To wszystko z...

1.2K 28 3
                                    

- Tony, proszę cię- rudowłosa kobieta wręcz błagała twórcę Iron Mana.- Jeśli nie dla mnie, to dla niej.

- Zgoda, Natasho. Ale zamawiasz dla mnie pizzę- Romanoff w przypływie euforii przytuliła się do Starka. Ten nieco zdziwiony objął ją po przyjacielsku.

***

- Wszystko będzie dobrze, siostrzyczko. Jestem przy tobie- srebrnowłosy chłopak pocałował brunetkę w czoło.- Cokolwiek by się nie działo ja zawsze będę przy tobie. Tylko nie rób niczego głupiego.

- Pietro.  Braciszku- szeptała w amoku.- Kiedy znowu zobaczę cię... Żywego? Opowiem ci wszystko kiedy ponownie cię zobaczę.

- Nie trać wiary- uśmiechnął się delikatnie i zniknął. 

- Pietro!- krzyknęła wybudzając się ze snu. Łzy płynęły jej po policzkach strumieniami. Starszy Maximoff odszedł z tego świata cztery dni temu, a Wanda wylała już hektolitry łez. Dziewczyna podkurczyła nogi pod brodę mówiąc imię brata w kółko.- Ty żyjesz. Ja to wiem.

Drzwi do pokoju otworzyły się i w ciemności dało się zobaczyć kobiecą sylwetkę. Natasha. Była z dziewiętnastolatką przez te kilka dni. Pocieszała ją. Nie spała po nocach co skutkowało cieniami pod oczami. Nigdy nie pytała co się stało- ona to po prostu wiedziała. Jak zawsze usiadła na skraju łóżka czekając aż Scarlet przytuli się do niej, aby wypłakać się w ramie. Tak stało się i teraz.

- Nat?- ledwo dało się usłyszeć drżący głos nastolatki.- Czemu to robisz? 

- Potrzebujesz tego- odpowiedziała lekko zachrypniętym głosem. Przycisnęła niebieskooką jeszcze bardziej do swojego torsu tak, że brązowowłosa siedziała na niej okrakiem. 

- Dziękuję. Za to, że jesteś- jej głos delikatnie łaskotał szyję agentki. 

- Zasługujesz na to- wyszeptała wprost do jej ucha, a Wandę przeszedł przyjemny dreszcz.

***

- Chodźmy na lody- zaproponowała Romanoff siedząca obok swojej przyjaciółki. Przyjaciółka- dwanaście liter, dziesięć głosek sprawiają niewyobrażalny ból rudej. Tyle razy próbowała powiedzieć młodszej Maximoff co do niej czuje, lecz nie miała odwagi. Dlaczego? Bo bała się odrzucenia. Opowiedziała brunetce o swojej przeszłości, jednak boi się powiedzieć Kocham cię.

- Musimy?

- Nie daj się prosić!- zrobiła szczenięce oczy wiedząc, że nastolatka ulegnie.

- Dobrze- westchnęła.- Ale odwiedzimy cmentarz- pół miesiąca temu Pietro został pochowany. Nie obyło się bez łez i słów pocieszenia. Nat chciała aby ten dzień zapadł Wandzie w pamięci. Jej urodziny, czyli także urodziny jej brata. Była wdzięczna, że nikt nie urządził  imprezy. Po incydencie na Sokovi miała dość przyjęć. Wstała z kanapy, na której siedział również Tony. Starsza Rosjanka spojrzała na niego w sposób, który rozumie tylko on, a ten uspokoił ją przymykając oczy przez dłuższą chwilę.

- Idę do labolatorium- oznajmił kierując się w stronę windy. Chwilę później dziewczyny ruszyły w tą samą stronę. Po minucie jazdy stały już na parterze Stark Tower. Przyjechały tu dla bruneta, który się za nimi w pewien sposób stęsknił. Wyszły z budynku kierując się do najbliższej lodziarni. Był wrzesień, ale cały czas świeciło słońce. Kupiły po gałce lodów miętowych i skierowały się do parku. Tam zjadły przysmak rozmawiając na błahe tematy. Tym razem celem podróży była kwiaciarnia, w której kupiły bukiet błękitnych róż- ulubionych kwiatów srebrnowłosego. Pół godziny później stały przed nagrobkiem z wyrytym napisem:

Pietro Maximoff 

Zostanie zapamiętany jako bohater

Scarlet klęknęła przed płytą grobową i położyła na niej kwiaty. Łzy automatycznie napłynęły do jej oczu, lecz nie pozwoliła im wypłynąć. 

- Nigdy o tobie nie zapomnę- odezwała się i wstała patrząc na przyjaciółkę.- Możemy już iść? Zrobiło się trochę zimno- potarła swoje ramiona. Zielonooka bez słowa zdjęła swoją kurtkę podając ją brunetce. 

- Chodźmy- kiwnęła głową. Ruszyły z powrotem do wieżowca. W windzie niebieskooka chciała nacisnąć przycisk z numerem salonu, jednakże agentka miała inne zamiary klikając przycisk z piętrem numer 17.

- Czemu jedziemy do labolatorium?- cisza.- Tasha, nie mam nastroju.

- Wszystkiego najlepszego- odezwała się przed otworzeniem drzwi.

- Ale...- zamilkła widząc GO w pomieszczeniu. Podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję wraz z płaczem.

- Wszystkiego najlepszego, siostrzyczko- objął ją w pasie.

- Jak?- wyłkała.- Żyjesz- odsunęła się widząc uśmiechniętego bruneta. Przytuliła się do niego.- Dziękuję. Tak bardzo dziękuję...

- Podziękuj Wdowie. To był jej pomysł.

Wspomniana stała pod ścianą ze spuszczonym wzrokiem. Z zamyślenia wyrwały ją ręce owinięte wokół jej talii.

- Czemu?- Maximoff spojrzała w jej zielone tęczówki. Czarna Wdowa westchnęła.

- Ponieważ cię...- zawiesiła się- kocham- brunetka ledwo usłyszała jej słowa.- To wszystko z miłości. Zakochałam się w tobie. Nie mogłam patrzeć jak cierpisz, więc od razu poprosiłam Tonego o przysługę. Możesz mnie znienawidzić po tym wyznaniu, ale...- w wypowiedzeniu dalszych słów przeszkodziły jej usta dziewiętnastolatki. Od razu oddała pocałunek, który z każdą chwilą stawał się namiętniejszy. W końcu oderwały się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Pierwsza otworzyła oczy Scarlet.

- Ja też cię kocham...

***

Powróciłam! XD. Oto one shocik dla @Piskorek. Jeśli ktoś jest zdziwiony, że się pojawił to proszę zapoznać się z moim profilem. Mam nadzieję, że się podoba. Przepraszam, że tak późno, ale mając pomysł na zakończenie nie miałam pomysłu na początek (czyli tak jak zawsze). 

Eloczki :) (macie tu uśmiechniętego Voldemorta)




🔲Avengers Preferencje🔲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz