Stoję jak słup soli, w milczeniu przyglądając się będącemu w moim mieszkaniu Mattowi. Zdejmuje mokre buty, unosi krańce koszulki, by zbyt dużo wody nie skapywało na ziemię. Wpatruję się w niego nie do końca rozumiejąc, jakim cudem znaleźliśmy się oboje w tym miejscu.
- Czy mogę skorzystać z łazienki? Wycisnąłbym wodę z tych mokrych rzeczy.
Mrugam, ponieważ mam wrażenie, że nie zrozumiałam.
- Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?
Matt unosi brwi.
- Czy mógłbym skorzystać z łazienki? Domyślam się, że nie masz żadnych męskich ubrań, dlatego...
Sapię.
- Mam – mówię, ponieważ jego sugestia, że w moim życiu nie ma żadnego osobnika płci przeciwnej, jakoś dziwnie mnie dotyka.
Matt na moment zamiera, jednak usilnie stara się po sobie tego nie pokazać.
- W porządku. – Wzrusza ramionami, jakby to nie było nic nadzwyczajnego.
Czuję dziwne wyrzuty sumienia, dlatego dodaję:
- To są ubrania mojego taty.
Matt wzdycha lekko, jakby z ulgą. Zastanawiam się, dlaczego tak jest. Dlaczego tak wielką ulgę sprawił mu fakt, że nie są to ubrania potencjalnego chłopaka?
Drapię się po czole i przechodzę do swojej sypialni po rzeczy taty. Kiedyś, gdy zrobiliśmy rodzinną parapetówkę, przyniósł mi kilka swoich ubrań mówiąc, że zawsze mogę je założyć, gdy zrobi mi się smutno, albo gdy zacznę tęsknić. Mój tata nigdy nie słynął z takich gestów, dlatego w tamtym momencie byłam niezwykle wzruszona. A jego rzeczy przydały się, bo niejednokrotnie czułam się przygnębiona, i wtedy po prostu zakładałam jego stary sweter, który wciąż, nie wiem jakim cudem, pachniał jego perfumami. Wtedy smutek odchodził a ja czułam się tak, jakby to tata mnie przytulał.
Wyjmuję z szuflady ten sweter i spodnie dresowe. Przez chwilę nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, by w jakiś sposób "pożyczyć" tak ważne dla mnie rzeczy komuś...
Kto na to nie zasługuje.
Jednak jak się powiedziało "a", trzeba powiedzieć i "b". Odwracam się, by odnaleźć Matta, i prawię krzyczę.
Bo on stoi w progu, wpatrując się we mnie z uwagą. Dziwną i krępującą uwagą.
- Przestraszyłeś mnie – skarżę się.
Matt uśmiecha się lekko i przepraszająco.
- Wybacz, byłem ciekaw, jaka jest twoja sypialnia.
Unoszę brew, ponieważ zabrzmiało to niezwykle sugestywnie. Wzdycham i wysuwam ku niemu ręce pełne ubrań. Na moment się waham, ale tylko na moment.
- Proszę, powinny się nadać – mówię chrapliwie, starając się zbytnio na niego nie spoglądać.
Czuję się dziwnie rozproszona.
- Dziękuję – odpowiada, po czym znika w łazience.
Przez ten moment wracam do kuchni i nastawiam wodę na herbatę. Podczas gdy czajnik pracuje, siadam na kanapie i obgryzam paznokieć. Muszę wyłożyć wszystkie swoje myśli na wierzch. Muszę uzmysłowić Mattowi, że nie ma czego tutaj szukać, że jego słowa są puste i nic nie znaczą.
Dokładnie, Sky, musisz mu to uświadomić.
Gdy porządkuję te myśli czuję się lepiej, lżej. Znów wszystko mam ułożone w dobry solidny plan, co mnie odpręża. Biorę głęboki oddech, powoli go wypuszczam, a na końcu nawet delikatnie się uśmiecham.
CZYTASZ
Do Jutra
RomanceKtoś kiedyś powiedział: „czas leczy rany". Cóż, gdybyście zapytali mnie, powiedziałabym: „Hello! To zwykła bujda!". Bo czas tak naprawdę nie leczy ran. On po prostu przyzwyczaja do bólu. Kiedyś, pewna Sky myślała, że świat jest piękny i cudowny. Pot...