Rozdział 2.0

471 44 23
                                    

Jeżeli macie jakieś propozycje o kim chcecie następne opowiadanie to możecie mi tutaj napisać. Mam już pewien pomysł, który rozpocznę po skończeniu tej książki, nie wiem jedynie o kim ją napisać. 0 jakim „paringu" napisać, a więc czekam na komentarze, a najbardziej wygodną dla siebie wersje oczywiście wybiorę.😊

5, 6 lipca
Jak można było się spodziewać, wyciągnięcie informacji na temat obecnego miejsca jej pobytu było niezwykle ciężkim, zdawać by się mogło nawet nieosiągalnym zadaniem. Pomimo licznych błagań Veronici, Jugheada i Archiego, rudowłosa nie miała zamiaru nic im powiedzieć. Choć słynęła z swojej wredoty, miała swoje zasady, których mocno się trzymała. Jednym z nich było niezdradzanie sekretów innych...za darmo. Dlatego też nie miała problemu, aby patrzyć prosto w rozżalone oczy znajomych i ciagle powtarzać „nie". Smętne miny naprawdę nie robiły na niej już żadnego wrażenia. Tak wiele ich już w życiu widziała, że stała się na nie całkowicie obojętna.
-Wasza przyjaciółka najwyraźniej miała powody, by wam nie mówić, gdzie się wybiera, a wy powinniście uszanować jej decyzję. Ode mnie z pewnością nic się nie dowiecie, więc nie marnujcie czasu- uśmiechnęła się sztucznie i ruchem ręki pokazała, aby wyszli z jej domu.
Veronica i Archie z niezadowoleniem udali się do przedpokoju, aby założyć buty. Jughead natomiast odczekał chwilę, aż ci nie będą
w stanie usłyszeć jego rozmowy z Blossom. Odwrócił się w stronę dziewczyny. Miał plan, jak może udać mu się wydobyć jakiekolwiek informacje od dziewczyny i teraz był jedyny moment, by mógł zaryzykować.
-Znam twój sekret Cheryl- szepnął, spoglądając na przyjaciół, którzy już na niego czekali.
-Oh, to tak jak ja twój Jughead, ahh tak! Przecież pół Riverdale go zna!
Ciemnowłosy przymknął oczy, nie miał zamiaru reagować na jej zaczepkę, choć musiał przyznać dosyć mocno go ona zabolała. Musiał jednak zachować chłodny umysł i nie dać przezwyciężyć się uczuciom.
-Wiesz, że mogę ci pomóc poznać Toni?- spytał spoglądając jej w oczy.
Dziewczyna nerwowo przełknęła ślinę, otwierając usta i po chwili je zamykając, jakby nie wiedząc zupełnie co ma powiedzieć. Tu cię mam Cheryl Blossom. Jughead uśmiechnął się szeroko. Czuł się dumny z siebie. Gdyby tylko rozgryzienie Archiego przychodziło mu tak łatwo jak Cheryl...
Rudowłosa natomiast czuła się okropnie z myślą, że chłopak mógł poznać jej największy sekret. Ale nie, on nie może wiedzieć. Bo skąd miałby? Przecież Cheryl uznawana była za zimną sukę bez grama emocji. Więc jak mogłaby się zakochać w tej pięknej dziewczynie? Ona nie znała takich pojęć jak miłość, czy przyjaźń. Nikt nigdy z resztą nie pokazał jej na czym polega kochanie kogoś, więc nie była zdolna do miłości. Czyż nie?
-Po cholerę mam ją poznać?!- krzyknęła, przez co wzbudziła zainteresowanie pozostałej dwójki, których wzrok przekierował się na nią.
Może trochę za ostro zareagowała, ale nie chciała, by ktokolwiek wiedział o jej uczuciach. Wiedziała, jak ludzie potrafią wykorzystać słabość innych. Szczególnie, gdy w grę wchodzi kochanie osoby tej samej płci. Widziała to nie tylko w filmach, ale także i w realnym życiu, w Riverdale High. Nie chciała narazić się na tak ogromną nienawiść. Teoretycznie już każdy ją nienawidził, więc inni mogliby jej nie zrozumieć, bo jest to naprawdę trudne do zrozumienia.
-Możemy sobie pomóc nawzajem. Dla mnie ważna jest Betty, dla ciebie Tony. Ty wiesz, gdzie jest Betty, a ja wiem, że Tony jest bi, a przez serpents mogę cię z nią zapoznać- powiedział cichym tonem.
Rudowłosa nerwowo zerknęła na szatyna, zastanawiając się czy powinna mu zaufać. Czy Jones był odpowiednią osobą, aby wyjawić mu sekret? Nie miała pojęcia, ale nie było już drogi odwrotu.
-Jeżeli komukolwiek piśniesz chociaż jedno słówko...
-Będę milczał jak w grobie-powiedział delikatnie uśmiechając się w stronę Cheryl.
Może to dziwne, ale jego słowa go lekko rozbawiły. „Jak w grobie". W końcu nie tak dawno tak bardzo pragnął tam trafić. Teraz, kiedy Archie był tak blisko niego, nie myślał już w ten sposób. Ale przecież nikt nie wie co przyniesie przyszłość, może rzeczywiście za niedługo zabierze tajemnice dziewczyny do grobu? Szybko jednak odgonił od siebie te myśli, przecież miał Archiego, przecież miał dla kogo żyć, przecież nie chciał umierać.
-Nie ma jej już w Riverdale, to pewne. Miała pojechać do waszego ukochanego miasta. Ale jedynie na dwa dni, bo bała się, że szybko się domyślisz, gdzie mogła pojechać. Miała się zatrzymać w hotelu, o którym niegdyś ci podobno wspominała, jak byliście mali. Potem miała wyruszyć w dalszą podróż, jednakże nie mam pojęcia gdzie. Sama jeszcze nie wiedziała. Wiem jedynie, że póki co nie miała konkretnego celu podróży, a jej jedynym planem było znaleźć się jak najdalej się da od Riverdale. Jeśli jednak się pospieszycie
i jeszcze dzisiaj wyruszycie w podróż, zapewne uda się wam ją znaleźć.
Mississauga. Hotel Pathway Suites*. Tak, to
z pewnością tam. Jughead był tego przekonany. Pamiętał doskonale, jak na lekcji geografii w szkole podstawowej pani opowiadała o miastach w Kanadzie, które warto zobaczyć. Pani Olfred zawsze miała w zwyczaju narzekać, że nie doceniany piękna znajdującego się blisko nas, a szukamy je w miejscach znacząco od nas oddalonych. Jakbyśmy specjalnie stawiali sobie cele, które trudno zdobyć.
-Oj Juggy! Zobacz, jak to ładnie wygląda!- powiedziała podekscytowana blondynka, delikatnie szturchając kolegę z ławki, aby ten zobaczył przepiękny rezerwat przyrody.
Chłopiec zerknął na fotografię, którą trzymała dziewczynka. Nie podzielał jednak zbytnio jej radości. On zdecydowanie wolał ich małe Riverdale. Uwielbiał Pop's, czy rzekę Sweetwater. Nigdy nie przeszkadzało mu, że ich rodzina nie ma na tyle pieniążków, aby gdzieś jezdzic, jak robili to rodzice Archiego, czy Betty. Uwielbiał zimy i lata spędzone w ich małej dzielnicy. Choć trudno mówić o licznych latach i zimach, skoro miał on dopiero 10 lat. Jednakże nie czuł potrzeby, aby gdzieś wyjeżdżać. Jedynie było mu przykro, że mana często płakała, że tato marnuje ich pieniądze na alkohol.
-Może kiedyś tam pojedziesz Betty- odpowiedział, wiedząc, że w ten sposób sprawi, że dziewczynka będzie jeszcze bardziej radosna.
Uwielbiał szczęśliwa Betty. Wtedy jej oczka tak ładnie się błyszczały
i wyglądała ślicznie. Dziewczynka uśmiechnęła się w stronę chłopczyka
i delikatnie poklepała go po ramieniu.
-Kiedyś pojedziemy tam razem Juggy. Ty i ja, a może nawet zabierzemy Archiego? Zobaczysz, jak będziemy już pełnoletni tam pojedziemy i będziemy szczęśliwi, bo dalej będziemy nierozłączni, jak przystało na przyjaciół na zawsze.
Uśmiechnął się smutno pod wpływem tego wspomnienia. I rzeczywiście, pojechała tam, ale nie tak jak to sobie zaplanowała. Kiedyś byli nierozłączni, a teraz ich paczka zaczynała się rozpadać. Archie i Betty już prawie w ogóle nie rozmawiali, a on tez coraz rzadziej się z nią widywał. Dodatkowo ten wyjazd Betty...
-Jug? Kochanie idziesz?- usłyszał za sobą delikatny głos i poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
Odwrócił się w stronę rudzielca i delikatnie pokiwał głowa, czując, jak na jego policzkach zaczynają pojawiać się rumieńce. Czy mu się wydaje, czy właśnie Archie nazwał go „kochanie"? Uśmiechnął się jeszcze w stronę dziewczyny, założył buty i wyszedł z przyjaciółmi na dwór.
-Jug przykro mi, że to tak wyszło...-zaczął niepewnie Archie, ale Jughead natychmiast mu przerwał.
-Wiem, gdzie może się znajdować, musimy się przygotować i za kilka godzin wyjeżdżamy.
Archie spojrzał na chłopaka i pokiwał głową. Wiedział, jak bardzo mu na tym zależy, dlatego nie protestował, choć wiedział, że domysły mogą nie wystarczyć.

36 dni/JarchieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz