcej widać mojego naturalnego koloru. Na początku wakacji zaszalałam i przefarbowałam się na blond. Czułam się trochę znudzona moim mysim kolorem włosów, który był gdzieś pomiędzy jasnym brązem a ciemnym blondem.
No bo ludzie, co to ma być?
Gdy zaczynam się pudrować, słyszę pukanie do drzwi. Natychmiast sztywnieję, nerwowo spoglądam w stronę lustra. Mój żołądek się zaciska, a ja zaczynam uspokajać się ruchem dłoni.
Spokojnie, Sky. Spokojnie.
Wychylam głowę z łazienki i krzyczę: "Proszę!". Drzwi uchylają się i do mojego pokoju wchodzi mama. Ma na sobie długą zwiewną czarną sukienkę do ziemi. Natychmiast ogarniają mnie wyrzuty sumienia, ponieważ ja też powinnam się tak ubierać, a nie zachowywać się tak, jakby nic się nie stało.
Mama otwiera usta, by coś powiedzieć, ale zauważa mój strój. Mój pogodny, beztroski strój. Marszczy delikatnie brwi, po czym wzdycha.
- Chciałam tylko powiedzieć, że twojego ojca cały dzień nie będzie, ponieważ prowadzi ważną sprawę w Birmingham. Mnie też nie będzie, mam dużo pracy w biurze. Henrietta przyjdzie po południu posprzątać i zrobić jakieś zakupy. Gdybyś czegoś potrzebowała, to daj jej znać.
Kiwam głową, nic nie mówiąc. Następuje cisza, która zarówno dla mnie, jak i dla mamy jest bardzo krępująca. W końcu ona wychodzi, a ja spoglądam na siebie w lustrze zauważając delikatne zmarszczki na czole.
Nienawidzę tego. Nienawidzę tego, jak wszystko się zmieniło, jak ja się zmieniłam, jak zmienili się rodzice. Nienawidzę tego.
Wychodzę z łazienki i staję na środku pokoju zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Na całe szczęście, dzisiaj nie mam spotkania z terapeutą. Wygląda na to, że mam po prostu cały dzień dla siebie.
CZYTASZ
Do Jutra
RomanceKtoś kiedyś powiedział: „czas leczy rany". Cóż, gdybyście zapytali mnie, powiedziałabym: „Hello! To zwykła bujda!". Bo czas tak naprawdę nie leczy ran. On po prostu przyzwyczaja do bólu. Kiedyś, pewna Sky myślała, że świat jest piękny i cudowny. Pot...