Rozdział 5

330 30 5
                                    


- Jak twoje samopoczucie, Sky? Zmieniło się coś od naszego ostatniego spotkania?

Wzdycham i bębnię palcami w oparcie fotela, na którym siedzę.

- Nie miało się co zmienić, ponieważ wszystko jest w porządku.

- Jak widzę, typowa Sky.

Marszczę czoło, ponieważ ta rozmowa zaczyna mnie irytować.

- Panie V...

- Myślałaś nad projektem, który ci zaproponowałem?

Patrzę na niego naburmuszona, ponieważ w przeciwieństwie do mnie, Pan V cały czas się uśmiecha. I to tak naprawdę uśmiecha. Nie jest to nic sztucznego, czy wymuszonego. A ja przez jego zachowanie też mam ochotę się uśmiechnąć, chociaż muszę być skupiona, by jego pytania nie zaprowadziły mnie w pułapkę.

- Tak – kłamię. – Myślałam o tym.

- I co postanowiłaś?

- Jeszcze nie wiem.

W głowie zastanawiam się nad tematami, które mogę szybko poruszyć. Najlepiej by było, gdybym stąd wyszła, ale niestety do końca naszego spotkania zostało jeszcze piętnaście minut.

- Pomyśl nad tym, Sky – mówi Pan V, drapiąc się po czole. – Uważam, że to świetny sposób na poradzenie sobie z problemami.

Marszczę czoło i spoglądam na niego pochmurnie.

- Ja nie mam problemów.

Terapeuta uśmiecha się pobłażliwie i wygładza swoją niebieską koszulę.

- Wiesz, że zaprzeczanie do niczego nie prowadzi? Wręcz przeciwnie, zabrniesz przez nie w błędne koło, z którego bardzo trudno będzie ci się wydostać.

Nie mogę nic poradzić na to, że w jakiś sposób jego słowa mnie dotykają. To nie jest tak, że zaprzeczam rzeczywistości. Po prostu uważam, że im mniej skupiam się na tym, co mnie boli, tym lepiej żyję i oddycham.

- Masz przyjaciół? – pyta Pan V, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Przyjaciół? – powtarzam głucho.

- Tak, kogoś, komu możesz powierzyć swoje myśli, sekrety.

Na moich polikach pojawiają się rumieńce wstydu. Spuszczam wzrok na swoje kolana, zaczynam bawić się wystającą nitką z bordowej spódnicy. Nie wiem, co mam mu odpowiedzieć. Najlepszą opcją byłaby prawda, ale wtedy pokazałabym, jak żałosną osobą jestem.

- Dlaczego pan pyta? – mój głos jest zachrypnięty.

- Martwię się o ciebie, Sky – mówi po prostu. – Jeśli ze mną nie chcesz rozmawiać to mogę to jeszcze zrozumieć, ponieważ w twoich oczach zapewne uchodzę za staruszka, który nic tak naprawdę nie rozumie. Dlatego mam nadzieję, że istnieje ktoś, komu się zwierzasz. Człowiek nie potrafi być zbyt długo słuchaczem innych, bądź tłumić w sobie wszystkich myśli i emocji. W końcu odbija się to na naszej psychice, która zaczyna prosić o to, by ktoś się nią zajął. Czasami jest już niestety na to za późno.

Przełykam ślinę czując nagłą suchość w gardle. Spoglądam na niego wystraszona nie wiedząc, co odpowiedzieć.

- Czego pan ode mnie oczekuje?

- Prawdy, Sky.

Przymykam oczy, w myślach walcząc sama ze sobą. Zaczynam drżeć, czuję dziwne zimno. Nienawidzę chodzić na te spotkania, nienawidzę.

Do JutraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz