Rozdział 34

207 14 0
                                    

Obudziłam się, ale Changwooka znowu tu nie było. Podniosłam się powoli i usiadłam. Obok mnie leżała cudowna, biała sukienka i buty.

- To dla mnie? - zapytałam samą siebie biorąc do ręki sukienkę. Była taka delikatna w dotyku. Przyłożyłam ją do siebie. W sumie miałam na sobie moje stare ubranie.
"Co mi szkodzi?"
Rozebrałam się i ubrałam sukienkę. Leżała wręcz idealnie. Ubrałam do tego buty. Wyglądałam jakbym szła na jakąś galę. Sukienka była piękna i ja również czułam się w niej pięknie. Okręciłam się w kółko i z uśmiechem wyszłam z pokoju. Na korytarzu nie było nikogo. Nie wiedziałam dokąd mam iść, więc kręciłam się po korytarzach oglądając przy okazji pałac. Był podobny do tego na Ziemii, ale znacznie bogatszy i piękniejszy. Strasznie mi się tu podobało mimo, że widziałam tylko skrawek.

- Dlaczego tu nikogo nie ma? - zapytałam samą siebie, gdy wchodząc do następnego pomieszczenia znów nie zobaczyłam żywej duszy. Byłam ciekawa gdzie się wszyscy podziali. Może trafiłam na jakiś bal czy coś?
Usłyszałam czyjeś kroki. Pierwsze o czym pomyślałam to gdzie się schować, ale później przypomniałam sobie co mówił Changwook. Jestem królową. Dziwnie się czuję z tym przydomkiem. W dodatku tylko kilka osób o mnie wie, więc mogą mnie wziąć za uciekiniera.
Kroki słyszałam coraz głośniej, więc sama zaczęłam iść w ich stronę. W końcu napotkałam na drodze starszego człowieka.

- Przepraszam? Orientuje się pan gdzie jest Changwook? - zapytałam grzecznie i z uśmiechem.

- A kim pani jest? Dlaczego szuka pani Waszej Wysokości? - zapytał mnie. Przez chwilę nie wiedziałam co mam powiedzieć.

- Jestem Youngsoo. Chciałam, żeby oprowadził mnie po pałacu. - odpowiedziałam równie grzecznie jak wcześniej.

- Przykro mi, ale król jest teraz zajęty. Nie sądzę, że chciałby marnować na panienkę czas. - powiedział i zaczął odchodzić.

- Chociaż powiedz mi gdzie on jest. - powiedziałam szybko.

- W sali balowej. - powiedział i odszedł. Gdzie jest sala balowa? Mógł mi powiedzieć. Znów chodziłam po pałacu nie wiedząc gdzie byłam i jak się znalazłam w danym miejsce. Wszyscy naprawdę byli bardzo zajęci. Chodziłam 5 minut poszukując jakieś osoby.

- Przepraszam! Mogłabyś mnie zaprowadzić do sali balowej? - zapytałam dziewczyny, która właśnie przechodziła obok mnie.

- Jasne, właśnie tam idę. - odpowiedziała z uśmiechem. - Jak masz na imię? Nie kojarzę cię.

- Jestem Youngsoo. Właściwie to można powiedzieć, że od dzisiaj. Nie znam pałacu, nikt mnie jeszcze nie oprowadzał. Jest taki ogromny, że nawet nie wiedziałam gdzie jestem. Dobrze, że ty przechodziłaś. - powiedziałam. Spojrzałam na jej ubiór. Była ubrana. Miała na sobie luźną, prostą, pudrowo różową sukienkę. Była bardzo dziewczęca, ale i ona nie wyglądała na więcej niż 20 lat.

- Ja tu pracuje od roku. Jest naprawdę świetnie. Oczywiście to pałac, więc jest naprawdę surowa dyscyplina, ale można się przyzwyczaić. Zobaczysz. Nie będzie tak źle. - powiedziała również z uśmiechem. Już polubiłam tą dziewczynę. Była taka radosna, że po prostu nie dało się jej nie lubić.

- Daleko ta sala balowa? - zapytałam, gdy szłyśmy już od dłuższego czasu.

- Nie. To już tutaj. - powiedziała i pokazała mi wielkie drzwi. Byłam pod wrażeniem. Drzwi miały około 6 metrów szerokości i 15 metrów wysokości.

- Wow. - wydusiłam z siebie.

- Robi wrażenie, co nie? Ale poczekaj, aż wejdziesz do środka. - powiedziałam i pchnęła jedną część drzwi. Byłam w jeszcze większym szoku. Była tam masa ludzi. Stojąc w wejściu widziałam ich jako małe pracujące mrówki. Weszłam z otwartymi ustami. Sala byłam adekwatnie duża co do drzwi. Okna były równie duże, a gdy spojrzałam na sufit oniemiałam. Był cały ze szkła.

- Piękny, prawda? - zapytała z uśmiechem i ruszyła przodem. Nie mogłam znaleźć Changwooka, więc ruszyłam za nią. Wokół mnie krzątało się wielu ludzi. Kobiety ubrane były w stroje robocze, każda miała na sobie jasno różową koszule i obcisłą czarną spódnicę. Podobnie jak w moim świecie, ale tu wszyscy wyglądali olśniewająco. Ułożone włosy, perfekcyjny makijaż. Z jednej strony to nie moja bajka, ale z drugiej strony wszystko było tak piękne, że się zachwycałam.

- Mira! Gdzieś ty była tyle czasu?! I w co ty jesteś ubrana? - usłyszałam obok nas starszą kobietę.

- Przepraszam. Zdarzył się mały wypadek po drodze. - powiedziała. - "Nikt nie musi wiedzieć, że zaspałam" - spojrzałam na nią. Zaspała? Czemu mówi to na głos.

- No nie ważne. Będziesz pracować tak jak jesteś. Ty też. - powiedziała do mnie. - Pierwszy dzień? Nie dostałaś mundurku? - Zapytała mnie. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, więc milczałam, póki nie podkręciła głową.

- No to do roboty. - powiedziała Mira. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie zapytałam jej o imię. Mira. Muszę zapamiętać.

- Co mam robić? - zapytałam. Póki nie znalazłam Changwooka, chciałam pomóc.

- Trzeba przenieść te talerze na drugą stronę sali. Dasz sobie radę? - zapytała, na co szybko pokiwalam głową. Spojrzałam w tamtą stronę. Talerzy było naprawdę, naprawdę dużo. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do stołu. Brałam może po 10 talerzy. Miałam nadzieję, że nic nie schrzanie. Chciałam pomóc, a nie narobić jeszcze więcej problemów.
Po kilku przejściach w tą i z powrotem byłam zmęczona i bolały mnie ręce.
Wzięłam kolejne talerze i z westchnieciem zaczęłam je nieść.

- Co ty robisz Youngsooah? - usłyszałam za sobą. Przestraszyłam się przez co podskoczyłam i puściłam talerze.

- Yah! Myślisz, że to zabawa?! - usłyszałam obok siebie głos jakiegoś mężczyzny. Zignorowałam go i spojrzałam w kierunku mężczyzny, którego bardzo dobrze znałam.

- Yah! Oszalałeś?! - powiedziałam i uderzyłam go w ramię. Obok mnie niemal od razu pojawili się jacyś mężczyźni, prawdopodobnie ochrona, i chwycili mnie za ręce. Próbując wyprowadzić.

- Macie natychmiast ją zostawić! - usłyszałam krzyk Changwooka. Na sali zrobiła się cisza jak makiem zasiał.
Ochrona nie rozumiejąc za bardzo sytuacji niepewnie mnie puściła.

- Ale Wasza Wysokość tak nie można. Musi zostać ukarana za taką zniewagę wobec ciebie oraz nie wykonywanie dobrze pracy. - powiedział ten sam mężczyzna, który skarcił mnie za upuszczenie talerzy.
Widziałam jak wszyscy się nasłuchują.

- Powiedziałem, że macie ją zostawić. -  powiedział przez zęby i podszedł do mnie. Złapał mnie za nadgarstek i zaczął gdzieś ciągnąć.

- Co ty robisz? - zapytałam szeptem, próbując wyrwać swój nadgarstek.
Nic nie powiedział tylko dalej gdzieś mnie ciągnął. Wyszliśmy z sali. Puścił mnie.

- Dlaczego mnie szukałaś? Mogłaś mnie też zawołać.

- Próbowałam cię znaleźć, ale nigdzie cię nie widziałam. Ta sala jest ogromna. A o zawołaniu... Nie byłam pewna czy mnie słuchasz. A skoro nie wiedziałeś, że tu idę, sądzę, że mnie nie słuchałeś. Nie usłyszałbyś mojego wołania.

- Wygrałaś. Zaprowadzę cię gdzieś, gdzie będziesz mogła usiąść. Nie myśl o bzdurach. Tym razem będę cię słuchać. - powiedział i zaprowadził mnie do pokoju, gdzie była mała biblioteczka. On poszedł, a ja wzięłam do ręki książkę, która wydawała mi się być ciekawa. I tak spędziłam czas do momentu, aż Changwook mnie zawołał.

Woda I Ogień? Nie Sądzę. //ChangWook (2017/2018)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz