Biedronka stanęła na krawędzi dachu. Myślała, że będzie sama, jednak po drugiej stronie budynku spostrzegła postać czarno ubraną, stojącą do niej tyłem.
Podeszła po cichu do swojego partnera i zaczęła się mu intensywnie przyglądać. Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie miała okazji, żeby coś takiego zrobić. Zawsze denerwował ją do tego stopnia, że jedyne, co mogła zrobić, to odwrócić wzrok od tego zuchwałego i narcystycznego Kocura.
Blade światło Księżyca, rzucające srebrzystą poświatę na wszystko dookoła oświetlało sylwetkę chłopaka. Przejechała wzrokiem wzdłuż ciała chłopaka i choćby nie wiadomo jak się przed tym wzbraniała, musiała przyznać, że ma się czym pochwalić. Zatrzymała oczy w pewnym miejscu, wyobrażając go sobie bez bohaterskiego stroju.
Dziewczyno, o czym ty myślisz?
- Wiem, że mam boskie ciało. - zaczął prężyć swoje mięśnie na wszystkie możliwe sposoby, przyjmując przy tym przeróżne pozy godne kulturystów.
- Chciałbyś. - prychnęła, podchodząc do niego.
- To dlaczego czułem twój wzrok na moich pośladkach, kochanie? - zbliżył swoją twarz do jej. Jego głupkowaty uśmiech świadczył o tym, iż chłopak czuł, że jest na wygranej pozycji.
- W-wcale nie. - szybko zaprzeczyła, trochę za szybko.
Chłopak owinął swoim ogonem talię Biedronki i pochylił się nieco nad nią. Jego dłoń spoczęła na policzku dziewczyny. Kciukiem głaskał ją w miejscu kości jarzmowej, a pozostałe palce łaskotały delikatnie jej kark, przyprawiając ją o przyjemne dreszcze, rozchodzące się wzdłuż kręgosłupa.
- Kocham cię, Biedronsiu. - wyznał szeptem, patrząc w te jej niesamowite oczy, które mimowolnie wydawały mu się niezwykle znajome.
Marinette przez to wyznanie łzy zaczęły napływać do oczu, a żuchwa niekontrolowanie drgać. Przytuliła się do niego.
- Tak bardzo cię przepraszam, że na razie nie jestem w stanie ci odpowiedzieć tym samym. - wyłkała.
Blondyn otoczył ją ramionami i przycisnął do swojego ciała. Złożył kilka czułych pocałunków na czubku jej głowy. Głaskał jej plecy, żeby się uspokoiła. Sam nie był w stanie stwierdzić, ile jeszcze da radę wytrzymać bez niej.
🔺🔻🔺
Nathaniël od dobrego tygodnia zastanawiał się, co takiego dzieje się z Lilą. Dziewczyna chodziła jakaś przybita i mało mówiła. Martwił się o nią, bo nie chciała mu powiedzieć, co takiego ją gryzie. Chłopak nie był ślepy, widział, że z jego dziewczyną nie jest za dobrze. Nie naciskał jednak na nic, twierdząc, że jeśli sama będzie chciała, to mu powie, dlaczego tak się zachowuje.
Tamtego dnia byli umówieni, chłopak chciał ją zabrać do kina na film, o którym kiedyś ciągle mówiła. Miał nadzieję, że przed lub po seansie powie mu, co ją tak gryzie.
Poprawił ubranie oraz włosy i był gotowy do wyjścia.
- Dziwię się, że jeszcze cię nie zostawiła. - dogryzło kwami.
Trixx siedział przed lustrem wiszącym nad jasną komodą i pożerał precel za preclem.
- Dziwię się, że jeszcze się nie udławiłeś. - mruknął chłopak, nie zwracając większej uwagi na miniaturowego liska.
Przed wyjściem z domu sprawdził, czy ma wszystko, a kwami schował pod swój zielony sweter, podkreślający jego nietypowy kolor włosów.
🔺🔻🔺
Autobusem dojechał na przed kino, w którym umówił się ze swoją dziewczyną. Po drodze kupił w kwiaciarni czerwoną różę. Nie znalazłszy jej nigdzie, postanowił poczekać na nią przed budynkiem. Miał nadzieję, że jego dziewczyna się nie spóźni. Spojrzał na swój telefon, a kiedy tylko zobaczył, że do początku filmu zostało tylko siedem minut, zaczął się trochę stresować. Przez to wszystko zaczął dreptać w miejscu, bo z minuty na minutę robiło się coraz zimniej. Podnosząc wzrok na ludzi, zauważył Włoszkę przeciskającą się między przechodniami.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego niepewnie, a gdy tylko Nathaniël ją pocałował, prawie tego nie odwzajemniła. Chłopak wręczył jej róże, a ona tylko spuściła głowę.
- Ja dłużej tak nie mogę. - powiedziała płaczliwym tonem.
- Co się stało? - zapytał z troską, zmuszając ją do spojrzenia w oczy, poprzez uniesienie jej brody dwoma palcami.
- Ja... Nathaniël, ja muszę wracać do Włoch. - wypowiedziała łamiącym się szeptem. - Tak mi przykro.
- Och, Lila... - chłopak przytulił ją i pocałował w czoło, czego nie mogła poczuć przez swoją gęstą, kasztanową grzywkę.
🔺🔻🔺
Według Marinette wciśnięcie historii na pierwszą godzinę lekcyjną w poniedziałek, to gruba przesada. Ten, kto tak postanowił, powinien się już dawno leczyć na głowę. Tak bardzo nie lubiła tego przedmiotu, że rozważała opcję wagarów. Tak bardzo żałowała, że nie może sobie na to pozwolić z racji nieklasyfikacji; jeszcze kilka nieusprawiedliwionych godzin i powtórka klasy gwarantowana.
- Dyrektor powinien smażyć się w piekle za tą historię z samego rana. - marudziła Alya.
- O tym samym pomyślałam. - mruknęła niewyspana Marinette.
Dziewczęta weszły do sali jako jedne z pierwszych. Choć dzwonek już dawno zabrzmiał, klasa wydawała się jakaś pusta i cicha. Wszyscy powoli się schodzili, ale jakoś nikt nie okazywał chęci do życia, ani entuzjazmu. Poniedziałek dla wszystkich był dniem niestworzonych tortur.
Ciemnowłosa westchnęła ciężko i oparła policzek o dłoń zaciśniętą w pięść. Czekając na nauczyciela, zaczęła szkicować nową bluzkę. Zdążyła nanieść na papier tylko kilka kresek; kiedy tylko zabierała się za jakieś szczegóły, pan Kubdel przekroczył próg klasy, mówiąc krótkie dzień dobry.
Mężczyzna prowadzący lekcję rozsiadł się na swoim fotelu, a po sprawdzeniu listy obecności, zadał im napisanie referatu z poprzedniej lekcji. Nikomu się to nie podobało, ale nikt nie odważył się temu sprzeciwić.
Marinette przewróciła kartkę na drugą stronę, chcąc kontynuować pisanie, jednak zanim to zrobiła, przyjrzała się nauczycielowi. Kubdel poprawiał w tym czasie swój fular. Marinette jeszcze uważniej obserwowała mężczyznę, czując, że musi to robić.
Czas jakby się zatrzymał, a ona spod fioletowego fularu dostrzegła coś, co przypominało broszkę z owadzimi skrzydłami, którą już gdzieś widziała.
I nagle prawda uderzyła w nią z niszczycielską siłą niczym huragan o wybrzeże.
🔺🔻🔺
Przez resztę dnia nie potrafiła się skupić. Do nikogo nie była w stanie się odezwać. Przez cały czas trzęsła się jak osika. Myślała tylko o jednym.
Gdy tylko zabrzmiał ostatni dzwonek tamtego dnia, wybiegła ze szkoły, nie czekając na nikogo.
- Marinette, poczekaj! - Léon biegł za nią, nie mogąc jej dogonić.
Dziewczyna trzęsącymi się dłońmi przekręcała klucz w zamku domu. Jeszcze szybciej wbiegła do swojego pokoju. Chłopak bez słowa poszedł za nią.
- Gdzie to jest? - mruczała pod nosem, potrząsając półki z książkami. - Mam.
Marinette ściągnęła Wielką Księgę z drewnianej półki i podeszła z nią do brata.
- Dziewczyno, co się z tobą dzieje? - zapytał, bacznie obserwując jej poczynania.
- Wiem, kim jest Władca Ciem. - powiedziała pewna swego, otwierając księgę na stronie opisującej posiadacza Miraculum Motyla. - To pan Kubdel nim jest.
CZYTASZ
Nowi Bohaterowie ||Miraculous|| ✔
FanfictionW Paryżu pojawiają się nowi bohaterowie, którzy pomagają Biedronce i Czarnemu Kotu w jego obronie. #84 w kategorii Fanfiction 15.11.2017r.