Rozdział 35

4.3K 227 110
                                    

UWAGA, UWAGA!!!!!
NA YOUTUBE JEST JUŻ DOSTĘPNY ZWIASTUN MOJEJ KSIĄŻKI AUTORSTWA oneofthedamned , KTÓREJ BARDZO DZIĘKUJĘ  ZA STWORZENIE TEGO CUDA ❤ CHYBA JEDYNĄ RZECZĄ WYRAŻAJĄCĄ MOJĄ WDZIĘCZNOŚĆ BĘDZIE DEDYKACJA TEGO ROZDZIAŁU WŁAŚNIE JEJ 😍❤

Rose siedziała przy biurku i pisała piosenkę. Czasem szło jej lepiej, czasem gorzej, lecz nie zmieniało to faktu, że naprawdę pokochała to robić.
Na dziś już skończyła swoje obowiązki, mogła sobie pozwolić na zajęcie się swoimi sprawami. Odchyliła się do tyłu i zamknęła oczy. Od kilku dni miała niemały mętlik w głowie. Sprawa z Charlie'em nie dawała jej spokoju i mimo że pochowano już jego ciało, to jakoś nie mogła pogodzić się z tą smutną prawdą.

Był taki miły i pomocny.

Interesowało ją czemu miał ze sobą naszyjnik. Najprawdopodobniej należał do niej przed Labiryntem, ale Stwórcy jej to odebrali. Jak z resztą wszystko inne...
Może ten cały T mu to podrzucił? Kto wie.
Szkoda, że swoje przemyślenia mogła opierać jedynie na jednym wspomnieniu. Z drugiej strony cieszyła się, że je poznała. To ono zainspirowało ją do napisania nowego utworu.
Chwyciła kartkę, po czym prześledziła wzrokiem tekst. Pasował idealnie.

Tymczasem Newt i Minho jedli obiad przygotowany wcześniej przez Rose.
- Ma dziewczyna talent. - zachwycał się Azjata, nabijając na widelec makaron z warzywami. - Newt, ty to masz szczęście. Jak ona będzie ci tak gotować w przyszłości, to tylko pozazdrościć.
- Jeśli w ogóle doczekamy takich czasów. - mruknął blondyn.
- Znowu włącza Ci się tryb pesymisty?
- Po prostu... Ciekawi mnie ten wierszyk. Wiem, że część z nas będzie musiała się poświęcić dla życia innych, ale czy serio na zewnątrz może być gorzej?

Minho spojrzał na niego i westchnął.
- Przez twoje filozoficzne aspekty straciłem apetyt. - powiedział.
- Sorry, sztamaku. - przewrócił oczami Newt.
- Słuchaj, to możliwie, ale czy nie powinniśmy się cieszyć tym, co jest tu i teraz? Codziennie zbliżamy się do końca naszego życia, nie traćmy czasu na zmartwienia, jeśli nie jest to konieczne.
- Wow, Minho. Nie wiedziałem, że jesteś takim myślicielem. - zdziwiła się jego przyjaciel.
- Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - odrzekł czarnowłosy, wskazując na niego sztućcem, na co Newt się zaśmiał.

On zawsze umie poprawić mi humor.

Newta zastanawiała jedna rzecz. Dnia, w którym Alby dowiedział się prawdy Clint powiedział, że przyjechał Świeżuch. Lecz jak się okazało nikogo nie było, a minął już miesiąc od przybycia ostatniego. Czyżby Stwórcy zaprzestali przesyłania nowych ofiar?
Postanowił, że zaczeka jeszcze tydzień, a ewentualne zmartwienia skonsultuje z Alby'm. Problem w tym, że przyjaciel nadal się do niego nie odzywał. Podobnie jak do Rose i Minho. Newt wcale mu się nie dziwił. Też musiałby wszystko powoli sobie poukładać w głowie.
Chłopak westchnął, po czym utkwił wzrok w wejście do Labiryntu. Chciałby znów móc pobiec wraz z Rose jego korytarzami.
Nagle przypomniał sobie o jednej, istotnej rzeczy.
- Zaraz... Gdzie tak właściwie jest Rosie? - rzucił, spoglądając z wyczekiwaniem na Minho.
- A bo ja wiem? Nie widziałem jej od rana. - powiedział, wzruszając ramionami.
- Chodźmy jej poszukać.
Newt wstał i poszedł przed siebie, nawet nie czekając na towarzysza.
Po chwili Azjata uczynił to samo co blondyn, jednak z utęsknieniem patrzył na talerz z jedzeniem.

Dwójka Streferów odwiedziła już Bazę, lecz w pokoju jej nie było. Podobnie jak w szpitalu, a także nad jeziorem. Ten fakt zmartwił przyjaciół, gdyż byli pewni, że znajduje się właśnie tam.
Szukali prawie wszędzie, coraz bardziej się denerwowali.
- Myślisz, że weszła do Labiryntu? - zapytał Minho.
- Nie, nie sądzę. Czekaj. - odrzekł Newt, zatrzymując się. - Chyba wiem, gdzie jeszcze nie szukaliśmy.
Ruszyli przed siebie, aż wreszcie dotarli do celu. Newt otworzył drzwi, po czym wszedł do pomieszczenia.

Zbrojownia.

Nie mylił się. Rose stała przy ścianie, na której wisiały łuki i trzymała w dłoni jeden z nich. Swój.

- I have died everyday waiting for you
Darling don't be afraid
I have loved you for a thousand years 
I'll love you for a thousand more* - nuciła.
- Co coś nowego. - odezwał się Minho.

Newt w tamtym momencie zmierzył go zimnym wzrokiem, ponieważ pragnął posłuchać dalszej części piosenki.  Rose podskoczyła, odwracając się energicznie.
- Boże! Zwariowaliście?! - krzyknęła, wskazując na nich łukiem.
- Spokojnie, smordasko. Szukaliśmy Cię tyle czasu! - wyjaśnił czarnowłosy.
- Nic mi nie jest. - mruknęła.
Newt odetchnął z ulgą i posłał jej ciepły uśmiech.
- Tęsknisz za tym? - spytał.
- Troszkę. - wymamrotała, obracając w dłoniach przedmiot.
Blondyn po raz kolejny poczuł wyrzuty sumienia, ponieważ to właśnie łuk był bronią Rose, gdy wspólnie biegali.
- W takim razie może poćwiczysz? - zaproponował Minho.
- Alby się nie wkurzy, że wynosimy broń? - spytała, unosząc brwi.
- No co ty, to przecież twój łuk. - dodał Newt.
Dziewczyna zastanawiała się chwilę, lecz dała się namówić.
Nie minęło dużo czasu, a przyjaciele znaleźli się w lesie, gdzie Rose próbowała trafić w wyznaczone przez chłopców punkty. Z początku szło jej nieco gorzej, co było spowodowanie długą przerwą, ale potem znów odzyskała wprawę. Brunetce udało się zastrzelić małą śliwkę, gdy po Strefie rozległ się okropny krzyk.
Newt, Minho oraz Rose spojrzeli na sobie i już wiedzieli co to oznacza. Kłopoty.

~
Hejka! Rozdział troszkę bez akcji, ale jakoś nie miałam weny. Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni ❤
* "A Thousand Years"

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz