Rozdział 48

2.6K 160 19
                                    

Rose patrzyła nieprzytomnym wzrokiem na postać dziewczyny leżącej w Pudle. Miała długie, czarne włosy i jasną karnację. Musiała stwierdzić, że była ładna.
Wszyscy byli w kompletnym szoku, bo przecież tylko Rose była dziewczyną w ich towarzystwie! I teraz miało się to zmienić?
Poczuła złość. Jakim prawem Stwórcy przysyłają im przedstawicielkę jej płci? Jeśli chcieli jej zrobić niespodziankę, to niestety nieudana. Nie miała zamiaru zawierać z nią jakichkolwiek kontaktów.
Nagle czarnowłosa wzięła głęboki oddech i otworzyła oczy. Newt odskoczył od niej, zaczął być coraz bardziej zdezorientowanym w tej sytuacji.
- T-Thomas. - wydusiła, patrząc błękitnymi  oczami na stojącego przy Rose bruneta, po czym straciła przytomność.
Oczy Streferów zwróciły się na niego, a on sam wyglądał jakby był w ciężkim szoku.
Rose miała dość. Odwróciła się i odpychając chłopców na bok, pobiegła przed siebie. Słyszała jak Newt krzyczy jej imię, ale nie zważała na to. Biegła aż w końcu zatrzasnęła za sobą drzwi do pokoju. Zjechała po nich i ukryła twarz w dłoniach.
Dopiero  wtedy zaczęła racjonalnie myśleć. To musiał być podstęp Stwórców. Inaczej po jakie licho sprowadzaliby kolejną dziewczynę? Może przybyła, aby się jej pozbyć i zająć jej miejsce? Nigdy na to nie pozwoli. Kimkolwiek była ta dziewczyna, Rose czuła, że nie będzie miała dobrego wpływu na życie Strefy.
Usłyszała pukanie oraz szarpnięcie klamki. Odsunęła się nieznacznie, by nie zostać uderzoną drzwiami.
- Rosie? - odparł Newt, po czym przyklęknął przy niej. - Hej...
Spojrzała mu w oczy, po czym westchnęła.
- Obudziła się? - spytała.
- Nie, Clint i Jeff się nią zajmują.
Dziewczyna kiwnęła delikatnie głową.
Blondyn wstał, a następnie wyciągnął dłoń w jej kierunku. Złapała ją i wstała. Twarz Newta znajdowała się bardzo blisko jej, a on bez namysłu musnął jej usta swoimi. Pocałunek był delikatny, ale Rose wyraźnie czuła, że chłopak wkłada w niego całe serce.
Kiedy go przerwali wciąż stali w bezruchu, stykając się czołami. Newt położył ręce na jej talii.
- Nie przejmuj się nią, ogay? Jesteś piękniejsza. - powiedział i pocałował ją w nos, na co się zaśmiała.
- Chcesz podwyższyć moją samoocenę? - uniosła brew.
- Stwierdzam fakty. - szepnął.
Uśmiechała się szeroko, po czym pociągnęła go za sobą.
Z początku po prostu leżeli na łóżku, napawając się wzajemną obecnością, lecz kilka drobnych całusów zmieniło się w namiętny pocałunek. Rose siedziała na Newcie, nie rozłączając ich ust. Czuli wzajemną fascynację, byli po prostu szczęśliwi. Wszystko pewnie trwałoby dłużej, gdyby nie Minho, który postanowił wpaść do pokoju bez zapowiedzi.
- Świeżuchu, ty lepiej nie patrz. - zaśmiał się,  na co Rose oderwała się od Newta i spadła z łóżka.
Blondyn patrzył na przyjaciół z zaskoczeniem, ale nie potrafił ukryć rumieńców na bladej twarzy.
- Minho, ty klumpie! - wrzasnęła, po czym podeszła do niego i uderzyła w potylicę.
Zatrzasnęła drzwi, a następnie zbliżyła się do Thomasa. - A ty, nic nie widziałeś, jasne?

Chłopak pokiwał nerwowo głową.
- Jaki jest powód waszej wizyty? - spytał Newt, siadając.
- A twój? - zakpił Minho, lecz po chwili znów poczuł uderzenie w tym głowy. - Dobra, dobra.
- Czyli... jesteście razem? - zapytał Thomas, najwyraźniej wciąż czując się niepewnie.
- Tak, Tommy. - odpowiedział Newt. - Ale to tajemnica, znasz zasady.

Thomas przez moment wpatrywał się w niego, lecz w końcu odwrócił wzrok.
- Powiecie po co przyszliście? - mruknęła Rose, krzyżując ręce na piersi.
- Alby zwołał Zgromadzenie. - wyjaśnił Minho. - Wiecie, wszystko przez tą dziewczynę. Alby sądzi, że to niepokojący znak.
- Też tak uważam. - odezwała się brunetka.
- Po prostu jest zazdrosna. - zaśmiał się Azjata, za co znów oberwał w głowę. - Newt, trzymaj swoją dziewczynę z daleka ode mnie!

Nazajutrz Rose niespokojnie kręciła się po Strefie. Właśnie miała przerwę, a nowe myśli wciąż przychodziły jej do głowy. Dziewczyna nadal się nie obudziła, co jeszcze bardziej ją martwiło, bo może gdyby odzyskała przytomność mogliby dowiedzieć się coś więcej. Mimo że jej nie znała, to pałała do niej niechęcią. Był to powód, dla którego wcześniejszego dnia prawie pobiła Gally'ego. Zarzucił jej, że nie powinna mieć zdania w sprawie nowoprzybyłej,ponieważ  jest po prostu zazdrosna o to, że nie jest już jedyną dziewczyną w Strefie. Doszło między nimi do nieprzyjemnej wymiany zdań i gdyby nie to, że Newt ją przytrzymał, najprawdobniej Gally miałby teraz złamany nos. Po tej sytuacji Alby kazał jej wyjść, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało, bo czemu wyrzucił ją, a nie tego krótasa? Przez resztę tamtego dnia nie odezwała się do nikogo, prócz Thomasa. Chłopak stał się jej nowym przyjacielem, a przynajmniej tak sądziła. Umiał jej wysłuchać i pomóc. Znał już całą jej historię, choć pominęła wątek próby samobójczej Newta, gdyż uznała, że blondyn  mógłby sobie tego nie życzyć.

Dostrzegła w oddali bruneta rozmawiającego z Newtem. Wygląda na to, że oni także się polubili. Rose uśmiechnęła się na ich widok, po czym przeniosła wzrok na wysokie mury Strefy, znów zastanawiając się, co może kryć się za nimi. Napełniała ją chęć ucieczki, gdziekolwiek.
- Nad czym tak rozmyślasz? - usłyszała głos Alby'ego za plecami i podskoczyła.
- Nie strasz mnie. - odparłam twardo.
- Dalej masz mi za złe wczorajszy dzień? - westchnął, ale Rose nie odpowiedziała. - Słuchaj, przecież wiesz, że nikogo nie faworyzuję, chciałem, żebyś się uspokoiła, to wszystko.
- Dobrze. - wzruszyła ramionami. - Po prostu uważam, że było to niesprawiedliwe.
- W takim razie przepraszam, Rose. - powiedział, a brunetka mocno go przytuliła, co odwzajemnił.
- Przeprosiny przyjęte. - zaśmiała się, ale chwilę potem spoważniała. - Alby... Chciałam ci coś wyznać.

Chłopak z zaciekawieniem zmarszczył brwi.
- Chodzi o to, że...- nie skończyła, bo w powietrzu rozległ się głośny krzyk.
Zwrócili się w stronę dźwięku i zauważyli jak przerażony Thomas wybiega z lasu.
- Tommy... - szepnęła, a następnie pobiegła w jego kierunku.
Za Świeżuchem podążał Ben, ale nie wyglądał tak jak zawsze. Powalił Thomasa na ziemię, a Newt ruszył nowemu na pomoc. Uderzył go w głowę, a gdy Rose do nich dobiegła, Ben był już obezwładniony.
Szamotał się i wrzeszczał.
Dziewczyna podciągnęła jego koszulkę, a ich oczom ukazało się pokaźnych rozmiarów użądlenie.
- Dziabnęło go! - zawołał Scott.
Rose musiała szybko działać.
- Zabierzcie go do szpitala. SZYBKO! - nakazała, po czym zlecila Chuckowi ostrzec Jeffa i Clinta, by byli przygotowani.
Rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie na Newta, który był wstrząśnięty całą sytuacją. Poruszył głową, jakby chciał dać jej znak, żeby tam nie szła, bo to niebezpieczne, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, ona podjęła decyzję.

Uratuje Bena.

~
Wiem, że trochę mnie nie było, ale niestety w ostatnim czasie moje życie nie było proste, bo musiałam starać się uporać się z okropnym doświadczeniem, jakim była śmierć mojego dziadzia. Myślę, że zrozumiecie, że w takiej chwili nie ma się głowy do pisania rozdziałów.
Dziadziu był bardzo bliską mi osobą, a jego śmierć ogromnie mnie dotknęła, więc raczej nie muszę mówić, jak bardzo jest mi ciężko. Ale nic niestety nie da się zrobić.
Mam nadzieję, że już niedługo będę w stanie napisać coś porządnego, bo ten rozdział pisałam na siłę, aby nie zostawiać was z niczym.
Do następnego razu❤

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz