Było im trochę smutno, że rodzice nie wrócą na święta. Ten czas zawsze spędzali całą rodziną. Razem przystrajali choinkę, razem gotowali i razem piekli przeróżne słodkości; począwszy od zwykłych kruchych ciastek, a skończywszy na babeczkach wypełnionych płynnym karmelem.
Do świąt zostało jeszcze niespełna cztery tygodnie, dlatego już teraz wzięła się za robienie prezentu dla brata. Postanowiła uszyć mu kurtkę, którą zaprojektowała późnym latem. Była to zwykła, czarna kurtka na suwak z dużym, pawim piórem, narysowanym przez chłopaka. Marinette stwierdziła, że to będzie dla niego idealny prezent. Czym prędzej postanowiła się zająć szyciem, dlatego chciała przeszukać wszystkie swoje zapasy materiału.
Jak na złość czarnego materiału jej akurat zabrakło. Jęknęła przeciągle, bo ani jej się śniło opuszczać ciepłego domu. Jednak w zaistniałej sytuacji musiała to zrobić. Ubrała się grubo, po czym wyszła na ten niemiłosierny ziąb.
Tamtego roku zima zawitała do Paryża nieco wcześniej niż zazwyczaj. Wszystkie ulice, chodniki, drzewa i dachy były pokryte grubą warstwą białego puchu. Marinette lubiła taki zabielony krajobraz, jednak tamtego sobotniego popołudnia wzdrygnęła się na ten widok, przypominając sobie, jak Léon był opętany przez Władcę Ciem. Podczas jego ataku miasto wyglądało identycznie.
Przemierzała ośnieżone ulice, nucąc piosenkę, która od dobrych siedmiu lat nie potrafi opuścić jej myśli. Obcasy jej czarnych butów wystukują rytm zgodny z melodią wydobywającą się z ciała dziewczyny. Utwór, który podśpiewywała, zawsze przyprawiał ją o dobry nastrój, a poza tym, odkąd tylko poznała tę piosenkę, od razu skojarzyła jej się z grudniem i śnieżną pogodą.
Paryż przed świętami jak zwykle zachwycał. W pozostałe miesiące w roku można było podziwiać miliony świateł ozdabiających francuską stolicę. Jednak w grudniu oprócz żółtych i białych świateł ulicznych latarni, władze miasta przystroiły ulice i urzędowe budynki sznurami kolorowych żaróweczek, przez co wszystko wyglądało magicznie i bajecznie.
Wieżyczka zegarowa ratusza była ozdobiona niezliczonymi, czerwonymi światełkami, przez co Marinette skojarzyło się to z rojem biedronek przywracających wszystko do porządku po bitwie przeciwko kolejnemu wysłannikowi ich nemezis.
Dziewczyna szalała między półkami w swoim ulubionym sklepie z przyborami krawieckimi i zapełniała swój koszyk przeróżnymi rzeczami. Kupiła kilka metrów czarnej tkaniny, ozdobne nici w różnych opalizujących kolorach. Barwne szpule odznaczały się na czarnym materiale. Dziewczyna stwierdziła, że złoto, fiolet i kobalt idealnie ze sobą współgrają i będą tworzyć piękne pawie pióro, które własnoręcznie wyszyje. Wzięła jeszcze trzy szpule zielonej nici i poszła zapłacić za swoje zakupy.
🔺🔻🔺
- Marinette! - zawołano do niej po imieniu.
Dziewczyna obejrzała się za siebie w stronę znajomego głosu i zauważyła dwóch swoich przyjaciół. Nino biegł kilka metrów przed Adrienem.
- O co chodzi, Nino? - zapytała, gdy chłopak podbiegł do niej i zgiął się w pół, podpierając na kolanach, by złapać oddech.
- Błagam, pomóż mi. - jęknął bezradnie. - Chodzi o Alyę.- Coś jej się stało? - spanikowała.
- Nie, nic. - zaczął machać dłońmi na wszystkie strony. - Chodzi o to, że chciałem się jej zapytać, czy zostanie moją dziewczyną, ale nie mam bladego pojęcia, jak mam się do tego zabrać. - wziął kilka głębszych wdechów. - Adrien jest w tych sprawach beznadziejny, więc specjalnie biegam po mieście, żeby cię znaleźć.
- Mogłeś zadzwonić, geniuszu. - zachnęła.
- Nie wzięłaś telefonu, geniuszu. - odgryzł się delikatnie.
- Dobra, chodź, pomogę ci, ale najpierw muszę to zanieść do domu. - wskazała brodą na papierową torbę trzymaną w rękach.
- Daj, nie będziesz tego nosić. - szatyn prawie wyszarpał przyjaciółce zakupy. - Adrien, nieś to. - wepchnął chłopakowi torbę w ręce.
Przez całą drogę do domu dziewczyny Nino cały czas żywo gestykulował, a usta nie zamykały mu się nawet na sekundę. Znała go dość długo i musiała stwierdzić, że dopiero pierwszy raz w życiu widziała go aż tak bardzo zdenerwowanego.
Gdy tylko szatyn dał jej dojść do słowa, zaproponowała, żeby iść na lodowisko, które niedawno zainstalowali na placu przy wieży Eiffla.
🔺🔻🔺
Chłopak nie chciał iść tam tylko z Alyą, więc poniekąd zmusił do towarzyszenia mu Marinette i Adriena. Dziewczyna niechętnie tam z nimi poszła, bo przecież nie potrafiła jeździć na łyżwach. Nigdy się nie nauczyła, bo zwyczajnie się bała.
Jeździła niepewnie, cały czas kurczowo trzymając się bandy. Chwiejnie stawiała nogę za nogą. Klęła w myślach na to, że dała się wciągnąć w tak niebezpieczne miejsce.
- Idzie ci coraz lepiej, Marinette. - Adrien zahamował tuż przy niej.
- Nie dobijaj mnie. - jęknęła. - Po co ja się w ogóle na to zgodziłam.
Złapała równowagę i się zatrzymała. Spojrzała przed siebie na parę okularników kręcącą się pośrodku lodowiska i nie mogła stwierdzić czy już są razem, czy jeszcze nie. Jedno wiedziała na pewno - było jej zimno i chciała wracać do domu.
Marinette odbiła się jedną łyżwą od tafli białego i zarysowanego już głębokimi bruzdami lodu, a gdy tylko myślała, że wszystko pójdzie dobrze i cało wróci do domu, stało się na odwrót.
Fiołkowooka straciła równowagę, a że Adrien stał najbliżej niej, złapała się go jak ostatniej deski ratunki, ciągnąc w dół za sobą. Marinette miała poniekąd miękkie lądowanie. Dziewczyna wpadła w zaspę śniegu, który skumulował się przy bandzie lodowiska. Adrien, nie mając pojęcia, co tak naprawdę zaszło, zawisł nad dziewczyną, opierając się dłońmi po obu stronach jej głowy.
Agreste stracił kontakt z rzeczywistością, gdy tylko zatracił się w jej niesamowitych, tak bardzo znajomych dla niego, oczach Marinette. Tęczówki dziewczyny wyrażały szok i nieco zmieszania, a mimo to nawet nie odważyła się drgnąć choćby powieką, samej tonąc w niespotykanej zieleni jego oczu. Gdzieś w głębi bała się tego, że jeszcze do końca się w nim nie odkochała.
Blondyn wbrew swojemu zdrowemu rozsądkowi zaczął przybliżać milimetr po milimetrze swoją twarz do jej. Marinette kątem oka zauważyła, jak ich przyjaciele się całują. Dziewczyna położyła palec wskazujący ukryty w czarnej rękawiczce na policzku chłopaka, przekręcając jego twarz w kierunku nowo powstałej pary.
Zielonooki wstał i pomógł stanąć na nogi swojej przyjaciółce. Oboje otrzepali się z białego puchu pokrywającego po części ich ubranie, po czym podjechali na łyżwach Alyi i Nina, gratulując im tego, że zostali nareszcie parą.
- To teraz wasza kolej, stary. - szatyn klepnął Adriena w ramie i zaczął się śmiać z jego zmieszania.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - oboje szybko zaprzeczyli.
CZYTASZ
Nowi Bohaterowie ||Miraculous|| ✔
FanfictionW Paryżu pojawiają się nowi bohaterowie, którzy pomagają Biedronce i Czarnemu Kotu w jego obronie. #84 w kategorii Fanfiction 15.11.2017r.