22 czerwca
-Nie przejmuj się nim Jug- powiedziała blondynka, uśmiechając się do przyjaciela siedzącego obok.
Jughead przewrócił oczami. Jak miał się nie przejmować? Jak miał przejść wobec tego obojętnie? Jego niegdyś najlepszy przyjaciel właśnie przeszedł przed nim, nie mówiąc mu nawet durnego "hej". Tego właśnie się obawiał, że jego uczucia zniszczą tą relacje. Trzeba było siedzieć z zamkniętą buzią.
-Hej Bets, hej Jughead!- chłopak westchnął słysząc znajomy głos.
Wiedział, że to co zaszło nie było jej wina, ale naprawdę nie chciał jej teraz widzieć.
Niestety... Veronica nie poszła dalej , tylko usiadła obok Jugheada, a ten na to przeklnął w myślach.
-Dobra lecę! Muszę jeszcze wydrukować pracę z angielskiego u Smith!- powiedziała nagle Betty i pośpiesznie ruszyła w stronę szkolnych drzwi.
Jughead, który nie zamierzał zostać sam na sam z Veronica, wstał i już miał brać torbę i pójść, gdy Veronica delikatnie złapała go za rękę.
-Bedziesz dzisiaj prawda? Betty się ucieszy, jestem pewna, że bardzo chce, abyś przyszła. Proszę cię Jones. Będę ja, Kevin, Archie... On chce z tobą pogadać Jug- westchnęła ciemnowłosa patrząc wprost w oczy przyjaciela.
Chłopak nie chciał sprawić Veronice przykrości, więc pokiwał głową , wymuszonym uśmiechem, co miało oznaczać, że oczywiście, że wpadnie.
-Możesz kogoś zabrać ze sobą, by wiesz..czuć się lepiej czy coś...
"Tylko, że ja nie mam kogo zabrać" pomyślał.
-Jasne- odparł jedynie.-Co jest problematyką utworu?- spytała nauczycielka, patrząc po klasie przez swoje duże okulary.
Jak zawsze, nadzieja nauczycielki została znowu przekreślona i nikt nie zgłosił się, by udzielić odpowiedzi.
-Mysle, że między innymi fałszywa przyjaźń proszę pani, główny bohater pozwala "się oswoić" nieznajomemu, przeżywają piękne przygody, poczym ten go wystawia, jedynie z powodu jego odrębności- mruknął Jughead, spoglądając wyzywająco w oczy rudowłosego.
Nie miał pojęcia co mu strzeliło do głowy, ale czuł, że potrzebował w ten sposób się wyżyć. Poza tym był niezwykle ciekawy reakcji Archiego. Archie odwrócił wzrok, by dłużej nie patrzeć na ciemnowłosego i postanowił zabawić się w grę Jugheada. Może w ten sposób uda mu się przekazać to, co nie może powiedzieć?
-Ja natomiast rozumiem postępowanie Alexa, jest szanowany przez wszystkich mieszkańców, obawia się, że sekret Johna, który wyszedł na jaw, może ich oboje całkowicie zniszczyć.
-Szkoda, że Alexowi nie przyszło do głowy, że to może nie to go niszczy, a sam on swoim zachowaniem. Myślę, że to go bardziej skłoniło do strzelenia sobie w łeb, odwrócenie się jedynej osoby, która dotychczas go rozumiała.
Dawni przyjaciele patrzyli sobie właśnie prosto w oczy. Oboje z tęsknota, oboje z żalem, oboje z smutkiem. Niestety, byli jedynie ludzmi, a ludzie zazwyczaj zamiast rozmawiać, czy działać, kończą na niemych spojrzeniach, jakby myśląc, że załatwia one wszystko. To właśnie w oczach można było wyczytać wszystko, jednak większość tego nie potrafiła. Może nawet nie próbowała odszukać czegoś w skierowanym na nią wzroku. A może nawet nie chciała, bo bała się co może w nim tkwić. I tu był problem.
Oboje także niestety byli uparci.
-Szkoda, że John nie wiedział, że Alex próbował go w ten sposób uratować...
Na lekcji panowała właśnie cisza, jakiej dawno nie było. Nikt nie ważył się powiedzieć ani jednego słowa, każdy przyglądał się chłopcom, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. W pewnym sensie każdego ekscytowało to, co właśnie miało miejsce. Nawet nauczycielka przez dłuższą chwilę się nie odzywała, a jedynie spoglądała na nastolatków.
A oni patrzyli na siebie, ignorując innych wokół, jakby z nadzieją, że jutro znowu będą nierozłączni. Może gdyby ktoś zaczął działać właśnie by tak było.
Gdy zadzwonił dzwonek wszystko wróciło do normy, a po klasie od razu rozniósł się szum. Jughead także wstał z ławki i szybko zaczął pakować rzeczy, chciał jak najszybciej wyjść, bo czuł, że zaraz wybuchnie. Szybko ominął resztę i ignorując coś mówiąca do niego nauczycielkę, wybiegł z klasy.
-Jughead!!- krzyknął Archie, który także wyminął non stop gadająca coś panią Smith i szybko pognał za przyjacielem.
Musiał z nim pogadać, musiał wszystko naprawić, musiał zignorować słowa Betty, musiał zadziałać...
-Jug...-szepnął, łapiąc go za skrawek bluzki.
Ciemnowłosy spojrzał na rudowłosego przez załzawione oczy. Albo teraz wszystko wróci do normy albo już nigdy. Zarówno rudego, jaki i czarnego serca biły w niezwykle szybkim tempie.
-Ja tak bardzo cię przepraszam Juggy... Ja...
-Archie! Wow haha! Może jeszcze zaraz się pocałujcie co?! Nie mow, że też postanowiłeś zostać gejem jak te cos-zakpił Reggie, przyglądając się całej akcji z boku, na co inni się zaśmiali.
Prawie połowa szkoły była wokół nich zgromadzona... Połowa szkoły na to patrzyła... Połowa szkoły drwiła z nich... Połowa szkoły widziała zachowanie Archiego..
Rudzielec rozejrzał się dookoła i poczuł jak robi mu się duszno. Wszyscy śmiali się pod nosem i przyglądali się jemu. Nie mógł być pośmiewiskiem, po prostu nie mógł. W tłumie ludzi odnalazł całą swoją drużynę futbolowa, a także Veronice i Betty. Chłopak ostatni raz spojrzał na niższego i chudszego chłopaka. Musiał się ratować... Uniósł rękę do góry, zamachnął się z całej siły i uderzył Jugheada w twarz, który pod wpływem uderzenia poleciał do tyłu na szafki.
-Nigdy już do mnie się nie zbliżaj pedale!-krzyknął, odwracając się w stronę dumnej drużyny.
Dla widzów uderzenie Juga było jedynie kilkoma sekundami. On jednak czuł jakby trwało to godzinami. Czuł się jak morderca. A widok krwi ma twarzy Juga i swojej pięści czuł że zaraz się rozpłacze i zwymiotuje. Brzydził się tym co zrobił i brzydził się samym sobą.