Jak Masz Na Imię?

977 57 0
                                    

Pov Thorin:

  Właśnie siedzie w łodzi razem z Victorią i Filim. Zaraz będziemy odpływać w stronę góry. Mamy zbroję i broń, a poprzedniej nocy była mała "impreza" z burmistrzem miasta.

Pewnie zastanawiacie co się stało, że mamy to wszystko więc opowiem wszystko w skrócię...

Po naszej "rozmowie"  z Victorią wróciliśmy do domu Barta. Wieczorem wkradliśmy się do zbrojowni w mieście no, ale złapali nas i zaprowadzili przed oblicze burmistrza. Dałem burmistrzowi słowo, że złoto Góry będzie też należeć do tego miasta. Mężczyzna się zgodził i wyrządził wielką ucztę. Potem rano dostaliśmy zbroje z miasta i bronie. Wsiedliśmy do łodzi i odpłynęliśmy w stronę góry.

Właśnie mieliśmy wypływać z miasta, gdy nagle Victoria wypadła z łodzi do lodowatej wody. Szybko wyciągnąłem ją z zimnej wody i wciągnąłem ją do łódki. Chwyciłem jej twarz w dłonie i potrząsałem nimi licząc na to, że dziewczyna coś powie coś zrobi, ale w jej oczach była tylko pustka. Powiedziałem Filiemu, aby się zatrzymał i podpłynął do drewnianego pomostu.

Gdy to uczynił szybko wyszedłem z łodzi z kobietą w moich ramionach. Położyłem ją na plecach i zacząłem krzyczeć, żeby przyszedł jakiś medyk. Po chwili czekania przyszedł jakiś mężczyzna. Na moje oko miał 32 lat, lekki zarost, ciemne oczy, włosy takiego samego koloru. Gdy na niego patrzałem i czułem, że będą z nim jeszcze problemy.

Podszedł spokojnie do Victorii i klęknął przy niej.

-Co jej się stało?

Zapytał wpatrując się w jej twarz.

-Wpadła nagle do wody i w ogóle nie reaguje.

Martwiłem się o nią, cholernie się martwiłem. Nagle ten mężczyzna podniósł Victorie i powiedział, że zabiera ją do siebie, by zobaczyć, co z nią jest i ją wyleczyć. Byłem zdziwiony całą tą sytuacją. Facet miał już odchodzić, ale ja nie mogłem tego tak zostawić.

-Jak masz na imię?

Medyk odwrócił się z dziewczyną w ramionach i lekko się uśmiechnął.

-Mam na imie Alandir, nie masz się o co martwić jak wróci do zdrowia to przyjdzie do Góry. Towarzysze na ciebie czekają. Ja się nią zajmę.

Alandir odwrócił się i udał się w tylko sobie znanym kierunku. Chciałem iść za nią, być przy niej, ale nie mogłem dzień Durina się zbliża. Z opuszczoną głową wróciłem do łodzi i powiedziałem Filiemu, żeby odpływał by dogonić resztę.

Cały czas myślałem o Victorii. Musiałem się czymś zająć bo zaraz eksploduje. Powiedziałem siostrzeńców, aby dał mi wiosło, żebym teraz ja się trochę pomęczył.  

##################

Mam nadzieję że rozdział może być starałam się jak mogłam by to napisać.

Czekam na wasze komętarze.

Za wszystkie błędy przepraszam ale trudno pisze się na telefonie. Liczę na wyrozumiałość.

Dzięki za przeczytanie do następnej części...

Nie jesteś samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz