42| Gabi jest na haju

1.7K 158 218
                                    

Ranek przyniósł Adrienowi niechęć do życia, a przede wszystkim do opuszczania ukochanego łóżka. W takie dni, jak tamten chłopak czasem zastanawiał się nad tym, które uczucie jest silniejsze, to którym darzy Biedronkę, czy to, którym obdarza swoje nadzwyczaj wygodne łóżko. Oczywiście wszelkie wątpliwości mijają, gdy tylko młody Agreste pomyśli o pięknych fiołkowych oczach zamaskowanej piękności.

Adrien umył się i spakował do szkoły, po czym zszedł na śniadanie, które jak zwykle jadł powoli, nigdzie się nie spiesząc. I tak był odwożony do placówki przez Franka, potocznie nazywanego przez niego Gorylem, który był jego kierowcą i osobistym ochroniarzem.

- Dzień dobry, synu. - dziwnie wesoły ton Gabriela rozniósł się po całym pomieszczeniu.

- Dzień dobry, tato. - odparł niepewnie.

W ogromnej jadalni, która blondynowi zawsze kojarzyła się z jakimś starożytnym, greckim mauzoleum, wyłożonym od podłogi aż po sufit białym marmurem, przecinanym czarnymi, licznymi żyłkami panowała przez chwilę cisza, podczas której Adrienowi zdawało się, że słyszy jakieś mruczenie, łudząco przypominające nucenie.

Uważnie przyjrzał się rodzicowi i zauważył coś, czego już dawno u niego nie widział. Wielki, gburowaty, ponury i zazwyczaj mało towarzyski Gabriel Agreste się uśmiechał. Co prawda ten uśmiech nie był szerokim rozciągnięciem ust, a jedynie ledwo zauważalnym grymasem na twarzy projektanta.

Ostatni raz widział swojego ojca w takim stanie, gdy była z nimi jeszcze Aurelia. Adrien był w niemałym szoku, oglądając go takiego. W którejś chwili przyłapał się na myśli, o tym, że starszy projektant jest po prostu pod wpływem jakichś twardych narkotyków. A może to on sam był odurzony jakąś substancją? Albo ostatni atak Akumy pozostawił w jego głowie zamęt i jedynie to jest jakaś halucynacja?

Prawda była taka, że Agreste późnym wieczorem dnia poprzedniego dostał telefon od pewnej kobiety, co sprawiło, że od rana ćwierkał sobie wesoło niczym skowronek.

- To, co tam u ciebie, Adrienie? - zapytał, zabierając się za posiłek. - Jak tam twoje sprawy sercowe?

- Słucham? - nastolatek nie był pewien, czy aby dobrze usłyszał.

- Pytam się, czy masz jakąś dziewczynę. - poprawił swoje okulary i upił łyk kawy z porcelanowej filiżanki.

- Um, nie? - to bardziej brzmiało jak pytanie niż odpowiedź.

- A szkoda powinieneś już jakąś mieć. - spojrzał na niego. - Córka sąsiadów wydaje się bardzo miłą młodą damą i czy to czasem nie ona wygrała mój konkurs na melonik? - zainteresował się.

- Tak, to ona. - odparł zgodnie z prawdą. - Ale tato, Marinette to tylko przyjaciółka.

- Szkoda. - mruknął nieco niezadowolony. - Chciałbym mieć tak utalentowaną synową. Twoja mama by ją pewnie bardzo polubiła.

Tylko że mamy nie ma.

🔺🔻🔺

Od wczesnych godzin porannych w hotelowym apartamencie królewskim roznosił się dźwięk płaczu i innych lamentów wydobywających się z ciała niebieskookiej blondynki. Była tak załamana, iż nawet nie dbała to to, że na czerwonej, jedwabnej poszewce poduszki, w którą uparcie wciska twarz, zostają nie tylko ślady łez, ale i rozpuszczonego przez nie obfitego makijażu. Nikt nie wiedział, dlaczego córka burmistrza jest w takim stanie. Nikt poza nią i niewielkim przedmiotem schowanym pod poduszką.

- Pszczółko moja mała, powiedz mi, co ci się stało. - Andre Bourgeois siedział na łóżku dziewczyny i próbował wydusić z niej powód jej zachowania.

Nowi Bohaterowie ||Miraculous|| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz