Rozdział 0.9

816 83 36
                                    

23 czerwca

Gdy Archie rano się obudził, nie miał pojęcia, co robi w pokoju Jugheada. Gdy Archie rano się obudził, nie był w stanie nic sobie przypomnieć z wczorajszej imprezy. Gdy Archie rano się obudził, nie wiedział skąd na jego ciele pojawiła się malinka. Może jednak nie chciał tego wiedzieć? Ociężale podniósł się z łóżka, a ból głowy od razu dał o sobie znać. Złapał się za pulsującą głowę i rozejrzał się po pomieszczeniu z nadzieją znalezienia przyjaciela. Jednak nigdzie go nie było. Szybko wyszedł z pokoju i już miał schodzić na dół, gdy się z kimś zderzył.
-Gdzie idziesz?-spytał Jughead, przyglądając się przyjacielowi.
Archie nic nie powiedział, tylko patrzył na obraz przed nim, który cóż...bardzo mu się podobał. Jughead najwidoczniej dopiero co wyszedł spod prysznica, gdyż z jego włosów i ramion spadały kropelki wody, a wokół jego bioder owinięty był biały ręcznik. Rudzielec patrzył na chude ciało przyjaciela, podziwiając je w całym wydaniu. Jughead widząc, że Archie mu się przygląda lekko się zarumienił i szybko wyminął przyjaciela i z powrotem wszedł do swojego pokoju.
-Wezmę tylko jakaś koszulkę, bo zapomniałem- wymamrotał grzebiąc w szafce w poszukiwaniu jakiejś koszulki.
-Dla mnie nie ma problemu-powiedział cicho, opierając się o ścianę i przyglądając się plecom Jugheada.
-Ah tak, na parapecie masz tabletkę i wodę, pewnie masz niezłego kaca-zaśmiał się nerwowo, przypominając sobie do czego wczoraj doszło.
Archie spojrzał na parapet i rzeczywiście wszystko było naszykowane. Jak mógł tego nie zauważyć? Sprawnie połknął tabletkę, a Jughead w tym czasie wrócił do łazienki. Czuł się zawstydzony faktem, że Archie widział prawie całe jego ciało. Nie ma co ukrywać, jego ciału brakowało dużo do ideału, a przynajmniej on był takiego przekonania. Mogło z pewnością być całkowicie lepsze, ale Jug był leniwy i nie przepadał za sportem. Miał tylko nadzieję, że Archie nie był jakoś bardzo zniesmaczony. Zarzucił na siebie koszulkę, wcześniej wycierając się do końca i ciasne, czarne jeansy. Nie patrząc nawet w lustro, szybko wyszedł z pomieszczenia i wrócił do Archiego.
-Co się wczoraj działo Jug?
Jughead cicho westchnął i usiadł naprzeciwko chłopaka. Wiedział, że w końcu te pytanie nastąpi, jednak nie myślał nad tym co mu powie. Nie miał pojęcia, jakby Archie na to zareagował i czy byłby zły. Bał się, że się na niego zezłości. Czuł się strasznie winny za wczorajszy wieczór. Czuł się okropnie z myślą, że Archie był pijany, a on to wykorzystał.
-Po prostu nieźle się opiłeś na imprezie u Veronici i wypisywałeś do mnie bym po ciebie przyjechał...to przyjechałem-zaczął tłumaczyć, pomijając niektóre aspekty, patrząc na podłogę.
Archie pokiwał głową, patrząc na ciemnowłosego. Czuł się źle z myślą, że Jughead specjalnie po niego przyjechał, a ten dzień wcześniej go uderzył właściwie bez żadnego powodu.
-To...to Veronica zrobiła mi tą malinke?-spytał, nawet nie wiedząc czemu z nadzieją że odpowiedź będzie brzmieć przecząco.
Jughead momentalnie zrobił się cały czerwony. Czuł się tak straszliwie zawstydzony. W jego myślach toczyła się walka. Prawda czy kłamstwo?
-Pewnie tak, jak cię znalazłem, już ją miałeś- kłamstwo.
Archie w skupieniu pokiwał głową, dalej uważnie obserwując Jugheada. Natomiast ten drugi pod wpływem bacznego wzroku przyjaciela umierał z nerwów. Może zauważył, że kłamie?
-Jughead...przepraszam...ze no wiesz...za uderzenie cię, ja....w sumie to nie wiem czemu to zrobiłem...to chyba presja społeczeństwa...czy cos- westchnął, nawet nie patrząc na Jugheada.
Nie mógł na niego patrzeć w tym momencie. Był najgorszym przyjacielem. Czuł się ohydnie z myślą, że był w stanie coś takiego zrobić.
-To okey- wyszeptał Jug patrząc na rudowłosego.
Archie natychmiastowo podniósł głowę i spojrzał na siedzącego naprzeciw niego ciemnowłosego. Jak on w ogóle mógł uważać, że to okey?
-Nie, to nie okey Jughead- westchnął i natychmiastowo wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.-Ja... Życie dokopywało ci na każdym kroku, a ja? Dodatkowo je zniszczyłem... Cholera Jughead! Jako twój najlepszy kumpel powinienem cię wspierac, powinienem cię bronić, a nie cię bić... Jestem tak cholernie głupi i egoistyczny... Ja się po prostu tak bardzo bałem, wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale....-przerwał, gdy poczuł, że zaraz się rozpłacze.
Czuł się okropnie, czuł się jak potwór. Odwrócił się tyłem do Jugheada, nie chciał przy nim płakać, miał swój honor. Jughead widząc reakcję rudego, szybko wstał i podszedł do niego, odwracając go do siebie przodem.
-Mowię ci, to jest serio okey, rozumiem- powiedział posyłając uśmiechając się do Archiego.- Zresztą...jesteś w sumie jedynym powodem, dla którego do tej pory nie strzeliłem sobie w łeb.
-Przestań gadać głupoty-odparł Archie, gdy tylko dotarło do niego, to ci powiedział jego przyjaciel.
Co jeśli to była prawda, a nie przenośnia? A jeśli... Nie, to niemożliwe.
-Bądzmy ze sobą szczerzy...okłamałem cię-westchnal Archie, zaczynając się stresować tym, co zaraz miał powiedzieć Jugheadowi.
-Ja ciebie też Archie...tak naprawdę...
-Nie, daj mi dokończyć. Gdy wtedy się pocałowaliśmy i powiedziałem, że to nie to i nic nie czułem... Ja nie wiem co czułam Juggy, ale coś czułem. Bałem się, że...że to mogło być to...więc uciekłem. Bo wyobraź sobie... Tak Archie gejem? Nikt nie chce takiego Archiego, Archie taki nie może być.
Jughead wytrzeszczył oczy. Czyli Archie mógł go kochać? Czyli nie wszystko stracone?  Jest dla nich szansa... Jest szansa na nich!!!
Te słowa wypowiedziane przez Archiego dały mu z powrotem nadzieję. Dały mu nadzieję na lepsze jutro. Zwykle słowa, a tak niesamowicie radosne dla Jugheada. Zwykła słowa, niezbyt poprawnie i dobrze ułożone zdanie, a potrafiło uratować człowieka. Zwykle słowa, a ratowały przed śmiercią.
To właśnie piękna magia słów.
-Czyli jest szansa, że...odwzajemniasz moje uczucia?- spytał uśmiechnięty Jughead patrząc prosto w oczy wyższego chłopaka.
Wtedy Archie pomyślał, że chciałby widzieć codziennie uśmiech przyjaciela. Bo jego uśmiech był taki piękny. Szkoda tylko, że pojawiał się tak zadko na jego twarzy.
-Jest i to duża. Mogę cię pocałować Jughead?
Jughead zachwycony pokiwał głową, a gdy tylko usta starszego znalazły się na jego, odwzajemnił pocałunek. Jedna ręka złapał włosy Archiego, a druga trzymał na jego policzku, dalej zachłannie całując Archiego. Czuł się cudownie. Oboje tego chcieli, choć jeden jeszcze nawet do końca nie zdawał sobie z tego sprawy. Jednak oboje wiedzieli, że to nie było to samo, co wcześniej, gdy całowali Betty, czy Veronice, to było lepsze.
-Oh, mój Boże, to było...wow- zaśmiał się Archie, ponownie całując Jugheada.
Jednak, gdy Archie złapał za rąbek koszulki Jugheada, ten natychmiastowo go odepchnął, przez co na twarzy Archiego pojawił się grymas. Tym razem nie chodziło o to, że był bardzo niepewny swojego ciała. Wspomnienia z ostatniego wieczoru pojawiły się w jego głowie, a on znowu poczuł się winny.
Archie mu wyznał jego sekret. Szczerość za szczerość.
-Arch, bo... Też ci muszę coś wyznać...-westchnął, siadając na łóżku, a Archie usiadł obok niego i w geście wsparcia, dalikatnie objął mniejszego od siebie chłopca.- Ostatnio...na tej imprezie...gdy po ciebie przyjechałem... Byłeś nieźle pijany i chciałeś się ze mną kochać...i ja... Ja naprawdę nie chciałem robić to, gdy byłeś nieświadomy...ale... Ale nie mogłem się oprzeć bo mnie podniecasz i wgl...
-Podniecam cię?- zaśmiał się Archie.
Jughead zrobił się cały czerwony, wcale nie chciał o tym mówić Archiemu, nie chciał, by ten wiedział jak na niego działa. Czuł się lekko upokorzony, że wyszło to na jaw. Czuł, że robi się coraz bardziej czerwony, więc, by Archie tego nie zauważył schował twarz w dłoniach. Archie uśmiechnął się widząc zawstydzenie Jugheada. Uważał, że to bardzo urocze. Złapał ręce Jugheada i zabrał je z jego twarzy, posyłając mu najpiękniejszy uśmiech, jaki Jughead kiedykolwiek widział.
-Jesteś bardzo przystojny Jones, wiesz to?- spytał, przyglądając się jego twarzy, a Jughead ponowie się zarumienił.
Może Archie sobie tylko z niego żartuje? Bo tak nagle wszystko jest okey i się całują? I jeszcze Archie mówi, że Jughead jest piękny? Z pewnością nie nazwał by siebie pięknym, wyglądał raczej jak kupa. Był odrażający. Nie...on napewno robi sobie z niego żarty, a on jest strasznie naiwny i mu uwierzył... Nagle poczuł jak w jego oczach zbierają się łzy. O nie nie, Jughead nie bądź beksa, nie płacz, szczególnie nie przy Archiem... Nerwowo spuścił wzrok w dół, gdy poczuł, że po jego policzkach zaczynają spływać łzy. Najgorsze było to, że Archie dalej trzymał jego ręce, więc nie mógł się zasłonić. Jughead bowiem był przekonany, że on dalej jest tym pulchnym chłopakiem, będącym obiektem kpin, którym był kiedyś.
-O nie nie nie, Juggy, czemu płaczesz?... Powiedziałem coś nie tak?- spytał zmartwiony Archie i chciał objąć drobnego chłopaka, ale ten się natychmiast wyrwał.
Wstał z łóżka i poszedł do drzwi, przez łzy wskazując na nie ręką.
-Z-zapewne robisz sobie że mnie żarty razem z Reg-ggim, t-to zbyt piękne by było prawdziwe, j-jesli sobie że mnie żartujecie, a tak jest, t-to możesz już iść, nic cię t-tu nie trzyma-wyszlochał dalej patrząc w podłogę.
Gdy usłyszał jak podłoga lekko skrzypie, poczuł się jeszcze bardziej beznadziejnie. Czyli tak było, czyli zgadł. Oh, jakim on był idiota, jednak nagle kroki ucichły, a gdy podniósł wzrok zobaczył patrzącego na niego że smutkiem Archiego. Stal tak blisko niego, że doskonale czuł jego idealne perfumy. Archie starł palcem z policzków Jugheada łzy i delikatnie pocałował go w czoło.
-Nikt nie robi sobie z ciebie żartów Juggy i dla mnie naprawdę jesteś śliczny i nie pozwolę już Reggiemu z ciebie żartować. Obiecuję, że teraz już będzie dobrze Jughead. Damy sobie radę, ja i ty.
Może i był idiota, ale naprawdę w to uwierzył. Znowu zaczął ufac Archiemu, a przynajmniej chciał. Chciał, by to było prawdą.
Uśmiechnął się przez łzy, które dalej płynęły po jego policzkach, jednak teraz były to łzy wzruszenia, a gdy Archie otworzył szeroko ramiona, natychmiast wtulił się w niego. Chciał, by tak już było na zawsze. Wiedział, że jeszcze wiele przed nimi, ale wierzył, że już Archie go nie opuścił. Zaczynał nowy rozdział w swym popapranym życiu. Rozdział z Archim.
Pozostała jeszcze tylko jedna rzecz...
-Archie, ta malinka to moja robota, nie Veronici.
-Oh, przecież wiem Juggy.




Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie dodałam rozdziału więc wow!! Dzisiaj taki luźniejszy rozdziałek z tych nielicznych, przyjemnych. Nie planuję raczej tutaj dużo wesołych rozdziałów więc... Od nowego rozdziału zacznie się nowy etap w życiu Jarchiego. Nowy rok, a więc czas na zmiany.
Mam nadzieję, że się spodobał i do następnego!!😁❤
A no i dziękuję za ponad tysiąc wyświetleń i ponad 100 gwiazdek, kocham mocniutko

36 dni/JarchieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz