Stałem nad przepaścią. Dosłownie i w przenośni. Patrzyłem jak słone morskie fale rozbijają się o skały. Niebo w kolorze lapis lazuli wydawało się pochylać nad moją męką. Chciałem krzyczeć ale usta milczały. Chciałem płakać ale oczy uparcie nie uroniły ani łzy. Chciałem skoczyć ale nogi cofnęły się o kilka kroków.
Nie rozumiałem tego wszystkiego. Upadłem na kolana. Słona morska bryza bawiła się moimi włosami i nie pozwalała mi się za nimi ukryć. Moje ciało drżało. Moje serce biło głośno i rytmicznie tak samo jak przez ostatnie 14 lat. Zdawałem sobie sprawę że jestem jeszcze dzieckiem. Ale jakie dziecko w przeciągu 2 dni przeżyło wizytę szatana w domu, śmierć "ojca", wizytę w Edenie, spotkanie oko w oko z Bogiem, utracenie autorytetu i odkrycie że jest się spokrewnionym z największą kanalią tamtego świata?
W przeciągu tych kilkunastu godzin dorosłem bardziej niż przez całe moje wcześniejsze życie. Stałem się młodym mężczyzną. Stałem się posłańcem Stwórcy. Stałem się silny bo On jest ze mną. Już niczego się nie bałem. Nawet jeśli zginę to zrobię to z honorem.
Wstałem i przyjrzałem się źródełku które tryskało niedaleko. Wyglądało nieziemsko. Dwa kamienie oparte o siebie na przekór prawom natury nie zawaliły się. Z pomiędzy nich tryskała krystalicznie czysta woda. Prawie iskrzyła się w słońcu. Nie miałem nic do stracenia. Podszedłem do strumyczka. Zanurzyłem w nim ręce i napiłem się. W ustach eksplodował mi smak wody. Była chłodna, delikatna, dodająca energii.
Otrzeźwiła mnie. Momentalnie zaczęło do mnie docierać więcej bodźców. Kolory się wyostrzyły, dźwięki stały się jak jedna wielka i piękna melodia, dotyk stał się tak wrażliwy że wyczuwałem pojedyncze nitki w mojej koszulce.
W tym momencie zdałem sobie sprawę że jestem ubrany jakoś inaczej. Czarna koszulka zmieniła się w obcisły top. Nie powiem doskonale podkreślał on moje mięśnie i moją figurę. Czułem się jak w drugiej skórze. Nic mnie nie uciskało żeby to potwierdzić zrobiłem kilka skłonów i pajacyków.
Moje płócienne spodnie zostały zastąpione przez obcisłe rurki wykonane z czegoś podobnego do skóry. Szczerze to naprawdę podobał mi się mój nowy look. Może już tak mi zostanie. Nie miałbym nic przeciwko temu.
Jedyne co mi się nie podobało to brak mojej apaszki i czarne glany. Może po prostu trzeba się przyzwyczaić. Nigdy nie nosiłem takich butów i po dłuższej chwili stwierdziłem że chyba wolałbym platformy. Nie wiem dlaczego.
Nie wiedziałem co ze sobą począć więc postanowiłem udać się na wycieczkę wzdłuż krawędzi klifu. Podziwiałem cudowną grę barw na powierzchni morza. Zastanawiałem się jak to by było żyć w wodzie. Jak by się oddychało i jak by się jadło. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie kamień o który potknąłem się i upadłem dosłownie 10 centymetrów od brzegu urwiska.
Czy tylko ja zacząłem bardziej wierzyć w moje cholerne szczęście? Powietrze przeszył mój histeryczny śmiech. Nie wiem ile tak leżałem śmiejąc się głośno i dziękując Bogu za wszystko.
Czy to jest normalne że czułem się w tej sytuacji tak dobrze? Moje włosy ułożyły się wokół mojej głowy niczym aureola wokół głowy anioła. Jedna moja ręka zwisała z klifu i ocierała się o skały zaś druga leżała wygodnie zgięta nad moją "aureolą" na miękkiej trawie. Cały zanurzałem się w tej boskiej zieleni. Zapomniałem o wszystkim. Ptasi trel działał na moją duszę jak mleczko kokosowe na podrażnioną skórę. Mmm... Byłem jak książę który zmęczony swoim dworskim życiem ucieka w drżące ramiona wolności.
Moje rozmyślania przerwał słodki dźwięk harfy. Delikatne czyste nuty połączone w takty a następnie w całą melodię. Wszystko to sprawiło że stałem się bezbronny. Zaczarowana muzyka napełniała mnie niesamowitą ochotą aby poznać jej źródło.
Wstałem i później już nic nie pamiętam. Urwał mi się film. Naprawdę nie wiem jak ale znalazłem się koło starej lipy zza której miałem doskonały widok na okrągłą polankę otoczoną pierścieniem białych kwiatów których nazwy nijak nie mogłem sobie przypomnieć. Zresztą to było w tym momencie na samym końcu listy spraw które mnie obchodziły. Najważniejsza była ONA...
Przysięgam że nigdy żadna dziewczyna nie zwróciła na mnie uwagi ja też nigdy na żadną nie spojrzałem. Aż do teraz. Myślałem że moje oczy płatają mi figle ale nie. Ona była prawdziwa. Przynajmniej taką miałem nadzieję.
Miała cudowne srebrne blond włosy (też do tamtego momentu nie pomyślałbym że taki kolor istnieje) które niczym kaskady wodospadu opadały na jej ramiona i łopatki jednocześnie zasłaniając twarz. Jej figurę zasłaniała biała peleryna w najbielszym odcieniu bieli jaki w życiu widziałem. Była jakby wykonana z czystego śniegu i łez. Spięta na lewym ramieniu srebrną broszką w kształcie fantazyjnego kwiatu ze sprytnie wkomponowanymi lapis lazuli.
Jej smukłe palce i nadgarstki dosłownie tańczyły na strunach harfy jakby idealnie do niej dobranej. Instrument był delikatny w barwie srebrnego drewna podobnego troszkę odcieniem do łuny księżyca. Struny wydawały zbyt cienkie i miało się wrażenie że pod najlżejszym dotykiem pękną raniąc palec dziewczyny. Ona zaś jakby rozpływała się nad melodią która kołysała ją delikatnie aby nie przerwać jej maksymalnego skupienia.
CZYTASZ
O tym, jak wszystkie sprawy z tamtego świata, przeniosły się do mojego życia
Paranormal#26 W PARANORMALNE Będąc młodym chłopakiem z zagorzałego ateisty zmieniłem się w posłańca Boga na ziemi. Powoli popadając w obłęd ustąpiłem w końcu swojej mrocznej naturze. Po wielu wewnętrznych niepewnościach, stałem się spokojnym człowiekiem prowa...