9| Znowu rudy

2.1K 179 236
                                    

Od pojawienia się Pawia minął prawie miesiąc. Sierpień trwał już w najlepsze, co za tym idzie, kończyły się wakacje i wielkimi krokami zbliżał się rok szkolny, na którego przyjście nikt nie był gotowy.

Władca Ciem wysyłał Akumy coraz częściej, dlatego Strażnik Miraculi postanowił aktywować kolejne z nich. Musiał się dobrze zastanowić, którą z tych niezwykle cennych biżuterii aktywować i wręczyć nowemu wybrańcowi. Nie mógł popełnić błędy, bo zbyt wiele by go to kosztowało.

🔺🔻🔺

Po południu chłopak udał się na dodatkowe zajęcia z malarstwa. Tematem prac miał być portret. Bez wahania wyjął ołówek z torby i zaczął kreślić na płótnie szkic twarzy ukochanej. Bez reszty zatracił się w myślach o tej dziewczynie. Kocha ją odkąd pamięta, ale jakoś nigdy nie miał odwagi jej tego wyznać. Bał się. Bał się odrzucenia, wyśmiania, poniżenia. Raz próbował powiedzieć jej, co do niej czuje, ale nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze.

Zaczął wypełniać szkic farbą, największy problem stanowiło dobranie koloru oczu. Jej tęczówki miały niespotykany odcień błękitu; z zewnątrz były prawie białe, a im bliżej źrenic, tym były ciemniejsze z małymi, fioletowymi plamkami. Długo mu zajęło mieszanie kolorów, ale kiedy skończył, efekt był niesamowity. Idealnie odwzorował jej bladą cerę, lekko rumiane policzki, malinowe usta i te niespotykane nigdzie indziej oczy. Zadowolony z rezultatu nastolatek po skończonej pracy zaczął pakować swoje przybory z powrotem do torby.

Z podziwem i rozmarzeniem spojrzał na swoje dzieło.

Jest taka idealna. Dlaczego ona mnie nie dostrzega?

Z ciężkim sercem zdjął portret ze sztalugi i wyszedł z sali.

Dziwnym zbiegiem okoliczności i dziewczyna uczęszczała na wakacyjne zajęcia ze sztuki, tylko do innej grupy.

Chłopak wychodząc z sali miał to szczęście, że mógł podziwiać jej plecy. Biała sukienka w fioletowe kwiaty idealnie podkreślała każdy jej atut.

Mam nadzieję, że kiedyś będzie moja, pomyślał i kiedy zniknęła za rogiem, westchnął ciężko i poszedł w stronę wyjścia z budynku. Będąc już na dziedzińcu, spojrzał w niebo i z bólem serca stwierdził, że po słonecznym poranku nie zostało zbyt wiele. Świecące od kilku dobrych dni słońce teraz ledwo wyłaniało się spod ciężkich, prawie granatowych nimbusów. W oddali było też słychać dudnienie grzmotów. Pomimo że był już młodym mężczyzną, panicznie bał się burzy. Sam dokładnie nie wiedział skąd u niego taki lęk, ale zapewne brało się to gdzieś ze środka. Pierwotny instynkt przetrwania dawał o sobie w takich momentach znać.

Ruszył biegiem do domu, co było głupotą, bo przecież podczas wyładowań nie powinno się tego robić. Biegł, ile miał sił w tych swoich wątłych nogach, trzymając pod pachą portret namalowany na zajęciach i modląc się, by nie zaczęło lać. Na jego szczęście rozpadało się, dopiero gdy zamknął za sobą drzwi od domu. Z ciężko kołatającym sercem zsunął się po drewnianej powierzchni drzwi i usiadł na pokrywających podłogę panelach imitujących orzechowe deski. Oddychał ciężko i nierówno, wziął kilka głębokich wdechów i wstał, chwiejąc się na wyczerpanych długim wysiłkiem fizycznym kończynach. Powolnym krokiem poszedł do swojego pokoju.

Pomieszczenie nie było duże, miało może dziesięć metrów kwadratowych, jasnozielone ściany i czarną wykładzinę na powierzchni całej podłogi. Pod dużym oknem znajdowało się wąskie, jednoosobowe łóżko. W pokoju znajdowała się również duża, staromodna szafa i biurko, nad którym znajdowały się szkice i malunki przedstawiające ciemnowłosą dziewczynę.

Kolejny raz tego dnia westchnął rozmarzony, spoglądając z uwielbieniem na wiszące przed nim dzieła, przedstawiające jego ukochaną. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się gdzie powiesić najnowszy obraz. Był zdecydowanie najładniejszy ze wszystkich jego prac, dlatego chciał go jakoś odpowiednio wyeksponować, dlatego zaczął wszystkie dzieła przewieszać, robiąc idealne miejsce pośrodku zbiorów. Powiesił portret na ścianie, popatrzył na niego jeszcze chwilę maślanymi oczami. Zmęczony całym dniem padł na łóżko i zasnął.

Noc przyniosła piękny sen z jego ukochaną w roli głównej. Niestety, wszystko, co dobre szybko się kończy. Nie miał ochoty wstawać z łóżka, ale kiedyś musiał to zrobić. Poranna toaleta przebiegła szybko i sprawnie, śniadanie również przebiegło bez zbędnych przygód, które czasem się mu przytrafiają. Odstawił talerz do zlewu i pożegnawszy się z mamą, zabrał swoje przybory i ruszył do jednego z paryskich parków. Nie byłby sobą, gdyby po drodze nie zaprzątała mu głowy pewna ciemnowłosa piękność.

Wtem spostrzegł, że kawałek drogi przed nim na chodniku leży bezradnie siwowłosy starzec o chińskich rysach twarzy. Nikt nie raczył pomóc temu biedakowi, każdy mijał go obojętnie, nawet na niego nie patrząc. Chłopak podbiegł szybko do niego, pomógł biedakowi stanąć na nogach i podał laskę.

- Wszystko w porządku, proszę pana? - zapytał zatroskany nastolatek.

- Teraz tak. - odpowiedział starzec z wdzięcznym uśmiechem. - Dziękuję ci bardzo.

Chłopak zaproponował odprowadzenie, ale starzec definitywnie odmówił.

Poszwendał się jeszcze chwile po mieście, ale jakoś stracił chęć do rysowania, dlatego wrócił do domu. Usadowił się wygodnie przed biurkiem na obrotowym krześle. Włączył komputer, a jego wzrok zamiast na monitor padł na małe, drewniane, kanciaste pudełko znajdujące się tuż przed nim.

To raczej nie należy do mnie, pomyślał.

Jednak ciekawość zwyciężyła i z wahaniem otworzył brązową szkatułkę. W środku znajdował się złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie lisiego ogona. Niepewnie wziął biżuterię do ręki i podszedł do lustra. Drżącą dłonią włorzył łańcuszek przez głowę. Zapiąwszy biżuterię oślepiło go jaskrawe, pomarańczowe światło.

Odzyskawszy zdolność ostrego widzenia, zauważył latającą przed jego twarzą małą, rudawą kulkę z dużą głową i ogonkiem.

- O nie, znowu trafił mi się rudy. Dlaczego, Mistrzu? - lamentowało latające stworzonko. - Czy aż tak mnie nienawidzisz, że znów pokarałeś mnie rudym? Litości. No tak, w końcu kto inny ma dostać Miraculum Lisa, jak nie rudy. Gdybym nie był nieśmiertelny, to właśnie skończyłbym ze sobą.

- Ekhm. - odchrząknął nadal zszokowany chłopak. - Kim lub czym ty jesteś?

- Jestem Trixx, od dziś niestety twoje kwami, a ty rudzielcu, od dziś zostałeś nowym pomagierem Biedronki, bla, bla, bla i tak dalej. Teraz wymyśl sobie hasło do przemiany. - wyjaśnił po łebkach.

- Umm, Trixx, przemiana? - wypowiedział niepewnie.

- Nie ma co, kreatywnie. - zaśmiało się kwami, zanim zostało wciągnięte do lisiego ogona.

Chwilę później zamiast Nathaniëla na środku pokoju stał nowy obrońca Paryża - Lis.

Jego kostium stanowił standardowy lateksowy kostium koloru pomarańczowego, sztuczne lisie uszy i długi ogon. W poprzek pleców miał zamocowany złoty flet.

Nowi Bohaterowie ||Miraculous|| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz