Rozdział 0.7

852 89 9
                                    

21 czerwca

Hej Jug, tu Veronica. Nie odbierasz ode mnie telefonów, a w szkole nie mogę cię złapać. Chciałam tylko zaprosić cię na imprezę urodzinową Betty w piątek o 18, ma to być niespodzianka, więc nic jej nie mów. Wiem, że ostatnio nie jest u ciebie za fajnie, ale chcę, żebyś wiedział, że to nic nie zmienia i dalej traktuje cię jak przyjaciela i że rozumiem, że na uczucia nie ma się wpływu. Myślę, że powinniśmy  porozmawiać Jones, więc jakbyś chciał, zawsze masz mnie pod ręką, Betty z resztą też... Zadzwoń później czy coś...

-Skąd ta nagła decyzja Jughead?- zapytał mężczyzna, uważnie patrząc na syna.
-Po prostu tato... Potrzebuję tego. Za dużo i za szybko się dzieje. Niedługo rozprawa, a tobie grozi tyle lat tego gówna, czuję się bezradny, nie wiem co robić.
Starszy z Jonesów pokiwał głową i przejechał ręką po brodzie. Był zły na siebie, nie chciał, by Jughead przez niego cierpiał, niestety czasu nie da się cofnąć.
-Ale co to ma wspólnego z zmiana szkoły?- spytał, nie ukrywając zaskoczenia.
Nastolatek podrapał się po głowie i zacisnął oczy. Prawda była taka, że nie wiedział co powiedzieć. Co niby miał zrobić? Przecież nie powie mu o Archim, nie może. Fp przyglądał się uważnie synowi, czekając na odpowiedz. Martwiły go zmiany w wyglądzie swojego dziecka, widział, że dzieje się coś złego, ale będąc tu, w więzieniu, nie mógł go uratować przed panującym na zewnątrz złem.
-Tato...kiedy wrócisz do domu?- zapytał łamiącym się głosem, patrząc na ojca zaszklonymi oczami.
Mężczyzna spuścił wzrok na podłogę. Nie mógł teraz patrzeć na swojego syna, to, co właśnie się działo niemiłosiernie go bolało. Nie mógł znieść myśli, jak bardzo musiał skrzywdzić swoje własne dziecko.
-Nie wiem kiedy, ale obiecuję, że wrócę- odpowiedział, błagając w myślach, by sam nie zaczął płakać.

-Archibaldzie! Musimy pogadać!-krzyknęła ciemnowłosa, wchodząc bez zapowiedzi do pokoju swojego chłopaka.
Archie podskoczył na nagły dźwięk, nie spodziewał się żadnych gości, przez co pomimo późnej godziny dalej leżał w łóżku. Lekko zaspany zwrócił swój wzrok w stronę Veronici, po czym pokierował się w jej stronę, by ją przytulić na powitanie. Jednak, gdy chciał to zrobić, dziewczyna go odepchnęła, na co chłopak z zaskoczeniem zmarszczył brwi, przecież nie zrobił nic złego, prawda?
-Co się z tobą dzieje?! Jughead to twój przyjaciel od dzieciństwa, a ty go tak traktujesz! Masz iść i go przeprosić, rozumiesz?
-Przyszedł się pożalić po wczoraj? Ja jedynie wybieram dla nas rozsądne rozwiązanie! Zerwanie kontaktu to najlepsza rzecz, jaką możemy w tej sytuacji zrobić.
Veronica spojrzała całkowicie zaskoczona na rudego. Nic nie wiedziała o wczorajszych wydarzeniach, ale wszystko stało się jasne, dlaczego Jughead od nikogo nie odbiera telefonu. Archie całkowicie przegiął.
-Ty samolubny cwelu! To, że się w tobie zakochał, nie oznacza, że masz go traktować jak śmiecia, rozumiesz!? To ten sam Jughead, z którym jadłeś burgery w Pop's, do cholery, to ten chłopak, którego tak uwielbiasz i o którego tak się troszczysz. I nie wmówisz mi, że nic dla ciebie już nie znaczy. Kochasz go jak brata, więc czemu to robisz?
Archie potrzasnął głową, a następnie przetarł ręką oczy. Czuł się zagubiony. Veronica miała rację, on dalej kochał Jugheada, ale musiał działać rozsądnie, nie mógł pozwolić, by jego "przyjaciele" z drożyny zniszczyli Jugheada.
-Okey, wygrałaś. Tak, dalej mi na nim zależy, dlatego robię to, co dla niego dobre. Im większy kontakt mamy, tym bardziej będą się z niego smiac...
-Nie, Arch. Doskonale wiesz, że z niego śmiali się i będą się śmiać, tak czy siak. Nie boisz się o niego, tylko o własną reputację. Boisz się, że stracisz swoją pozycję. Rozumiem. Ale nie mogę pojac, jak możesz robić to kosztem najlepszego przyjaciela Archie. Kocham cię, ale zachowujesz się jak idiota i póki nie zmienisz swojego zachowania wobec Jugheada, nie zamierzam z tobą rozmawiać.
Veronica ostatni raz spojrzała na chłopaka, z nadzieją, że zaraz zacznie ja przepraszać i próbować zatrzymać, jednak nic takiego nie nastało... Zatem opuściła jego pokój w całkowicie złym humorze. Ona chciała dobrze, dla niego, dla Jugheada. Przecież doskonale wiedziała, że oni nie umieją bez siebie żyć i jedynie nawzajem się ranią. Chciała dobrze... Lekko podskoczyła, gdy nagle jej rozmyślania przerwał dźwięk wiadomości.
Jej wiadomość do Jugheada właśnie została odsłuchana.

36 dni/JarchieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz