Rozdział 3

307 19 0
                                    

Ból głowy to za mało by określić to co czułam. Miałam wrażenie, że głowa mi pęknie. Dosłownie. Ból był nie do zniesienia.

Otworzyłam lekko powieki i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ból głowy wzmacniał się z każdym ruchem szyją.

Pokój, w którym właśnie się znajdowałam, był mi nieznany. Ściany były białe, podłoga była zrobiona z drewna, a obok łóżka leżał duży, czarny włochaty dywan. Meble w pokoju również były czarne, a na łóżku była niebieska pościel.

Jak ja się tu znalazłam?

No tak! Ktoś mnie musiał porwać! Byłam sama w domu i usłyszałam jakieś szmery, a później coś przede mnie wyskoczyło. To musiał być porywacz!

Wstałam z ogromnego łóżka i ostrożnie podeszłam do drzwi. Zamknięte. Musiałam stamtąd uciekać i to jak najszybciej.

Rozejrzałam się po pokoju. Okna! Szybko podeszłam do okna i próbowałam je otworzyć. Było moją ostatnią nadzieję.

JEST!

Okno się otworzyło, ale gdy chciałam przełożyć moją nogę przez parapet, okno z impetem się zamknęło.

Pisk wydobył się z moich ust, a ciało szybko odskoczyło od okna. Co to było?! Moje serce znów biło jak oszalałe, a oddech znacznie spłyciał.
Jednak nie to było moim największym problemem.
Moje ciało zmarło, gdy poczuło obecność kogoś jeszcze. Kogoś kto stał blisko mnie. Dokładnie kilka centymetrów za mną. Wręcz potrafiłam wyczuć jego oddech.

Zginę.

Z szeroko otwartymi oczami zaczęłam powoli przekręcić głowę w bok. Zobaczyłam czyjeś ramię. Mężczyzna. Zdusiłam w sobie pisk i szybko zrobiłam krok do przodu oddalając się od osoby. Spojrzałam na niego.

- Obudziłaś się. - powiedział z cwanym uśmiechem i zlustrował mnie wzrokiem. Nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Patrzyłam na mężczyznę.

- Czemu jesteś taka małomówna? Kot ci język odgryzł? - zaśmiał się i usiadł na łóżku. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam się uspokoić i się odezwać.

- Dlaczego tu jestem? - zapytałam cicho. Mój głos był ochrypnięty. Jak długo byłam nieprzytomna?

- Dowiesz się w swoim czasie, Słonko. - powiedział i wyszedł z pokoju.

- Odpowiedz mi! - krzyknęłam, gdy zamknął za sobą drzwi. Wyczekiwałam, aż wróci i odpowie na moje pytanie, ale się myliłam. Żadnej odpowiedzi. Nic.

Usiadłam na łóżko.

Jak ja mam stąd wyjść? 

Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Dlaczego to właśnie mnie musiał porwać? Co ja mu takiego zrobiłam? Ja nawet go nie znałam!
Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. Nie miałam pojęcia co mogę zrobić. byłam zamknięta w tym pokoju i nie wiedziałam jak mogę stąd wyjść. Drzwi były zamknięte, a okna... Wolałam nie ruszać.

Zaczęłam rozglądać się po pokoju za czymś co mogłabym użyć do zabicia czasu. Byłam przerażona, ale nie chciałam siedzieć bezczynnie, sama w zamkniętym pokoju i czekać na śmierć. Siedzenie bezczynnie zawsze mnie nudziło. Nawet teraz, gdy się boję. Muszę coś ze sobą zrobić.

Znalazłam.

Podeszłam do półki z książkami. Ma tylko nadzieję, że będę jakieś, które mnie zaciekawią.

- Czytałam, i to, to też. - mówiłam do siebie. - Jak już mnie tu więzisz to mogłeś chociaż zaopatrzyć się w porządną biblioteczkę. - krzyknęłam, ale nie za głośno. Byłam pewna, że tego nie usłyszy. Zaczęłam patrzeć na kolejne książki, ale nie było nic czego nie czytałam albo co by mnie zachęciło.

- Chcesz więcej książek? - usłyszałam za sobą i od razy pisnęłam. Odwróciłam się do niego przodem i wpatrywałam szeroko otwartymi oczami.

Jak on tak szybko przyszedł? Jakim cudem mnie usłyszał?

- J-Jak? Ty? Tu? - jąkałam się. Nie potrafiłam się wysłowić. Dlaczego jego obecność sprawiała, że traciłam umiejętność poprawnego mówienia?

- Zadałem ci pytanie. - jakie to było pytanie? Byłam zbyt wystraszona, żeby wiedzieć co powiedział. - Chcesz więcej książek? - powtórzył. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami i po chwili kiwnęłam głową.

Pociągnął mnie do góry przez co na niego wpadłam. Szybko się odsunęłam. Nie chciałam mieć jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z nim.

Spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał o co mi chodzi. No tak. Przecież on mnie nie porwał i nie przetrzymywał w pokoju.

Odwrócił się do mnie tyłem i ruszył. Przez chwilę stałam w miejscu. Gdy był ode mnie jakieś pięć metrów, ruszyłam za nim. Szedł szybko, co chwilę musiałam do niego podbiegać.
Miałam wrażenie, że wyczuwa moją niepewność i chęć ucieczki. Co chwilę zerkał na mnie, przez co czułam się jeszcze bardziej niepewnie. Miałam wrażenie, że to są ostatnie minuty mojego życia. Niby nic, po prostu mnie gdzieś prowadzi, ale w mojej głowie ukazywały się przeróżne sytuacje.
Może to seryjny morderca? Prowadzi mnie do pokoju gdzie nikt mnie nie zobaczy, nie usłyszy. Myślę, że nawet gdybym zdzierała swoje struny głosowe w tamtym pokoju, nikt by mnie nie usłyszał. Musiał wszystko zaplanować wcześniej. Przecież to byłoby niemożliwe, żeby zrobił to wszystko z dnia na dzień. Jak mógłby dostać się do mojego domu? Przecież zawsze zamykałam drzwi. Robiłam to automatycznie.

- Naprawdę, aż tak mi nie ufasz? - usłyszałam przed sobą głos. Dopiero wtedy zauważyłam, że się zatrzymał.
Odwrócił się do mnie przodem i spojrzał na mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam jak kółek. Co powinnam zrobić?
Próbowałam coś powiedzieć, ale z moich ust nie wydostał się żaden dźwięk.

- Nie musisz odpowiadać. - powiedział i ruszył dalej. Ruszyłam za nim. Ten dom był naprawdę duży. Do tego miałam wrażenie, że ma kilkaset lat co najmniej. Był naprawdę zadbany, prawdopodobnie ktoś go musiał niedawno remontować. Nie koniecznie zgodnie z dawnym stylem, ale nadal miał nutkę starego stylu. Był po prostu piękny. Biało-złote ściany, czasami niebieskie, ogromne białe drzwi. Może w tamtym pokoju też tak było, a ja po prostu tego nie zauważyłam? Gdybym miała szansę mieszkać w takim domu, a raczej pałacu, zdecydowanie był się zgodziła. Z wyjątkiem tej sytuacji w której aktualnie się znajdowałam. Porwana. Nie chciałam być tu przymusowo. Nie lubiłam, by ktoś mnie do czegoś zmuszał. To był jeden z powodów mojej wyprowadzki od rodziców. Chcieli mną dosłownie rządzić, a ja nie chciałam tak żyć. Chciałam być wolna i być pewna, że każdy błąd jaki popełniłam w życiu jest moim błędem, nie moich rodziców.
Wpadłam na coś. A raczej na kogoś.

- Lubisz na mnie wpadać, prawda? - zapytał nie odwracając się do mnie. Nawet nie wiem kiedy się zatrzymał.

- N-Nie. Ja się zagapiłam. - powiedziałam spuszczając wzrok. Czułam jak się na mnie patrzy, więc automatycznie zagryzłam wargę.

- Nie rób tak więcej. - powiedział ostro i otworzył ogromne drzwi. Oboje weszliśmy do pomieszczenia.

- Wow. - powiedziałam cicho, gdy ujrzałam ilość książek. Były ich dosłownie tysiące. Różne kolory, wielkości. Byłam zachwycona. Nigdy w życiu nie widziałam tylu książek w jednym miejscu.

- Nie ekscytuj się tak. I tak nie uda Ci się przeczytać ich wszystkich. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się w jego stronę.

- Dlaczego mnie porwałeś? Chcesz okupu? - zapytałam trochę pewniej niż wcześniej.

- Okupu? Nie żartuj sobie. Widzisz ten budynek. Jest mój. Na zewnątrz stoją luksusowe samochody, których nie zobaczysz normalnie na ulicy, a ty się pytasz o okup? - zadrwił ze mnie.

- W takim razie dlaczego tu jestem?

- Mam swoje powody. - powiedział i wyszedł zostawiając mnie kompletnie zdezorientowaną.

Woda I Ogień? Nie Sądzę. //ChangWook (2017/2018)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz