- Jak miała na imię twoja siostra? – pyta Matt.
Po naszej wczorajszej rozmowie trochę się uspokoiłam. Uporządkowałam pewne rzeczy w głowie i stwierdziłam, że jestem gotowa stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Jutro wracam do szkoły, muszę w końcu odezwać się do swoich przyjaciół. Wytłumaczyć im, co naprawdę się stało.
Ale jak to, do cholery, zrobić?
- Blue – mówię z czułością. – Miała na imię Blue.
Matt uśmiecha się delikatnie, ale zaraz ten uśmiech znika.
- Twój nick na forum... skynotblue... Czy dotyczył właśnie jej? Że bez niej nie jesteś już pełna i wartościowa?
Zamieram zaskoczona, że tak dobrze odczytał intencje stojące za tą pozornie zwykłą nazwą. Wymyślając ją, wydawała mi się idealnym odzwierciedleniem tego, co właśnie wtedy czułam.
- Tak... to chyba prawda – wzdycham. – Nasi rodzice mieli dziwne poczucie humoru, nazywając bliźniaczki Sky i Blue. Ale patrząc na to wszystko głębiej, dostrzegam tu prawdziwe znaczenie. Byłyśmy z Blue nierozłączne, byłyśmy całością, tak samo jak niebo pozostaje niebieskie. Nie może być inne, chyba że zasłonią je chmury. Tak samo było ze mną i Blue. Byłyśmy... i jesteśmy jednością. Dlatego bez niej nie jestem Sky, błękitnym niebem. Bez niej jestem zwykłą szarością.
Matt przekrzywia delikatnie głowę.
- Wasi rodzice nie mogli dać wam piękniejszych imion, Sky – mówi zachrypnięty. – I to o tak pięknym znaczeniu. Ale chociaż Blue nie ma już z tobą... to nie znaczy, że zniknęła na dobre.
Uśmiecham się smutno.
- Tak, wiem. Henrietta już mi to mówiła – że Blue jest w naszych sercach.
- I miała rację.
Prycham delikatnie.
- Matt, chyba za wcześnie, żebym wierzyła w takie bajki – mówię trochę opryskliwie. – Blue odeszła, nie ma jej. A ja przez te pięć miesięcy zachowywałam się okropnie udając, że nigdy nie istniała. Jestem beznadziejną siostrą.
- Jesteś tego pewna?
Wzdrygam się.
- Czego pewna?
Matt przybliża się do kamerki.
- Że jesteś beznadziejną siostrą – powtarza. – Przypomnij sobie jakieś wspomnienie z Blue przed wypadkiem. Coś radosnego, miłego.
Wzdycham.
- Nie wiem, czy chcę – mamroczę.
- W takim razie, opowiedz mi o niej – prosi. – Jaka była.
Zamykam oczy, przywołując ją w myślach. Po paru chwilach dostrzegam ją w niejasnych przebłyskach pamięci. Stoi uśmiechnięta, ze swoimi długimi włosami, tego samego koloru, co moje. Włosy Blue zawsze wywijały się na wszystkie strony, natomiast moje pozostawały zawsze proste. Pozornie byłyśmy identyczne, ale mało kto wiedział, że gdy się uśmiechałam, prawy kącik ust był wyżej, niż lewy. Tylko Blue to dostrzegała i zawsze się z tego śmiała. Ona natomiast miała pieprzyk przy lewym oku. Mały, okrągły. Prawie niewidoczny.
Otwieram oczy ze zdziwieniem zauważając, że myślenie o niej już tak bardzo nie boli.
- Była piękna – szepczę. – Miała dłuższe włosy ode mnie i bardziej faliste. Zawsze była uśmiechnięta i miła dla wszystkich. Z łatwością zdobywała nowe przyjaźnie, nie to, co ja – prycham. – Pamiętam, jak kiedyś jeden z naszych kolegów powiedział mi, że gdybym była taka, jak Blue, pewnie by się ze mną umówił. Zabolało mnie to, bo cóż, podobał mi się. Gdy moja siostra to usłyszała, podeszła do niego i oblała go colą – śmieję się na to wspomnienie. – Opieprzyła go, że jestem najładniejszą i najfajniejszą dziewczyną na świecie, a jeśli on tego nie widzi, to jest ślepym idiotą. Pamiętam, że w tamtym momencie byłam w stanie wycałować ją na śmierć.
CZYTASZ
Do Jutra
RomanceKtoś kiedyś powiedział: „czas leczy rany". Cóż, gdybyście zapytali mnie, powiedziałabym: „Hello! To zwykła bujda!". Bo czas tak naprawdę nie leczy ran. On po prostu przyzwyczaja do bólu. Kiedyś, pewna Sky myślała, że świat jest piękny i cudowny. Pot...