Epilog

1.4K 47 19
                                    

Pov Victoria:

To dziś. Thorin zostaje prawowitym królem Ereboru. Właśnie odbywa się uroczystość uhonorowania  poległych, w tym siostrzeńca Thorina. Tak Kiliemu niestety nie udało się przeżyć. Znaleźliśmy jego ciało niedaleko niedaleko wierzy na, której był jego brat. Była przy nim rudowłosa elfka. Płakała. Fili gdy się dowiedział o śmierci brata zaczął płakać jak małe bezbronne dziecko. Oni byli nierozłączni, co on teraz bez niego zrobi. Zawsze umieli kogoś rozbawić, zrobić coś głupiego, a teraz...
Będzie tylko pustka.
Reszcie kompani nic się nie stało, żadnych większych obrażeń.

Niedługo odbędzie się koronacja Thorina. Ruszam więc do jego komnaty. Pukam lekko w drzwi i wchodzę do jego pokoju. Jest, na balkonie. Patrzy na góry przed nim. Podchodzę do niego powoli i staje obok.

-Myślisz że będę dobrym królem?

Milczałam przez chwilę i wpatrywałam się w jego bok twarzy, która kompletnie nic nie wyrażała.

-Tak na pewno. W bardzo młodym wieku pomogłeś Krasnoludom utworzyć nowe życie w Górach Błękitnych. Poprowadziłeś naszą kompanie tutaj. Pokonaliśmy smoka. Kili zginął, ale nie jako tchórz chowając się gdzieś w Ereborze, tylko jako bohater podczas honorowej bitwy.

-Dziękuje że jesteś, a tak w ogóle co się działo z tobą i Alandirem kiedy zaczęła się ta bitwa?

-No, więc po tym gdy kazałeś mi odejść, udałam się do lasu...

Wspomnienie 

Siedziałam obok stawu i zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Usłyszałam nagle jakiś ruch za mną, był to Alandir. Zaczęłam uciekać,  w tamtym momencie  nie myślałam, mogłam go zabić albo coś gorszego no, ale nie miałam siły po tym co mi zrobiłeś. On gonił mnie, mijałam drzewa, czasami na nie wskakiwałam żeby szybciej uciec, ale to zdało się na nic bo w rezultacie dogonił mnie i zatrzymał wywracając na trawę. Razem zrobiliśmy kilka fikołków na ziemi. Ja leżałam na plecach, a on siedział na mnie i trzymał moje dłonie nad głową. Łzy zaczęły mi spływać. Jego twarz była kilka centymetrów od mojej czułam jego oddech. Zamknęłam oczy i leżałam bez ruchu. 

-Csiiii  spokojnie nic ci nie grozi.

Mówił półszeptem.

-Proszę nie płacz.

Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam lekko uśmiechniętą twarz mężczyzny.

-Uspokoisz się i nie będziesz uciekała.

Wzięłam kilka głębszych wdechów i pokiwałam głową na tak. Alandir powoli puścił moje ręce, a swoje dłonie pokierował na moje policzki. Kciukiem zaczął delikatnie wycierać moje łzy. Po chwili mężczyzna zszedł ze mnie i pomógł mi wstać.

-Już dobrze?

-Tak 

Czułam się jak jakaś mała dziewczynka. 

-Chciałbym cię przeprosić za to w mieście. Powinienem tego nie mówić, poniosło mnie. Mogę zrobić wszystko żebyś mi wybaczyła. Mogę nawet skoczyć z klifu, powiedz czego sobie życzysz, a ja to wykonam. 

On naprawdę był gotowy zginąć byle bym mu wybaczyła? Było to widać że zależy mu na mnie, ale wiedział że nic z tego nie będzie. Musiałam jakoś wrócić do Ereboru, ale nie mogę przez Thorina. Nie wiem jak to zrobię, ale wrócę, jedynie co mogę teraz zrobić to małe zamieszanie. Zaczęłam zdejmować swoją pelerynę z kapturem i podałam ją Alandirowi. On spojrzał na mnie ze zdziwieniem. 

Nie jesteś samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz