Rozdział 14

5.7K 309 9
                                    

Newt wstał wcześnie rano i udał się na poranne bieganie. Robił to bardzo często, aby przygotować się na wysiłek w Labiryncie. Okrążył Strefę dwa razy, po czym poszedł na śniadanie. Nie zastał tam jednak nikogo, nawet Patelniaka. Wszyscy jeszcze spali. Chłopak zrobił sobie kanapkę, którą zjadł w samotności. Dziś nie mógł zasnąć, coś go męczyło, choć do końca nie wiedział co. W czasie snu wydawało mu się, że słyszał głos, który z pewnością był mu znany.

Uważaj. Na siebie i na NIĄ.

Może po prostu mu się wydawało? A może było to ostrzeżenie? Przetarł dłonią twarz, a następnie ruszył do Bazy.
Otworzył cicho drzwi pokoju przyjaciółki. Zajrzał przez szparę, chcąc sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Dziewczyna spała, lecz wierciła się niespokojnie na łóżku. Newt zmarszczył brwi, zamknął drzwi i podszedł do niej.
Widział na jej twarzy strach. Usiadł, chwytając ją za rękę.
- Rosie... - szepnął.

- Może to was czegoś nauczy. Zawsze musisz robić nam na złość? - powiedział zdenerwowany mężczyzna, który prowadził ją, trzymając mocno za ramię.
- Pan tu pracuje od wczoraj? - spytała sarkastycznie, uśmiechając się sztucznie.
- Ha! Zaraz ten uśmiech zniknie z twojej twarzy. Poczekaj, odechce Ci się ucieczek.
Rose usłyszała kroki za swoimi plecami, więc skierowała głowę w kierunku dźwięku. Zza zakrętu wypadł Newt, który stanął i począł wpatrywać się w nią pełnym zdenerwowania oraz niepokoju spojrzeniem.
Nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ została wepchnięta do pomieszczenia, gdzie znajdowało się jakieś urządzenie.
Lekarz kiwnął głową na krzesło i dał jej do zrozumienia, aby usiadła.
- I co teraz? - mruknęła.
- Zobaczysz.
Na ekranie urządzenia ukazał się Mihno, który był przywiązany do krzesła, a przed nim znajdował się duży pojemnik. Pasy wbijały mu się w skórę, pozostawiając krwawe rany, natomiast jego twarz był posiniaczona.
- Zaraz! Co to ma być?
Nie usłyszała odpowiedzi, więc w dalszym ciągu wpatrywała się w ekran.
- Teraz, Alice. - usłyszała głos mężczyzny.
Nagle kapsuła otworzyła się. Rose ujrzała dziwne, obślizgłe stworzenie, które wyglądało przerażająco.
Jej przyjaciel zaczął odpychać się do tyłu, chcąc znaleźć się jak najdalej od istoty.
Spostrzegła metalową kulę, który wydobyła się z ciała "tego czegoś", potem zniknęła, a w jej miejsce pojawiła się metalowa rura.
- Przestańcie! Nie możecie go zabić! Jest dla was zbyt ważny, tak jak my. - krzyczała, podejmując próbę ratunku czarnowłosego.
- Przykro mi, zasłużył na karę. Nie możemy pozwolić sobie na takie zachowania, a dla Ciebie i twoich przyjaciół będzie to przestroga. Ciesz się, że ty nie jesteś na jego miejscu.
Dziewczyna zamknęła oczy i pomasowała policzek, w który została wcześniej uderzona, kiedy wypytywano ją o ucieczkę. Miała też ranę na łuku brwiowym, która została już zszyta oraz rozciętą wargę.
Stworzenie owinęło Mihno swymi mackami. Po chwili z jego ciała wydobyło się ostre urządzenie, które coraz bardziej zbliżało się do czoła chłopca. Azjata odchylał głowę do tyłu, próbując uniknąć nieprzyjemnego spotkania.
- WYSTARCZY! JEŚLI ON ZGINIE, TO OBIECUJĘ, ŻE PRZEKONAM WSZYSTKICH, ABY ZROBILI TO SAMO LUB WZNIECILI BUNT! WTEDY STRACICIE WSZYSTKICH, KTÓRZY SĄ ODPORNI! - wrzasnęła, jednak człowiek w kitlu stał niewzruszony.
- MIHNO!!!! - zawołała, gdy była już pewna, że przyjaciel zaraz umrze.
- Zatrzymajcie to.

- ROSIE! - do jej uszu dobiegł głos Newta. Zerwała się do siadu, ciężko oddychając.
- Odporni. - wydusiła. Już po raz drugi w jej snach pojawiło się to słowo, tylko co oznaczało?
Przeniosła wzrok na siedzącego obok blondyna.
- Odporni? Znowu? - spytał zdziwiony Newt.
Kiwnęła głową, po czym wtuliła się w przyjaciela. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że po jej policzkach płynęły łzy. Jej bluzka była przepocona, lecz w tej chwili nie było to ważne. Liczył się tylko Newt, który trzymał Rose silnie w swoich ramionach, kołysając lekko, aby ją uspokoić.
- T-torturowali Mihno. - jęknęła stłumionym głosem, ponieważ trzymała usta przeciśnięte do jego ciała.
- Kto?
- Ci ludzie, którzy śnili mi się już wcześniej. Mihno chciał uciec, a ja najprowdopodobniej mu pomagałam, bo miałam kilka ran i siniaków na twarzy.
Potem opowiedziała mu wszystko ze szczegółami, a Newt słuchał. Słuchał dokładnie, mając nadzieję, że uda mu się w końcu rozgryźć tą dziwną sytuację.
- Chodź. - wstał i wyciągnął w jej kierunku rękę. - Pójdziemy coś zjeść.
Rose chwyciła go za dłoń, ale przypomniała sobie, że musi się jeszcze przebrać.
Gdy była już gotowa, udali się do Patelniaka, gdzie Newt tylko patrzył, jak brunetka je. Siedział z głową opartą na dłoni, wciąż się jej przyglądając.
Ona natomiast czuła na sobie wzrok przyjaciela, na co przegryzła delikatnie wargę, aby powstrzymać napływający uśmiech. Nic nie powiedziała, tylko w dalszym ciągu zajadała śniadanie.
- Siema, smrodasy wy moje! - zawołała radośnie Mihno.
- Ktoś tu ma dobry humor. - zauważył Newt, spoglądając porozumiewawczo na Rose, która zachichotała. - Jest jakiś szczególny powód?
- Nie, po prostu się wyspałem. - wyjaśnił, kradnąc z talerza przyjaciółki kawałek gruszki, za co został uderzony w dłoń.

Po posiłku trójka Steferów poszła do Zbrojowni. Zabrali potrzebną broń oraz plecaki. Czekało ich przecież kilkugodzinne bieganie po Labirycie. Dołączył do nich również Ben, na którego Mihno musiał zaczekać. 
Kierowali się w stronę wschodnich Wrót, kiedy nagle usłyszeli krzyki. Spojrzęli na siebie, po czym bez wahania pobiegli w miejsce, z którego dochodził wrzask.
Zatrzymali się, widząc dwóch kłócących się chłopców. Kilku Streferów próbowało ich rozdzielić, lecz z marnym skutkiem.
Rose wpadła na pomysł i wyciągnęła strzałę.
- Co ty robisz?! - zapytał zaskoczony Ben. Newt i Mihno również wyglądali na przestraszonych.
Napięła cieciwę i strzeliła. Ostrze trafiło trochę powyżej owej dwójki. Spojrzęli z przerażeniem w górę, a następnie na zbliżającą się dziewczynę. Obok kroczyli jej przyjaciele, próbując dotrzymać szybkiego tempa.
- Co tu się do purwy dzieje? - spytała uniesionym tonem.
- Rzucił się na mnie, bo nie chciałem mu powiedzieć, jakie są nasze postępy i czy znaleźliśmy nowe przejścia.  - oświadczył Alex, jeden ze Zwiadowców.
Naprzeciw niego stał Mike. Ten sam Mike, z którym Rose miała dość nieprzyjemną sytuację.
- Po co ci to wiedzieć, do cholery? - rzucił Newt że zdenerwowaniem w glosie. On również nie pałał do bruneta sympatią.
- Z czystej ciekawości. - wzruszył ramionami Mike.
- To niech twoja czysta ciekawość zmieni obiekt zainteresowania, bo nie jesteś do tego upoważniony, krótasie. - mruknął Mihno, popychając go.
- Koniec zbiorowiska. - powiedział Newt, rozglądając się po reszcie Steferów.  - Wracać do roboty!
Mike posłał Mihno, Rose oraz Newtowi wściekłe spojrzenia i oddalił się.
- Niezły strzał. - stwierdził Azjata.
- Dzięki. - powiedziała cicho Rose, wciąż śledząc wzrokiem odchodzącego nastolatka. Miała złe przeczucia.

~
A macie jeszcze jeden 😚 Znajcie moją dobroć 😂❤

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz