Rozdział 25

218 28 4
                                    



- Och, tu jesteś!

Odwracam głowę w kierunku nowego głosu. Zamglonym przez łzy wzrokiem dostrzegam obok nas Norę, która spogląda niepewnie to na mnie, to na Matta, który speszony natychmiast odsuwa się ode mnie.

Wygładzam sukienkę i szybkim ruchem wycieram mokre policzki.

- Właśnie miałam do was iść – odpowiadam, siląc się na swobodny ton.

- Trochę to trwało – zauważa kwaśno Nora.

W jej spojrzeniu dostrzegam zrozumienie. Wzdycham, bo zdaję sobie sprawę, że będę musiała jej później wszystko dokładnie wyjaśnić.

- Sky, nie dokończyliśmy jeszcze... - zaczyna Matt, ale wchodzę mu w słowo.

- Dokończyliśmy – mówię ostro. – Żegnaj, Matt. Mam nadzieję, że nie do zobaczenia.

Biorę Norę za rękę i ciągnę ją sprawnie za sobą, byle tylko oddalić się od chłopaka, o którego istnieniu wolałabym na zawsze zapomnieć. Nagle Nora zatrzymuje się, przez co przystaję zaskoczona.

- Coś się stało? – pytam.

Nora przygląda mi się badawczo.

- To chyba ja powinnam spytać o to ciebie – zauważa. – To był ten Matt, prawda? Ale jakim cudem?

Spoglądam za nią, bojąc się zobaczyć tam chłopaka. Na szczęście Matt dał sobie spokój, więc powracam do przyjaciółki i uśmiecham się delikatnie.

- To nic – odpowiadam. – Pójdziemy do dziewczyn, zostawię cię z nimi i wrócę do mieszkania.

Nora marszczy brwi.

- Dlaczego? Przecież nie bawimy tu długo, a miał to być babski wieczór...

- Wiem, i bardzo przepraszam. Czuję, że nie dam rady tu dłużej być, przeproś ode mnie...

- Nie dasz rady? – pyta zdumiona Nora. – Sky to, że widziałaś przed chwilą...

- Nie ma o czym mówić – przerywam ostro.

- A właśnie, że jest – odparowuje Nora.

- Nie mogę o tym rozmawiać – odpowiadam lakonicznie. – Przeproś ode mnie dziewczyny. Umówię się z nimi jeszcze i osobiście je przeproszę.

Nora wzdycha.

- Sky...

- Bawcie się dobrze.

Mijam ją i szybko podchodzę do naszego boksu. Dziewczyny bawią się gdzieś na parkiecie, dzięki czemu nie muszę jeszcze przed nimi udawać, że wszystko jest w porządku. Łapię swoją torebkę i czym prędzej udaję się do szatni po swoje rzeczy. W międzyczasie zamawiam taksówkę, by nie musieć długo na nią czekać. Zerkam jeszcze raz na całą imprezę, na tańczących, uśmiechniętych ludzi, na ten gwar, śmiech, kolorowe światła. Uśmiecham się smutno zdając sobie sprawę, że ten klub został już skażony. Już nigdy tu nie przyjdę.

Krótka wibracja telefonu daje mi znak, że taksówka już na mnie czeka. Prawie stąd wybiegam, chcąc jak najszybciej znaleźć się na świeżym powietrzu. Gdy siedzę już w taksówce, opieram gorące czoło o chłodną szybę i przymykam oczy. Byle do jutra, jutro już będzie lepiej.

Do jutra.


***


- Dobrze, wydaje mi się, że to wszystko na dziś. Chyba, że chcesz o czymś porozmawiać, Sky?

Do JutraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz