Erebor

907 56 6
                                    

  Pov Alandir:

Niosłem dziewczynę w ramionach przez miasto na jeziorze. Powiem, nie było z nią dobrze, mogła się wyziębić przez tę wodę, do której wpadła.

Po chwili doszedłem do swojego mieszkania i położyłem dziewczynę na, już trochę starej, kanapie. Przykryłem ją kilkoma kocami i poszedłem po zioła.

Co prawda nie byłem medykiem, ale moi rodzice się tym zajmowali, więc znałem się trochę na tym. Dodałem do wody zioła i wymieszałem lek kilka razy. Teraz czekać aż dziewczyna się wybudzi...

Pov Thorin:

Właśnie wychodziliśmy z łodzi na suchy ląd. Przez całą drogę myślałem o Victorii, mam nadzieje, że nic poważnego jej się nie stało.

Dobra ogarnij się, niedługo będziemy u celu. Rozejrzałem się dookoła, poznawałem to miejsce, byliśmy niedaleko miasta, a raczej pozostałości po mieście Dale. Zebrałem całą kompanię i wyruszyliśmy razem w stronę góry.

Doszliśmy do płaskowyżu z widokiem na pustkowie Smauga. W głowie od razu pokazał mi się obraz tego miejsca, gdy mieszkało tam pełno osób. Rynki były porozkładane prawie wszędzie i dzieci wesoło biegały, bawiąc się ze sobą. Westchnąłem i ruszyłem dalej z towarzyszami...

Obeszliśmy miasto dookoła, idąc w stronę ukrytego przejścia, które było pokazane na mapie. Gdzieś po jednej godzinie według mapy byliśmy na miejscu, ale nigdzie tego przejścia nie było, kazałem rozejść się krasnoludom i Hobbitowi w poszukiwaniu drzwi.

Co chwila zerkałem na mapę. Nie rozumiałem tego, mapa nie mogła nas oszukać. Po chyba dwudziestu minutach podszedł do mnie Pan Baggins i spojrzał na kawałek pergaminu w moich dłoniach. Nagle spojrzał do góry i wskazał palcem na miejsce, do którego prowadziły „schody" w ścianie.

-Zobacz, to chyba tam.

Uśmiechnąłem się i pochwaliłem Niziołka.

-Masz świetny wzrok, Panie Baggins.

Krzyknąłem, zbierając całą kompanię i zaczęliśmy się wspinać do góry. Wbiegłem na szczyt, najszybciej jak to było możliwe, zostawiając moich braci w tyle. Chwile odsapnąłem, czekając na resztę. Zobaczyłem, że wszyscy powoli dochodzą, więc podszedłem do skały.

-To tutaj. Ukryte drzwi... Wszyscy, którzy wątpili, pożałują!

Krzyknąłem do moich towarzyszy, unosząc klucz do góry. Wszyscy zaczęli powoli podchodzić do ukrytego wejścia, pierwszy był Dwalin.

-Mamy klucz,-zaczął dłońmi dotykać kamienia- czyli gdzieś, jest dziurka.

Spojrzałem na zachodzące słońce w oddali i nie mogłem uwierzyć, że jesteśmy tak blisko celu.

-,,Ostatnie światło dnia Durina, wskaże ci dziurkę od klucza"

Zacytowałem ukryte słowa z mapy i odwróciłem się w stronę Dwalina który ciągle szukał dziurki od klucza. Powoli podszedłem do Noriego i powiedziałem jego imię, on już wiedział co ma robić. Podbiegł szybko do wejścia, przykładając metalowy kubek to ucha i uderzając lekko łyżeczką w skale, nasłuchując pustego dźwięku, który oznaczał dziurkę od klucza. Nie no to trwało za długo.

-Słońce zachodzi.

Powiedziałem, a Dwalin zaczął kopać w kamień, Nori teraz zaczął mówić, że nic nie słyszy, gdy tak hałasujemy.

-Nic! Nic tu nie ma!

Krzyknął brat Balina. Wkurzyłem się już na maksa.

-Rozbijcie tę skałę. Już!!

Słońce właśnie zachodziło a po dziurce do klucza ani śladu. Moi przodkowie nie mogli mnie tak perfidnie oszukać. To... to niemożliwe. Jeszcze kilka sekund i słońce całe zajdzie za horyzont...

Tylko pięć... cztery... trzy... dwa... jeden. Nie wierzę tyle ciężkiej pracy na nic. Poddałem się. Wypuściłem klucz z dłoni i ruszyłem w stronę schodów, wraz z moimi kompanami, których zawiodłem. Miałem odzyskać nasz dom, ale nie podołałem.

Zza pleców słyszałem jeszcze wołanie Hobbita, żebym się nie poddawał, ale ja miałem już to gdzieś.

Pov Bilbo

Zostałem na górze sam z mapą w rękach i kluczem, który gdzieś tam leżał. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego dziurka od klucza się nie pojawił. Chodziłem, myślałem co chwila, zerkając na mapę. Spojrzałem w stronę księżyca, który właśnie wyłaniał się zza lasu, gdy nagle mnie oświeciło. W tym wszystkim nie chodziło o ostatnie światło słońca a o światło od księżyca. Od razu zacząłem wołać moich kompanów i szukać tego klucza. Chodziłem nerwowo szukając małego przedmiotu, gdy naglę poczułem, że kopnąłem coś metalowego, no i był to klucz. Poleciał on w stronę spadku. Złapałem się za głowę i gdy naglę w ostatniej chwili metalowy but nadepnął na sznurek, na którym był zaczepiony klucz. Ten but należał to Thorina spojrzał na mnie i schylił się powoli po klucz. Wyprostował się i podszedł w stronę ukrytego przejścia, na którym było już teraz widać wejście od klucza. Reszta kompani właśnie weszła i patrzyła na tę wielką chwilę. Thorin właśnie włożył klucz i przekręcił go powolnym, ale płynnym ruchem. Kiedy usłyszał lekki dźwięk otwarcia zamka, oparł ręce o drzwi i pchnął je z całej siły i przejście się ukazało...

Pov Victoria

Szłam przez łąkę, na której było pełno przepięknych kwiatów. Ptaki ćwierkały. Czułam się wolna, zapomniałam o wszystkich moich zmartwieniach. Miałam na sobie przewiewną białą jak światło gwiazd, sukienkę sięgającą trochę za kolano. Uśmiech gościł na mojej twarzy. Czułam się tak lekko, ale kogoś mi tu brakowało. Spojrzałam w niebo i nagle usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam głowę w prawo i ujrzałam Thorina. Zaczęłam biec w jego stronę, ale gdy chciałam do niego podbiec on oddalał się, za każdym razem. Biegłam jak najszybciej, ale ciągle on się oddalał. Wydałam z siebie krzyk, gdy naglę cała zieleń wokoło mnie zaczęła płonąć, a Thorin zamienił się w ogromnego smoka, który zaczął lecieć moją stronę, żeby mnie zabić.

Sen nagle mi się urwał pot spływał mi po czole, a oddech był nierówny. Mój sen mógł znaczyć tylko jedno, Thorin właśnie otworzył przejście i rozpętał istne piekło...  

__________________________________________________________________________

Dziękuje za przeczytanie mam nadzieje że rozdział choć trochę się podoba. Dajcie znać o swojej ocenie w komentarzu.

Do następnej części...

Nie jesteś samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz