Special

3.5K 194 48
                                    

SPECIAL JEST TYLKO DODATKIEM, NIE WNOSI NIC DO FABUŁY I NIE MA ŻADNEGO WPŁYWU NA WYDARZENIA

Niepokój. Strach. Cierpienie.
Trzy istotne odczucia, która teraz czułem. Nie mogłem odejść od myśli, które powodowały szybsze bicie mojego serca. Oddech przyspieszał, a ręce drżały. Przeczesałem dłonią spocone włosy, próbując w jakikolwiek sposób się uspokoić. Na próżno.
Zabrali ją. Zabrali moją Rose. Cholera wie gdzie, cholera wie po co. Wiedziałem tylko jedno, muszęznaleźć i uratować.
W dalszym ciągu byłem w szoku po tym, jak nagle zaatakowali nas nieznani nam ludzie i porwali Rose. Czemu to zrobili? Czym im do purwy zawiniła? Nie chciałem nawet wyobrażać siebie, co mogli jej teraz robić. Mieliśmy tylko nadzieję, że jest w tym mieście.
Trzymając broń przy sobie przeszukiwaliśmy każdy budynek, jednak w żadnym jej nie było. Żarząca się we mnie nadzieja powoli umierała, ale nie mogłem się poddać. Była dla mnie wszystkim.
Nagle usłyszeliśmy donośne śmiechy, mieszane z krzykami.
Kiwnąłem do chłopaków, którzy cicho podążyli za mną.
Weszliśmy na schody, a z każdym pokonanym stopniem zbliżaliśmy się do źródła dźwięków.
W końcu stanęliśmy przed drzwiami i nasłuchiwaliśmy.
- Pytam ostatni raz, albo ją zabiję. GDZIE JEST BEZPIECZNA PRZYSTAŃ? - krzyczał męski głos.

Albo ją zabiję.

Bez namysłu kopnąłem drzwi, po czym wkroczyłem do pomieszczenia.
Natychmiast zauważyłem blondwłosego mężczyznę, na przeciw którego siedział Thomas. Mężczyzna celował bronią w... Rose...
Leżała na ziemi, jej ubranie było we krwi. Ogarnęło mnie poczucie nienawiści, więc długo nie myśląc cisnąłem w nieznajomego nożem, który niestety trafił go tylko w ramię.
Za mną pojawiła się reszta towarzyszy, która obezwładniła pozostałych napastników.
Pobiegłem do ukochanej, nie wiedząc co ze sobą zrobić i gdzie jej dotknąć.
- Boże...Rosie... - szepnąłem ze łzami w oczach.
Musnąłem kciukiem jej policzek, po którym sączyła się krew, pochodząca z rany na łuku brwiowym.
Jej dłoń była posiniaczona, podobnie jak brzuch, gdy uniosłem nieznacznie jej bluzkę.
- Co oni Ci zrobili...?
Nagle Rose zaczęłam powoli otwierać oczy, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Jęknęła, natomiast ja próbowałem dodać jej otuchy.
- Newt? - wymamrotała.
- Tak, jestem tu. Już jesteś bezpieczna. - powiedziałem, zakładając jej kosmyk włosów za ucho.
Uniosła nieznacznie kąciki ust, jednak nie trwało to długo, gdyż usłyszałem ciche syknięcie.
- Co Cię boli? - spytałem łagodnie, próbując zachować zimną krew.
- L-lewa noga, brzuch, prawa r-ręka i policzek. - wymieniła.
Podciagnąłem nogawkę jej spodni i zobaczyłem głęboką ranę. Sięgnąłem po nóż, a następnie rozciąłem skrawek koszuli i owinąłem wokół jej rozcięcua.
Przy moim boku pojawili się Mihno i Thomas, który został już uwolniony z więzów.
- Purwa, Rose... Czemu tak Cię pobili? - zapytał Mihno, analizując jej ciało.
- Chcieli informacji o leku i Bezpiecznej Przystani. Rose nie pozwoliła mi nic mówić, a kiedy zobaczyli, że szepczemy, zabrali ją i zaczęli katować na moich oczach... - wyjaśnił trzęsącym głosem Thomas.
- Zabierajmy się stąd, teraz. - zarządził Mihno. - Newt, weźmiesz ją na ręce?
Przytaknąłem, po czym z poczuciem, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, chwyciłem dziewczynę najdelikatniej jak umiałem.
Jej powieki zdawały się być cholernie ciężkie, gdyż co chwilę je unosiła, a one wciąż opadały.
Ucałowałem jej czoło, mówiąc:
- Nigdy już Cię nie wypuszczę z moich ramion, nigdy.

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz