Marcus również wziął w dłoń kołdrę i poduszkę, i położył się koło mnie. Tym razem przeszłam na łóżko, bo było wolne, a jego zostawiłam na podłodze.
- Nie chodź tak za mną. - odezwałam się, gdy chciał ponownie wejść na łóżko.
Jednak dokończył tą czynność i leżał koło mnie. Nie rozumiał prostego słowa, że nie chcę. Po chwili popchnęłam go tak, że leżał już na ziemi.
- Przecież to był żart! - krzyknął Mac.
- Jakoś nie śmieszny. - parsknęłam chamsko.
- Przecież wiesz, że cię kocham najmocniej na świecie. Jesteś dziewczyną, która pozwala mi zapomnieć o problemach, które mi towarzyszą. Uwielbiam spędzać z tobą czas, bo dzięki temu jestem szczęśliwy. Kocham twoje wady i zalety, jeśli tego nie rozumiesz to nie wiem jak mam do ciebie dotrzeć. Jedynie co chcę ci powiedzieć to
kocham cię, Vanneso Smith i nigdy nie przestanę.Nic nie powiedziałam. Widać było jak blondynowi zbierają się łzy w oczach, gdy wypowiadał ostatnie słowa. Jednak nie pozwoliłam mu odejść:
- Kocham cię Marcus... za twoją szczerość i nie tylko.
Nadal patrzył na mnie, wgapiony w moje oczy. Po moim policzku popłynęła łza, a Marcus mnie przytulił.
- Nie lubię takich kłótni. - oznajmił Mac.
- Zgadzam się z tobą. - pocałowałam go w usta.
Żeby nikt nas nie zobaczył, przykryliśmy się kołdrą. Jego włosy odrobinę przeszkadzały, ponieważ nie miał związanych i cały czas wchodziły mi do buzi, przy całowaniu.
Poszliśmy spać, to była godzina koło 4 w nocy, ale jeszcze oglądaliśmy film "3 metry nad niebem".
Po chwili poszliśmy spać.
Następnego Poranka
- Co mi się, aż tak przyglądasz? Mam coś na twarzy? - zaśmiałam się jeszcze zaspana.
- Lubię się na ciebie patrzeć. - oznajmił Marcus, przytulając mnie.
Zadzwonił mój telefon, leżący na szafce nocnej, to musiałam wstać i odebrać. Była to moja mama.
- Cześć, córeczko. Dobrze się bawisz? - spytał głos przez telefon.
- Tak jest na prawdę super! - odpowiedziałam z podekscytowaniem.
- Aha.. a za ile dni wracasz?
- 18 listopada chłopaki mają ostatni koncert.
- No dobrze to już kończę, bo się spieszę. - pożegnała się kobieta.
- Kto dzwonił? - spytał Mac.
- Mama, a kto inny by mógł do mnie zadzwonić?
- No nie wiem, tylko się pytam. - odrzekł. - Idziemy na dół na śniadanie?- Tak, no możemy iść. - odpowiedziałam. - Ale daj mi buzi.
Marcus dał mi jednego buziaka i znowu się położył.
- Jeszcze chce. - oznajmiłam.
Marcus obsypał mnie teraz milionami buziakami.
17 listopada
Jesteśmy w Helsinkach. Przez te ostatnie dni w Berlinie nic się nie wydarzyło, aż tak ciekawego. Przyjechaliśmy tutaj wczoraj , ale gdy zameldowaliśmy się w hotelu każdy poszedł spać po męczącej podróży, a dzisiaj mieliśmy iść zwiedzać miasto. Bliźniaki byli tu zapewne kilka razy, ale ja i Diana nigdy nie byliśmy.
Ja wstałam kilka minut po ósmej, a ku mojemu zdziwieniu każdy już wstał, ale przynajmniej się wyspałam.
Po śniadaniu, wszyscy się ubraliśmy dość ciepło i wyszliśmy z apartamentu na miasto.
Stwierdziliśmy, że jak na 7 osób to wszyscy się pogubimy, więc rozdzieliliśmy się, tak że byłam z Marcusem.Poszliśmy w stronę portu.
- Musimy pójść jeszcze dzisiaj na te łódeczki. - uparł się Mac.
- Jeszcze dzisiaj? Co ty chcesz? Po ciemku płynąć? - zdziwiłam się.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - objął mnie jedną ręką. - Będzie bardziej romantycznie.
- Ach ty mój romantyku. - skomentowałam śmiejąc się.
- Wiesz, że nigdy tu nie byłem? - przysiadł na ławce, ciągnąć mnie za rękę.
- Naprawdę? To teraz sobie pozwiedzamy.
- Fajnie jest tak jeździć po całej Europie, ale czasem to jest strasznie męczące. - trzymał mnie za rękę i gładził kciukiem jej wierzch. - Uwielbiam poznawać ludzi...
- Szczególnie te ładne fanki. - przerwałam mu.
- Czy tobie to trzeba powtarzać codziennie, że tylko na tobie mi zależy? - wydarł się. - Nie wytrzymam już te... - pocałowałam go, żeby już nie gadał tych zbędnych bzdur.
- To mi się podoba. - spojrzał na mnie zadziornie, ale dłużej się nie całowaliśmy, bo jakoś nie przepadam być w centrum uwagi, jeszcze na dodatek całując się na ławce w samym środku miasta.
Wstaliśmy i poszliśmy do Pizzerii, na jakikolwiek obiad.
- Ja płacę. - odparłam.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz.. Chłopak powinien stawiać dziewczynie obiad czy kolację, a nie ona jemu.. - wytłumaczył.
- Takie osoby nazywane są "dżentelmenami".
- No czyli ja w pełni się zgadzam. - przejechał ręką po swoich rozpuszczonych włosach.
- No jasne. - zaśmiałam się.
Pod wieczór gdy już zbliżał się zachód słońca, poszliśmy w stronę portu i wsiedliśmy na małą łódeczkę.
Słońce odbijało się na powierzchni wody. Chłopak miał naprawdę rację, dodaje to lekkiego romantyzmu. Przez cały czas trzymał mnie za rękę i patrzył mi się w oczy, próbując rozszyfrować czy mi się podoba. Oparłam się o jego ramię i patrzyłam w wodę zamyślona.
Gdy już wysiedliśmy z łódki, skierowaliśmy się w stronę hotelu. Za każdym razem gdy widzę ten hotel z daleka, odbiera mi mowę. Jest wykonany cały ze szkła i ma chyba z 12 pięter. Nasz pokój miał 5 łóżek. Jedno dla każdego, ale oczywiście bliźniaki tego i tak nie rozumieją, a że Marcusowi jest nie wygodnie.. zrobiliśmy renowację pokoju. On koło mojego łóżka przyłączył swoje, a Tinus koło Diany, a Emma była po środku nas rozdzielając.
Wkąpaliśmy się, a ja dałam pomysł abyśmy wszyscy obejrzeli jakiś fajny film. Był nim "aż do kości".
Spać położyliśmy się dość późno. Emma zasnęła w połowie filmu, a my zasnęliśmy po 2:00.
CZYTASZ
✓ Make You Believe In Love | M&M
Fanfiction- Jakiś problem? - Problemem jest ta dziewczyna. - O, a moim problemem jest to, że tu stoisz i mnie wkurwiasz - prychnął chamsko. #280 w FANFICTION - 11 grudnia 2017