Darłem się jak opętany. Czułem na sobie spojrzenie Eli. Było pełne strachu, a jednocześnie żądzy mordu. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, więc krzyczałem dalej, na jednym wdechu przez te kilkanaście sekund, aż zleciały się pielęgniarki, lekarze i jakiś rosły facet. Poczułem na swoim ramieniu czyjąś rękę. Nie miałem na tyle odwagi żeby się odwrócić. Doskonale wiedziałem czyja to ręka. Uciszyłem się natychmiastowo niczym żywiołowy pies na widok kija. Wydałem z siebie też coś jakby skomlenie.
Ludzie mnie otoczyli i co rusz pytali "Co się stało?", "Nic ci nie jest?", "O co chodzi?". Ich wszystkie głosy wydawały mi się takie płytkie i bezdźwięczne. Docierała do mnie tylko mieszanina urywków ich przesyconych emocjami wypowiedzi. Nie obchodziło mnie to czy dostaną odpowiedź czy nie. Było mi to tak obojętne jak możliwość zamówienia tatara w restauracji dla wegetarianina. Czułem że coś mnie ogarnia, jakaś energia pozbawiająca mnie sił witalnych i ciągnąca mnie w stronę dobrze mi znanej mary półsennej.
Nie mogłem dać się jej ogarnąć bo jeśli wtedy dałbym się omotać to Ela miałaby szansę na ucieczkę i nieponiesienie odpowiedzialności. Zacząłem odgarniać mroczki kołyszące mną jak wiatr firanką. Próbowałem się wyzbyć otępienia wnikającego we mnie z dokładnością chirurga. Opanowało najpierw mój umysł a dopiero potem zaatakowało moje ciało.
Zebrałem się całą siłą woli jaka mi jeszcze pozostała aby się uwolnić. Wszystkie emocje przekształciłem w jeden cel: Otrząsnąć się. Powoli ogarniałem wszystko co działo się wokół mnie. Twarze ludzi, będących stanowczo zbyt blisko mnie, przestały się rozlewać i mogłem odróżnić pojedyncze osoby. Podniosłem rękę do góry nakazując ciszę. Wskazałem palcem na stojącą dalej w pokoju Elę, pozbawioną drogi ucieczki.
- Ona wstrzyknęła mu do kroplówki truciznę - Bardziej wychrypiałem niż powiedziałem, ale liczyła się reakcja na słowa a nie to jak zostały wypowiedziane.
Ludzie rzucili się na zdezorientowaną kobietę która w akcie desperacji zaczęła się drzeć na całe gardło
- JESTEM NIEWINNA! NIEWINNA!!! - popłakała się też mówiąc te słowa
Nie wierzyłem jej łzom. Doskonale widziałem jak dobra z niej aktorka. Klęcząc przy łóżku swojej matki udawała histerię bardzo przekonująco. Popełniła jednak wielki błąd... Wyszła z roli i stała się zbyt rzeczowa. To ją zdradziło. Teraz już była ostrożniejsza. Wiedziałem że osoba tak podła jak ona nie popełni drugi raz tej samej gafy. O nie! Ktoś taki ćwiczy się w sztuce udawania niewinnego aż stanie się mistrzem. Jestem pewien że jej łzy i histeria przekonałyby nie jedno miękkie serce.
Lekarz odłączył kroplówkę i przystąpił do badania stanu starego dyrektora. Pielęgniarki przygniotły błękitnowłosom kobietę do ziemi w chwili kiedy próbowała uciec. Jedna z sióstr siedziała jej na plecach, druga leżała na jej nogach, kolejne dwie przytrzymywały ręce a piąta trzymała w rękach jakąś ampułkę ze strzykawką. Naciągnęła trochę białawego płynu i wbiła w pośladek wierzgającej kobiety. Nie minęło nawet 10 sekund a Ela po prostu odpłynęła.Pielęgniarki szybko ją przeniosły na drewniano-metalową ławkę na korytarzu a po tym wróciły do swoich zajęć. Mężczyzna, będący prawdopodobnie w odwiedzinach u kogoś, zadzwonił na policję i stał obok niedoszłej morderczyni na wypadek gdyby próbowała uciec.
Facet był typowym skinem. Ogolona czaszka, czarne ciuchy. Bardzo przypominał mi Grzegorza Skawińskiego z zespołu Kombii, których płytę niedawno słuchałem. Patrzył na nieprzytomną z takim obrzydzeniem jakby widział rozkładające się zwłoki kota.
Podszedłem do niego i przysłuchiwałem się jak opisuje policji co zaszło. Nie było to zbyt ciekawe zajęcie ale wolałem słuchać co on mówi niż wracać na oddział i wysłuchać ochrzanu od mojego lekarza że nie powinienem się ruszać itd.
Nie rozumiałem jak ludzie, kryjąc się pod maską uczciwości i spokoju, mogą czynić tak potworne rzeczy. Widząc jej pogodną twarz i iskierki w oczach, a nie wiedząc co zrobiła, nigdy nie mógłbym jej choćby posądzać o to że była morderczynią. Pieniądze które usiłowała w ten sposób zarobić to największa głupota jaką wymyślili ludzie. Czekałem tylko na to aż ten chory system zniknie. Widząc dookoła siebie przepych i luksus, zaraz obok skrajnego ubóstwa, wiedziałem że jeśli kiedyś będę miał wystarczającą władzę i możliwości to postaram się coś zmienić. Parząc na to jak egoistyczni i bezduszni politycy zatruwają od wewnątrz większość demokratycznych państw, czułem się niczym grecki bóg zemsty, miałem ochotę wytłuc co do jednego tych wszystkich samolubnych "przyjaciół ojczyzny".
Patrząc na to jak ja urządziłbym moją kochaną Polskę zaczęły mi lecieć maleńkie łezki. Byłem patriotą i to jednym z tych którzy gotowi byli poświęcić życie dla swojej ojczyzny. Patrząc oczyma wyobraźni widziałem kraj idealny. Panowała w nim dyktatura, ale taka dobra. Ja stałem na czele narodu i nie było tam morderców ani zdrajców. Wszyscy, którzy popełnili jakieś ciężkie przestępstwo wisieli na szafotach. Wśród nich widziałem też Elę.
Patrząc jednak na to od innej strony, miałem miękkie serce nawet jeśli czasem tego nie okazywałem. Jednocześnie miałem ochotę powiesić tę kobietę a potem poćwiartować i rzucić ptakom na pożarcie, oraz tak samo mocno miałem szczerą nadzieję że ona się nawróci i zrozumie swój błąd.
Moje nadzieję jednak były złudne. Odziedziczyłem nieświadomie po ojcu rodzaj przeczucia mówiący mi czy ktoś jest zły do szpiku kości czy jeszcze jest dla niego nadzieja. Dla Eli jej nie było. Ta kobieta to zło wcielone, prowadzona ręką największego zła.
Mężczyzna dzwoniący na policję skończył rozmawiać przez telefon i patrzył na mnie. Lustrował mnie wzrokiem niczym jubiler oglądając znalezisko i badając czym ono właściwie jest. Czułem że to jest odpowiedni moment, albo na ucieczkę albo na to by zacząć rozmowę. Jednak skin mnie uprzedził.,
- Znasz ją? - powiedział, ze wstrętem patrząc na nieprzytomną kobietę. Potaknąłem - Dobrze że zaczęłaś krzyczeć bo inaczej to wredne babsko by się wywinęło. Dobra z ciebie dziewczyna...
Naprawdę musiałem mieć w tamtej sytuacji głupią minę. Nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać. Naprawdę nazwał mnie dziewczyną!! Ja rozumiem że nigdy nie wyglądałem jakoś typowo po męsku, ale to już była lekka przesada. Postanowiłem obrócić tę sytuację w żart bo nie miałem siły na to żeby się sprzeczać.
- Cóż... - zacząłem delikatnie - Mógłbym uznać to za komplement gdybym rzeczywiści był dziewczyną... - uśmiechnąłem się przyjaźnie a facet zbaraniał
Chyba nie chciał się skompromitować po raz wtóry dlatego nic już nie powiedział. Patrzył tylko na mnie z odrazą i jeśli wydawałem mu się atrakcyjny jako kobieta to już jako mężczyzna napawałem go obrzydzeniem. Zdążyłem wychwycić jak mruczy sam do siebie
- ...pedały... - był to właściwie coś jakby pomruk wściekłości
Może nie zawsze byłem odważny i przywiązany do tego jak znajomi o mnie mówią, ale opinia obcych była dla mnie ważna dlatego że byli obiektywni. Nie mogłem pozwolić na to żeby ktoś miał mnie negować ze względu na to jak wyglądam, zwłaszcza że wcale nie byłem gejem. Ja po prostu podchwyciłem od dziewczyn to czego brakowało innym chłopakom. Dzięki temu stałem się niepowtarzalny i oryginalny.
- Wie pan co? - zacząłem tonem sugerującym rozpoczęcie ataku słownego - To że tak wyglądam nie ma nic wspólnego z moją orientacją. Nawet gdybym chodził na szpilkach i w sukience to byłaby tylko i wyłącznie moja sprawa. Nie jestem gejem i nie ma pan prawa mnie posądzać jeśli mnie pan nie zna - uwaga, potem pojechałem prawdziwą perełką, chociaż nie było to zbyt rozważne bo ryzykowałem że dostanę od niego w pysk - Pan mógłby być gejem mimo że wygląda pan jak skin. Byłoby to krzywdzące gdyby określano pana jako hetero? - zatkało go dlatego postanowiłem ponowić pytanie - No jak by to było? Hmm...???
Mężczyzna był gotowy wykrzyczeć mi prosto w twarz to co o mnie myśli, mimo że ja wyłożyłem to co mi leżało na sercu cicho i ze stoickim spokojem. To była pierwsza rzecz której się nauczyłem, że spokojem można kogoś zdenerwować szybciej niż krzykiem. Była to bardzo cenna lekcja i miała mi się jeszcze w życiu przydać.
Facet zrobił się czerwony jak truskawka i aż się gotował od środka. Przygotowałem się na przyjęcie fali wyzwisk i upokarzających słów. Jednak coś co się stało uchroniło mnie przed tym. Serce zakuło mnie prawie tak jak plecy po cięciach Aurory. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Czas zatrzymał się na jedno uderzenie serca. A potem ruszył z oszałamiającą prędkością niczym rozpędzony pociąg.
Przeciągły dźwięk aparatury medycznej zwiastujący zatrzymanie krążenia rozległ się na całym korytarzu i właśnie wtedy wszystko stanęło. Przez to mgnienie oka zdałem sobie sprawę że on może jednak dokonała swojego celu a trucizna miała zadziałać dopiero gdy ona bezpiecznie opuści budynek. A co jeśli mi nie uwierzą tylko wypuszczą Elę?
Zdałem sobie sprawę że była genialna w swojej prostocie. Nie musiała wywozić ojca i zajmować się ukryciem jego zwłok. Nie musiała ściągać w ten sposób na siebie ryzyka że ktoś je znajdzie. Jedyne co musiała to rozegrać to wszystko tak żeby pozostać poza gronem osób podejrzanych. Było to takie proste zwłaszcza że na oddziale nie ma monitoringu a szpital przypomina opuszczone ruiny.
Nabrałem do niej szacunku za to że nie była na tyle głupia żeby zabić w taki prosty i oczywisty sposób. Jeśli wybrała do tego odpowiedni środek to mógłbym podpisać się obiema rękami pod tym że niewiele jej brakowało aby otrzymać tytuł "Morderca doskonały 2004". Przecież gdyby mnie tam wtedy nie było to jej plan wypaliłby tak jak fajerwerki na sylwestra.
Czas znowu się ruszył przyspieszając do zawrotnego tempa. W ciągu zaledwie kilku uderzeń serca zleciały się z powrotem wszystkie pielęgniarki, lekarz i lekarka oraz dwóch praktykantów. Wszyscy poruszali się z prędkością światła, jakby ich przypalano żywym ogniem. Jedni rozpoczęli resuscytacje inni majstrowali coś przy skomplikowanej aparaturze.
Stary dyrektor nie zasługiwał na to na co go skazała jego jedyna, ukochana córka. Pomyślałem wtedy że ja, mimo tego ile nas dzieli, powinienem zakopać topór wojenny z Belialem. Trzeba było rozpocząć na nowo i dać sobie szanse. Wiedziałem to od dawna i co gorsza, chociaż się do tego nigdy nie przyznałem, chciałem się z nim pogodzić, tak po prostu.
Podszedłem do ciemnoskórego mężczyzny w czarnym, długim, dopasowanym prochowcu. Stał oparty o ścianę a jego krótkie czarne włosy ukrywały się pod gustownym kapelusikiem. Wyglądał trochę jak melonik na który upuszczono cegłę i rozprasowano rondo tak żeby je powiększyć. Uśmiechał się pokazując idealne, białe zęby.
Teraz nie mogłem się już wycofać. Serce waliło mi jak oszalałe. Cała ta sytuacja była dla mnie, powiedzmy, niekomfortowa. Zwłaszcza że Belial przewyższał mnie o kilka centymetrów i nie mogłem spojrzeć na niego z góry. Liczyłem że on powie coś pierwszy bo ja sam nie miałem odwagi zacząć. Na szczęście zrobił to.
- O czym tak rozmyślasz?! - było to pytanie z gatunku "powiem wszystko ale nie TO"
- O tym dlaczego położyłeś mi rękę na ramieniu kiedy brakowało mi odwagi żeby wydać Elę... - musiałem coś powiedzieć a za nic nie przeszłoby mi przez gardło zdanie w stylu "Zakopujemy topór wojenny. Piona, tatuś."
- Naprawdę? - było to raczej kpiące stwierdzenie niż pytanie, po chwili dodał - Żeby pokazać że masz w sobie naturę zdrajcy i donosiciela...
CZYTASZ
O tym, jak wszystkie sprawy z tamtego świata, przeniosły się do mojego życia
Paranormal#26 W PARANORMALNE Będąc młodym chłopakiem z zagorzałego ateisty zmieniłem się w posłańca Boga na ziemi. Powoli popadając w obłęd ustąpiłem w końcu swojej mrocznej naturze. Po wielu wewnętrznych niepewnościach, stałem się spokojnym człowiekiem prowa...