- Gdzie jest ten mały pożeracz żurawiny? - zapytał Leon, kiedy w poniedziałkowy poranek zszedł do kuchni na śniadanie.
- Nakarmiłam go i poleciał do łazienki, pewnie śpi w szafce z ręcznikami. - odpowiedziała dziewczyna, wkładając talerz do zlewu. - Śniadanie masz w lodówce, ja się idę ogarnąć.
Marinette poszła się ubrać, a chłopak zabrał się za jedzenie naleśników, rozmyślając w międzyczasie o dzisiejszym dniu. Dawno niczego nie przeskrobał, na co w sumie nie bardzo miał czas. Wiadomo, bohaterskie obowiązki i tak dalej, ale w najbliższym czasie postara się to nadrobić, już nawet wie w jaki sposób.
Początek szkoły to początek mąk i innych problemów. Gdyby mógł wybierać, to wolałby być przez cały czas bohaterem, niż uczniem.
Odstawił pusty talerz do zlewu i zaczął szukać swojego kwami. Wszedł do łazienki znajdującej się na parterze i nawoływał:
-Duusu? Gdzie jesteś? - nie usłyszał żadnej odpowiedzi. - Musimy już iść. - nadal nic. - Nie wygłupiaj się, zaraz się spóźnimy. - rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu i podszedł do jednej z szafek znajdującej się przy lustrze, z której dochodziły ciche odgłosy. Delikatnie otworzył drzwiczki i to, co ujrzał, troszkę go rozczuliło. - Ooo. - wydał z siebie dźwięk zachwytu. Mały paw spał lekko zagrzebany w błękitnym ręczniku, mrucząc coś o swojej ukochanej żurawince.
Wziął kwami delikatnie w dłonie, tak, żeby go nie obudzić, zaniósł do salonu i schował do torby na książki, w której miał przygotowaną osobną przegródkę. Włożywszy Duusu do środka, chciał jeszcze wyciągnąć z kuchennej szafki przysmak dla małego pawia, ale nie znalazł ani jednej paczki.
- Gotowy? - usłyszał za plecami głos siostry. Ubrana była w czerwoną, zwiewną sukienkę.
- Tak, możemy iść. - odpowiedział. - Po drodze wejdziemy do sklepu, suszona żurawina się skończyła. Pójdziemy do tego przy piekarni, bo w tym na naszym osiedlu ekspedientka patrzy się na mnie tak, jakbym miał poważne problemy z pęcherzem. Dziwnie się wtedy czuję.
Dziewczyna zaśmiała się z rzekomej przypadłości brata. Mieli jeszcze całkiem sporo czasu do rozpoczęcia zajęć, dlatego się zgodziła. Idąc do szkoły, głowę chłopaka zaprzątała jedna myśl, a w zasadzie było to pytanie, które musiał zadać Marinette.
- Tak właściwie, to gdzie są rodzice? Dawno ich nie widziałem.
- Wyjechali, nie wspominałam o tym? - chłopak zaprzeczył ruchem głowy. - Zapomniałam. - uśmiechnęła się przepraszająco. - Mamy wolną chatę prawdopodobnie do listopada.
- I ty mi to mówisz dopiero teraz?! - oburzył się.
- Tak jakoś wyszło. Po prostu rodzice nie chcieli, żebyś znowu coś odwalił. - wytłumaczyła.
- No tak, mogłem się tego spodziewać. - mruknął niezadowolony, na to, że ich rodzice nie mają w ogóle do niego ani krzty zaufania.
Weszli do sklepu, w którym chłopak zaopatrzył się w co najmniej dwudniowy zapas suszonej żurawiny. Resztę drogi do szkoły pokonali dość szybko, gawędząc wesoło. Od przekroczenia bramy szkolnego dziedzińca zaatakowały ich krzyki.
- Akuma? - szepnął do ucha dziewczyny.
- Wątpię. - złapała Leona za nadgarstek i pociągnęła w stronę odgłosów. Podeszli do Alyi, która stała w sporym tłumie gapiów i wszystko nagrywała. - Hej, co tu się dzieje?
CZYTASZ
Nowi Bohaterowie ||Miraculous|| ✔
FanfictionW Paryżu pojawiają się nowi bohaterowie, którzy pomagają Biedronce i Czarnemu Kotu w jego obronie. #84 w kategorii Fanfiction 15.11.2017r.