Wstęp...

3.8K 115 15
                                    

Po kolacji u wszystkim już chyba znanego Hobbita krasnoludy zostawiły splądrowaną przez nich spiżarnie i udały się do salonu by odpocząć i porozmawiać ze sobą. W między czasie Bilbo dostał kontrakt od Balina, dotyczący wyprawy na Erebor. Przeczytał go kilkukrotnie. Miał mały problem nie wiedział co wybrać czy wyruszyć na przygodę, czy jednak zostać w
Bag End. Usiadłszy na łóżku zaczął wsłuchiwać się w spokojną pieśń krasnoludów.

Po skończonej pieśni Krasnoludów zaczął odczuwać lekkie zmęczenie całym dniem, więc oddał się w objęcia Morfeusza z umową w dłoni...

#######

Rano kompania wstała, zebrała się i wyruszała bez Hobbita, zostawiając go z umową i o dziwo porządkiem w jego skromnym domku.

Kilka minut od opuszczenia małej wioski, Krasnoludy wraz z czarodziejem założyli się czy Hobbit dołączy do nich. Większość osób obstawiało, że jednak wyprawę odbędą bez włamywacza, ale Gandalf uparcie trzymał się swojego zdania, że jednak Pan Baggins dołączy do nich.

Po 25 minutach usłyszeli wołanie za swoimi plecami automatycznie się odwrócili i ujrzeli biegnącego za nimi hobbita z umową w dłoni.

-Podpisałem!

Krzyczał pan Baggins podchodząc w stronę starszego krasnoluda, który sprawdził wszystko dokładnie i przywitał Hobbita w drużynie.

-No witamy w kompanii Thorina Dębowej Tarczy.

Thorin krzyknął lekko zdegustowany żeby dać mu kuca. Bilbo chciał już zaprzeczyć, ale w połowie jego wypowiedzi Fili i Kili złapali go po bokach i posadzili na kucyku.

#########

W podróży byli już od trzech dni, gdy jak każdego wieczoru zrobili postój, na którym Bilbo dowiedział się, dlaczego Thorin nienawidzi orków, jak zginął jego dziadek i o walce w Morri.

Następnej nocy Thorin zarządził odpoczynek obok zniszczonej chatki jakiegoś farmera. Gandalf zszedł jako pierwszy z konia i podszedł do domu.

-Mieszkał ty niegdyś farmer z rodziną, rozsądne byłoby pojechać dalej, do Ukrytej Doliny.

-Nie wezmę żadnej pomocy od elfów.

Odpowiedział z obrzydzeniem Thorin.

-Mamy mapę, której nie umiemy odczytać, Lord Erlond jest jednym z niewielu, którzy potrafią ją odczytać.

-Myślisz, że elfy pobłogosławią naszą wyprawę. Jak przyszliśmy do nich głodni, bez schronienia
To czy pomogli nam!

-Nie po to dałem ci mapę i klucz, żebyś to rozpamiętywał!

Krzyczał już zdenerwowany czarodziej upartością krasnoludów. Nie kłócąc się dalej ruszył w stronę lasu.

-A ty gdzie idziesz?

Spytał Hobbit starając się bezpiecznie zejść z kuca.

-Poszukać jedynej rozsądnej osoby w okolicy.

-Czyli kogo?

-Samego Siebie, mam na dziś dość krasnoludów.

Krzyczał już z daleka Gandalf, kończąc na dzisiaj rozmowę ze wszystkimi. Żeby nie zwlekać Thorin kazał rozpalić ognisko, a Fili i Kili poszli pilnować koni, gdy coś przykuło ich uwagę.

-Wujku, tam ktoś jest.

-Czekaj co?... Na spokojnie, połowa łapie za broń i idziemy, ale postarajcie się nie hałasować.

Mówił już szeptem, żeby nie było ich za bardzo słychać.

Fili wskazał palcem w kierunku ogniska, które było już niedaleko od nich. Obok ognia coś lub ktoś leżał, wszyscy podeszli bliżej, gdy stali metr od śpiącej osoby, ten ktoś wstał tak szybko, że nie zdążyli zauważyć, kiedy ostrze było przykładane do szyi Thorina.

__________________________
Dzięki za przeczytanie kolejna część niedługo.

Za wszystkie błędy ortograficzne przepraszam.

I napisz w komentarzu co myślisz i co było bu można poprawić by było lepsze.

Nie jesteś samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz