- Już wiem gdzie wyprawię urodziny. - rzekła podekscytowana Diana.
- Ach tak? To gdzie? - spytałam.
- No niedługo zbliża się halloween, więc miałam nadzieję, że pójdziemy do tego domu strachów co otworzyli na tej głównej ulicy. - wytłumaczyła.
- Dobry pomysł, a co potem? To przecież trwa tylko trzydzieści minut jak nie mniej. - zaśmiałam się pod nosem.
- Myślałam, żeby iść na jakiś horror do kina. - odparła dziewczyna.
- Ojejku ty to masz łeb na karku .
- No a jak.
Dzisiejszy dzień nie należał do najnormalniejszych. Cały czas albo się z kimś kłóciłam, godziłam lub drażniłam. Jednak nie zapomnę tego co usłyszałam od Marcusa. Ciągle krąży mi po głowie jego głos, który mówi, że podoba mu się inna.. nie uważałam na lekcjach prawie w ogóle, tylko myślałam o blondasku.
- Kurde, blondi, możesz trochę zwolnić? - powiedział głos, za mną w drodze do domu.
- Nie, nie mogę. - szepnęłam pod nosem.
- O Jezu, zaczekaj. - poczułam ucisk w nadgarstku.
Odwróciłam się, a przede mną stał nie kto inny jak Marcus.
- Czego ty chcesz?! - burknełam na niego.
- Wytłumaczenia dlaczego jesteś na mnie zła.
- Nie jestem..
- To czemu rankiem oburzyłaś się, że cokolwiek do ciebie mówiłem. - spytał.
- Wcale że nie byłam oburzona. - zaprzeczyłam.
- Aha.. a teraz czemu nie chcesz ze mną rozmawiać?
- Muszę się śpieszyć do domu - odparłam.
- Przyjdź jeszcze dziś do parku. Koło osiemnastej. Mam nadzieję że mnie nie zawiedziesz..
- Ugh.. - skierowałam się w kierunku domu, a chłopaka zostawiłam gdzieś w tyle.
Nie będę przecież gdzieś dla niego szła. Niech sobie nie myśli że jest najważniejszy na świecie. Dlaczego zrezygnowałam? Stwierdziłam, że nie mam u niego nawet tych najmniejszych szans.
- Masz dzisiaj coś ciekawego do roboty? - zapytała mama od razu po wejściu do domu.
- Właściwie to nie a co? - w tym momencie pomyślałam o Marcusie.
- Nate zaprosił nas razem na pizzę. Sky też idzie - odparła kobieta.
- Ach tak? Sky? Chętnie z nią pogadam, bo dawno nie rozmawiałyśmy. - powiedziałam, knując już coś w głowie.
- Dobrze - uśmiechnęła się.
No to pięknie, jeszcze w to spotkanie się wkopałam. Czemu to nie jest takie proste jak w niektórych filmach? Nie będę do niego pisać, że mnie nie będzie. Niech sobie pomyśli, że jest on mi obojętny.
*Magia czasu*
- Idziemy! - zawołała mnie mama z dołu.
- Już schodzę! - krzyknęłam w jej stronę.
Zeszłam na dół, a mama taka wystrojona, że aż mi głupio się zrobiło, bo ja mam tylko jeansy i tiulową bluzkę.
Wyszłam z domu i oczywiście mamy partner stał swoim autkiem i czekał wraz ze swoją córeczką.
- No to powtóreczka z rozrywki. - burknełam pod nosem i wsiadłam do samochodu.
- Cześć! - przywitałam się ze Sky.
- No hej. - odpowiedziała.
Nie mogłam się doczekać aż wysiądziemy z samochodu, żeby pogadać z rudzilcem sam na sam.
Gdy już wszyscy wysiedliśmy, stanęliśmy pod "Papa's Pizza"*. Mama z Natem weszła do środka, a ja zatrzymałam dziewczynę, żeby ze mną chwilę pogadała.
- Jak to było z tym Marcusem? - rozpoczęłam rozmowę.
- O Jezu.. a co ciebie to interesuje? To chyba raczej moja sprawa. - parsknęła chamsko.
- Słuchaj słoneczko, chyba nie chcesz zepsuć kolacji naszym rodzicom swoim tandetnym humorkiem? - wskazałam na stolik, przy którym usiedli.
- Pewnie, że nie. No chyba, że ty czegoś nie zrozumiesz. Odczep się albo srogo pożałujesz.
- No rzeczywiście, bardzo pożałuję. - roześmiałam się.
- Odpuść sobie Marcusa. I tak nigdy na ciebie nie spojrzy paszteciku. - odezwała się z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
Stanęłam dosłownie nad nią, a że była dwadzieścia centymetrów mniejsza, śmiesznie to wyglądało.
- Albo się wyciszysz, albo to ty zaraz będziesz płakać. - skrzyżowałam ręce pod piersiami.
- Dawaj sam na sam, jak jesteś taka odważna.
- Nie chcę mieć takiego obitego ryja jak ty od urodzenia. - odwróciłam się i weszłam do środka pizzeri.
Usiadłam koło mamy, a ta zdzira nadal była na dworzu.
- Czemu nie przyszła z tobą Sky? - spytał się jej ojciec.
- Powiedziała, się źle czuje i chce zostać na chwilę sama. - odrzekłam.
Po chwili do restauracji weszła ta łamaga i usiadła obok Neta. Minę miała makabryczną. Śmieszna jest ta dziewczyna. Ma rude włosy, więc pewnie każdy się z niej śmieje. Nie współczuję jej nawet.
*Magia czasu*
Jesteśmy w końcu w domu.
- Ej, co Sky przez cały czas miała taką dziwną minę na tym spotkaniu? - spytała mama.
- Powiedziała, że chce się ze mną bić, a ja nie chciałam. - powiedziałam prawdę.
- Naprawdę? Dlaczego chciała się z tobą bić? - zmartwiła się kobieta.
- Chodziło mniej więcej o Marcusa. - odparłam.
- Marcusa? I ona z nim chodzi? - podpytała się.
- Nie, ona z nim zerwała. To znaczy on z nią chyba.
- Aha a teraz tego żałuje?
- Nie wiem.. Zapytaj się jej.
- Wtedy jak była u ciebie Diana, też mówiliście o Marcusie. Czyżby twoja przyjaciółka się w nim zakochała?
- Sama już nie wiem co i do kogo czuje, ale poza tym ma chłopaka, Davida.
- To w takim razie komu się podoba Marcus? - wypowiedziała te słowa, a ja od razu zrobiłam się cała czerwona.
- Ja tam nie wiem... Muszę iść się umyć i idę spać dobranoc. - pożegnałam się z mamą.
- Czyli tobie tak?
- Mamo!!! - krzyknęłam już będąc na schodach.
- No co, to jest ciekawe. - zaśmiała się na cały dom.
Poszłam do łazienki, umyłam się, pouczyłam trochę na jutrzejszy dzień i poszłam do łóżka spać.
Aaa!!! Dziękuję wam za wszystko!! Za to że jesteście tak mega aktywni ❤
CZYTASZ
✓ Make You Believe In Love | M&M
Fanfiction- Jakiś problem? - Problemem jest ta dziewczyna. - O, a moim problemem jest to, że tu stoisz i mnie wkurwiasz - prychnął chamsko. #280 w FANFICTION - 11 grudnia 2017