Witaj Rivendell

2K 97 20
                                    

INagle z krzaków wyskoczył jakiś dziwak z pleśnią po prawej stronie głowy, na saniach zaprzężonych o kilkanaście królików.

-Radagast Bury witaj mój przyjacielu co cię tu sprowadza.

Odezwał się pierwszy Gandalf by uspokoić kompanie, że zna jegomościa.

-Las on...

-Spokojnie przyjacielu choć porozmawiać.

Obaj czarodzieje udali się w stronę lasu, a kompania zaczęła przygotowywać się do dalszej drogi. Nagle zza drzew w stronę Thorina wyskoczył warg, który po chwili miał wbity miecz w głowę. Gandalf wrócił z rozmowy słysząc niepokojące odgłosy, a ewidentnie był już czymś zaniepokojony.

-Komu powiedziałeś o naszej wyprawie!

Zapytał Thorina, idąc w jego kierunku.

-Nikomu!!

-Mów prawdę!!

-Przysięgam nikomu nie mówiłem, to pewnie ta dziewczyna.

Powiedział Thorin, wykazując palcem na nieprzytomną kobietę.

-Nie obwiniaj jej za to, kim jest.

-Thorine trzeba uciekać skoro są tu Wargowie to Orkowie muszą być niedaleko.

Powiedział Kili, stojąc z łukiem w dłoni

-Ale kucyki zniknęły.

Do rozmowy wtrącił się Balin i Ori, a zaraz po nim Radagast.

-Wy uciekajcie, a ja odwrócę ich uwagę.

-Nie dasz rady dogonią cię to są Wargowie z Gundabadu.

-A to króliki z Roscobell, niech spróbują gonić.

Czarodziej wszedł na swoje sanie i odjechał, ale kompania jeszcze nie ruszyła, bo miała jeden problem. Co zrobić z dziewczyną.

-Zostawmy ją tu! I uciekajmy.

Krzyknął Dwalin, który z każdą chwilą coraz bardziej się niecierpliwił.

-Też jestem za tym!

Powiedział Thorin, który już szykował się, żeby odejść.

-Thorine, ale ona wam życie uratowała i chcesz ją tak zostawić. Czy ty masz choć trochę honoru?

Bilbo zaczął się sprzeczać. Dębowa Tarcza, zaczął się rozglądać ścisnął nasadę nosa.

- No dobra, Dwalinie weź ją.

-Co czemu JA!!

-Bo jesteś najsilniejszy z nas wszystkich, bierz ją i nie marudź.

Krasnolud wziął kobietę na ręce, a kompania prowadzona przez Thorin zaczęła biec w lesie między drzewami, żeby po chwili wyjść na sporą polane, na której było mnóstwo ogromnych skał, za którymi kompania musiał się co chwile chować jak odgłosy orków były coraz głośniejsze, a gdy ucichały natychmiast zaczynali biec dalej. Po raz któryś schowali się za skałą i zobaczyli, że nie ma czarodzieja, a do tego na głazie, za którym się skryli, wdrapał się warg z orkiem na grzbiecie. Kili spojrzał pytającym wzrokiem na wujka, a ten tylko kiwnął głową. Siostrzeniec napiął strzałę na cięciwę zrobił krok w przód, odwrócił się i strzelił w warga z nadzieją, że nikt tego nie zobaczy i słyszy. Jak było można zauważyć nie wyszło, zwierzę zaczęło tak wyć, że pewnie było to słychać w Isengardzie. Orkowie, gdy to usłyszeli od razy zostawili Radagasta w spokoju i ruszyli w stronę dźwięku.

-Co robimy!

Spytał zaniepokojony Fili. Wszyscy w pośpiechu wyciągnęli broń oprócz Dwalin.

- Tutaj głupcy!

Nie jesteś samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz