Dzisiaj w końcu PIĄTEK!! Radujmy się wszyscy. Już i tak jestem myślami na imprezie Gunnarsenów. Tym bardziej, że dzisiaj po szkole miałam do nich wpaść, pomóc im z przygotowaniami.
Wstałam, przyszykowałam się, zjadłam śniadanie i wyszłam, gdy zobaczyłam że mama dobija się do mnie na komórkę musiałam odebrać:
- Cześć słonko, jak tam u ciebie?
- Wszystko jest ok, a u ciebie w pracy?
- Jestem mega zmęczona i chce już wracać do ciebie. - odparła kobieta. - robisz dzisiaj lub w weekend coś specjalnego u nas w domu?
- Nie, ale zamierzam iść do kogoś.
- Dobrze tylko uważaj na siebie. A no i pamiętaj że będę we wtorek. Kocham cię. PaPa
- Też kocham papa.
Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam w stronę szkoły.
- Diana, opowiadaj. Nie mogłaś mi tego wczoraj napisać, więc mów. - powiedziałam od razu gdy spotkałam dziewczynę.
- Dobrze, ale nie tak przy wszystkich.
Ruszyłyśmy w stronę łazienki.
- No słucham. Kto ci tak poprzewracał w głowie?
- Chodzi o jednego z bliźniaków.
- Nieeee! Naprawdę nie wiedziałam?! - zażartowałam.
- Ale nie złość się OK? - pokiwałam głową na znak że rozumiem. - Chodzi o Marcus'a.
- Na-naprawde? Powiedz mu o tym. Może zrozumie.
- No myślisz, że nie chciałam? Za każdym razem boję się, że mnie wyśmieje, albo upokorzy. - odrzekła ze smutkiem w oczach.
- Hey, nie mów tak o nim. On taki nie jest, chociaż znam go tylko zaledwie tydzień ale znam go jak własną kieszeń. Jak cię wyśmieje to później tego pożałuje i tyle do gadania. - odpowiedziałam. Uśmiechnęła się do mnie i przytuliła.
- Kiedy mu to powiesz?
- Postaram się jutro na imprezie. Mam nadzieję że mi w tym pomożesz.
- Pewnie że tak. - rzekłam.
Dziwnie się poczułam jak powiedziała o Marcusie.
Co z tym wczorajszym całusem? Marcus będzie wolał Dianę?
Magicznie szybko zleciał mi czas i od razu z chłopakami i Dianą, poszłam do ich domu.Weszliśmy do ich domu, a Marcus pierwsze co zrobił to podłączył głośniki i puścił "Katchi - Ofenbach".
- No co? Żeby nam się lepiej pracowało - zaśmiał się. - Neska, pomożesz mi z rozwieszaniem ozdób? - poprosił Marcus.
- Pewnie. - odpowiedziałam.
- Ty nadmuchaj balony i zwiąż tą wstążką. - wskazał na wstążkę. - A ja idę po drabinkę i zaraz do ciebie wrócę.
- Ey, może ci pomóc Diana, bo jak widzę te dwie ciamajdy razem to obawiam się o wasz dom? - zapytałam.
- Nie dziękuj. Widziałam jak na mnie patrzysz. - szepnęłam do Diany.
Podeszłam do Martinusa w odpowiednim momencie, bo by spadł z kanapy.
Co za ciamajda.
- No to w czym panu pomóc? - zwróciłam się do Martinusa.
- Chodź przestawimy wszystkie meble, które są w salonie.
Gdy pchaliśmy największą kanapę, blondyn zrobił specjalnie tak, żebym upadała na podłogę, ale oczywiście wyszło mu to za dobrze i on też upadał.
- Nie no ale macie super sufit. - powiedziałam, gdy leżeliśmy na podłodze.
- Nie wierzę. Nawet sufit ci się u nas podoba? Fajnie masz. - powiedział i wstał, żeby podać mi rękę.
- A co macie na górze? - zaciekawiłam się.
- Pokoje.
- Nie no myślałam, że basen - sarkastycznie powiedziałam.
Ponownie zajęliśmy się układaniem mebli, a gdy skończyliśmy wyszliśmy na taras żeby rozłożyć krzesła i stoliki.
- Co tam jest? - zapytałam
- Tam jest miejsce święte.
- Chodźmy tam. - zawołałam.
Okazało się że to piękna, duża altanka o barwie białej.
- Pięknie tu. - zachwycałam się coraz bardziej, i bardziej.
- No wiem, głównie to był pomysł mojego taty, aby wybudować tutaj altankę. Bardzo często rodzice jedzą tutaj kolację przy świecach, gdy jest już ciemno.
- Ale romantycznie. - poparłam. - Mam pomysł, może postawimy tu kilka świec i rozłożymy jakiś obrus jutro, żeby ktoś mógł się tutaj komuś zwierzyć czy wygadać... - spojrzał na mnie podejrzanie.
- Tak no masz w tym dużo racji, zrobimy tak jak mówisz, ale już jutro. - odparł.
Wróciliśmy do pomieszczenia, gdzie znajdywała się reszta. Zdziwiliśmy się jak zobaczyliśmy że nikogo nie ma. Martinus wszedł na górę, a ja zaraz za nim.
- A co wy tutaj robicie? - wparował do pokoju Marcusa, Martinus.
- Jak to co? Prosiłam o picie, a ten zamiast mi podać to polał mnie nim. - powiedziała zdenerwowana Diana.
- Mówiłem ci już przecież, że to był tylko wypadek! - odrzekł Marcus.
- Piękna była by z nich para, prawda? - szepnął cicho Martinus, co usłyszał Marcus i spojrzał na mnie, a ja próbowałam zagrać najlepszą rolę w moim życiu.
- Ym.. nom... Nie znam się. - skierowałam głowę w podłogę.
Brawo Vanessa! Super rola!
- Teraz za karę musisz mi pożyczyć swoją jakaś bluzę lub bluzkę. - odprała.
- Żaden problem. - uśmiechał się Marcus spoglądając na mnie.
Zeszłam na dół.
- O nie późno jest. Wracam do domu. - postanowiłam.
- Może zostaniecie razem na noc? - spytał Marcus.
- Ale niby gdzie będziemy spać?
- No jak to gdzie? Na podłodze, a co ty sobie myślisz? Żebym cię do swojego łóżka wpuścił? - zażartował chłopak.
- Bardzo śmiesznie. - odpowiedziałam.
- Muszę iść do domu po jakieś czyste rzeczy na jutro czy ręcznik, a zresztą jutro jest ta wasza impreza i muszę tak czy tak pójść do domu.
- Pożyczę ci wszystko, jakąś bluzkę, spodnie, a nawet jak chcesz to mam bieliznę - poruszył śmiesznie brwiami. - A jutro mogę pójść z tobą do twojego domu i poczekać aż się wyszykujesz.
Nie chciałam, żeby tak do mnie mówił. Interesowało mnie to co myśli Diana.
- No to w takim razie mogę się zgodzić. - uległam mu.
Jejku 😱😱 dziękuję wam kochani za taką ilość odczytów i gwiazdek. ❤ Postaram się jutro trochę więcej dodać rozdziałów skoro aż tak was to wciąga. ❤💪
CZYTASZ
✓ Make You Believe In Love | M&M
Fanfiction- Jakiś problem? - Problemem jest ta dziewczyna. - O, a moim problemem jest to, że tu stoisz i mnie wkurwiasz - prychnął chamsko. #280 w FANFICTION - 11 grudnia 2017