Rozdział 20

242 36 3
                                    


Nie potrafię zasnąć. Nie mogę zamknąć oczu, bo gdy tylko to robię, widzę jego oczy, uśmiech. Słyszę jego ciepły, niski tembr głosu. Gdy zamykam oczy, w mojej głowie, jak w jakieś chorej projekcji, pojawiają się wszystkie rozmowy, wiadomości, wszystkie słowa. Jego słowa.

Co się tak właściwie stało? Jak to możliwe, że w którymś momencie tak bardzo się minęliśmy? Poróżniliśmy? Jak to możliwe, że w jednej chwili zmieniło się... wszystko?

Podchodzę do okna i zauważam, że świta. Powoli wstaje nowy dzień, kolejna biała kartka do zapisania. Świat budzi się do życia zupełnie tak, jakby wczoraj nie wydarzyło się nic. A może się nie wydarzyło? Może ta cała kłótnia, ostra wymiana zdań i bolesne słowa wcale nie istniały? Może to tylko sen, okropny koszmar, i nic więcej. Może jeszcze jest nadzieja.

Odrywam się od okna i podchodzę do laptopa. Włączam go, w tym czasie przekonując siebie, że to był zwykły wymysł. Zaraz napiszę do Matta i opowiem mu o moim śnie, a on mnie najpierw wyśmieje, a potem pocieszy i powie: "To tylko sen, Mała".

Na pewno tak powie, muszę tylko odpalić laptopa.

Wklepuję w przeglądarkę znajomą stronę, a potem wpisuję login i hasło. Za pierwszym razem pojawia się komunikat o nieprawidłowych danych. Marszczę brwi. No jak to, nieprawidłowych! Przecież dobrze wszystko wpisałam.

Gdy odrzuca mnie za drugim, trzecim, czwartym i piątym razem, pojawia się we mnie niepokój. Staram się oddalić to uczucie, zablokować jak najszybciej. Możliwe, że jest jakiś problem ze stroną, albo siecią. Oni sobie to naprawią, a ja zaloguję się na Skype'a. On na pewno będzie działał.

Zagryzam wargi i mrugam kilkakrotnie. Na pewno jest jakieś wytłumaczenie, na pewno.

Wpisuję login i hasło na Skypie, ale również nie działa. Znów pojawia się komunikat o nieprawidłowych danych. Wpatruję się w te słowa tak długo, aż zaczynam płakać, bo dociera do mnie, co oznaczają.

- Mój Boże, jaka ze mnie idiotka – szepczę do siebie w ciemności. – Jak mogłam sobie wmówić nawet przez chwilę, że nic się nie wydarzyło?

Zaciskam pięść i pozwalam, by łzy spływały mi po twarzy. Czuję się taka bezsilna i bezradna. Ja naprawdę zakończyłam znajomość z Mattem, pokasowałam wszystkie media społecznościowe, na których razem rozmawialiśmy. Naprawdę to zrobiłam.

Staram się złapać oddech, ale jest to trudne. Mam wrażenie, jakby wszystko to, co ofiarowałam Mattowi, już do mnie nie wróciło. On zabrał cząstkę mnie, którą mu naiwnie oddałam, i nie zwrócił jej. Czuję się tak, jakby w środku mnie istniało puste miejsce, czekające na swój zaginiony element.

Problem polega na tym, że nie odzyskam już tego elementu. Zaginął na dobre.

Wycieram łzy wierzchem dłoni. Przez ten cały czas... Kiedy ja myślałam, że naprawdę mu się podobam, że może coś z tego wyjść, on kontaktował się ze swoją byłą dziewczyną. Co więcej, chciał do niej wrócić. Cały czas. A mnie potraktował jak tymczasowy zamiennik, który pomoże mu wyrwać się z traumy po rozstaniu.

Dlaczego kłamał? Dlaczego pisał, że to on zerwał, bo uznał, że to nie to? Uspokoił mnie takimi rzeczami. Dał poczucie, że jeszcze nie spotkał dziewczyny, która obudziłaby w nim silne uczucia. Dał mi nadzieję, że ja mogę być dziewczyną.

A potem, tak po prostu, tę nadzieję zdeptał.

Powinnam była się domyślić. Czasami jego wiadomości miały dziwne brzmienie. A sprawa z Mylene? Już wtedy powinnam była wiedzieć.

Do JutraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz