Rozdział 23

5.3K 279 104
                                    

Rose powoli zaczęła opuszczać krainę sennych marzeń. Leniwie podniosła się i spostrzegła, że zasnęła przy Newcie, a dokładnie na jego ręce. Popatrzyła smutno na chłopaka, który nadal był nieprzytomny.
Tak bardzo chciała zobaczyć jego brązowe oczy patrzące na nią z troską. Chciała ujrzeć jego uśmiech, gdy żartowali w ich miejscu. Chciała poczuć jak ściska jej dłoń i przytula do siebie.
Czemu Newt zdecydował się na taki krok?
Otarła spływającą kropelkę słonej wody, kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi po schodach. Spojrzała w kierunku drzwi, w których pojawił się Alby.
Uśmiechnął się słabo, po czym poklepał ją po ramieniu.
- Czemu on się nie budzi? - spytała, nie spuszczając wzroku z blondyna.
- Spadł z dużej wysokości, uderzając się w głowę. - wyjaśnił Alby. - Myślę, że jeśli wszystko pójdzie dobrze to odzyska przytomność w najbliższym czasie.
- Opowiedz mi jak to się stało. - poprosiła, pociągając nosem.
Chłopak kucnął przy niej, a następnie popatrzył ze współczuciem.
- Nie jesteś na to gotowa.
- Jestem. - upewniła go.
Po chwili zawahania kiwnął głową i zaczął mówić.
- Gdy biegałem po Labiryncie, usłyszałem przeraźliwy krzyk. Z początku nie rozpoznałam do kogo należy, ale szybko odnalazłem źródło dźwięku. To był Newt. Łapał się mocno za nogę i głośno szlochał. Byłem tak w purwę zaskoczony, bo przecież miał dziś wolne, a ja go zastępowałem. Zauważyłem, że jego włosy z tyłu są zakrwawione. Krzyknąłem co narobił, a on powiedział, że nie mógł już tak żyć. Przyglądnąłem się jego nodze, po czym ruszyliśmy do wyjścia. Potem już wiesz...

Rose wsłuchiwała się w jego słowa, przegryzając mocno dolną wargę, aby powstrzymać napływające łzy. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie całą sytuację. Nie mogła pojąć, jak Newt musiał się czuć przez ten czas, gdy nękały go tak uporczywe myśli. Tłumił w sobie emocje, które mógł przecież z nią podzielić. Czemu tego nie zrobił? Może wtedy nie poczułby się samotny i zdany wyłącznie na sobie.
Położyła dłoń na jego policzku, pocierając kciukiem.
- To moja wina...- wydusiła w końcu.
Alby spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Nie, to była jego decyzja, na którą nie mieliśmy wpływu, ogay?
- Nie! Gdybyśmy nie byli pokłóceni to zwierzyłby mi się ze swoich uczuć i być może nie doszłoby do tego! - odparła z rozpaczą w głosie.
- Możemy tylko gdybać. - odezwał się jakiś głos.
Był to Minho opierający się o drzwi.
Brunetkę zdziwił fakt, że nie był teraz w Labiryncie, ale uznała, że przez okoliczności "dostał wolne".
Stanął obok przyjaciółki, po czym przytulił ją od tyłu.
- Chodź coś zjeść, jesteś przemęczona. - zaproponował.
- I tak nic nie przełknę. - szepnęła.
Chłopcy popatrzyli na siebie bezradni, wiedząc, że trudno odciągnąć ją od Newta.
- Przynajmniej pójdzmy zażyć świeżego powietrza. - wciąż próbował.
Rose westchnęła i skinęła głową. Wstała, a następnie pocałowała Newta w czoło, najdelikatniej jak umiała. Jakby bała się, że najmniejszy gest może sprawić mu ból.
Minho przepuścił ją w drzwiach, po czym wyszli na zewnątrz.
Udali się nad jezioro, gdzie usiedli w ciszy.
Brunetka patrzyła nieprzytomnie w taflę zbiornika, a czarnowłosy przyciągnął ją do siebie i otuliła ramieniem.
- Wyjdzie z tego. - powiedział - Obiecuję.
Nagle Rose wyrwała się z jego objęć i szybkim krokiem poszła w stronę Wrót. Zdziwiony Minho poszedł za nią, pytając gdzie idzie. Ona jednak nic nie odpowiedziała. Była tak cholernie wkurzona, tak cholernie załamana. Streferzy patrzyli na nią ze zdezorientowaniem, śledząc żarliwie wzrokiem. Dziewczyna stanęła przed wejściem do Labiryntu.
- NIENAWIDZĘ WAS! TAK BARDZO WAS NIENAWIDZĘ! GNIJCIE W PIEKLE! - krzyczała, patrząc w niebo.
Po chwili upadła na kolana i zaczęła głośno płakać, opuszczając głowę.
Azjata podbiegł do przyjaciółki i mocno ją przytulił. Dziewczyna wtuliła się w jego pierś, nie szczędząc łez i nie kryjąc emocji. Minho kołysał nią lekko, podejmując próbę uspokojenia jej. Było to jednak na nic. Sposób w jaki nią bujał, przypominał jej, jak robił to Newt. Jej płacz się nasilił.

Następnego dnia Rose udała się do Patelnika, aby napić się herbaty. Miała podkrążone oczy, a jej skóra była bledsza niż zazwyczaj. Kolejną noc spędziła, asystując przy Newcie.
Inni Streferzy patrzyli na nią ze współczuciem, lecz ona nie zwracała na to uwagi. Pragnęła tylko jednego, aby Newt w końcu się obudził.
Niespodziewanie do jej stolika podszedł Gally, który spytał:
- Mogę się dosiąść?
- Jeżeli musisz. - mruknęła, próbując nie pokazywać po sobie zdziwienia.
Gally zajął miejsce obok i spojrzał na nią.
Dziewczyna uniosła brwi, czekając na słowa chłopaka.
- Przykro mi z powodu Newta. - odparł, natomiast Rose nic nie powiedziała. - Chcesz wiedzieć czemu Cię wtedy zatrzymałem?
- Tak. - opowiedziała krótko.
- Z początku myślałem, że zaatakował ich Bóldożerca, bo po waszej ostatniej ucieczce wszyscy zaczęli się o to martwić. Zdawałem sobie sprawę, że purewsko boisz się o Newta, więc postanowiłem Cię zatrzymać, aby chłopcy mogli bezpiecznie dotrzeć do Strefy. Mimo że wiedziałem, że jako Zwiadowczyni możesz wejść do Labiryntu, to uznałem, że mogłabyś utrudnić to wszystko, bo widać było, że strach zżera Cię od środka.

Rose popatrzyła przed siebie i musiała przyznać, że Gally ma rację. Gdyby jej nie powstrzymał, przez jej panikę mogliby nie zdążyć na czas, a Newt... nawet nie chciała o tym myśleć.
- Pójdę już, praca wzywa. - powiedział Budol, po czym wstał.
- Gally? - zatrzymał go głos brunetki, przez co się odwrócił. - Dzięki.
Na twarzy chłopaka zagościł uśmiech.

Powolnym krokiem Rose poszła w kierunku budynku, w którym znajdował się Newt.
Usiadła przy łóżku, chcąc, aby ten koszmar wreszcie się skończył. Chwyciła go za rękę, jakby chciała mieć pewność, że jej przyjaciel wie, że ona przy nim jest.
Nagle poczuła, jak chłopak delikatnie porusza trzymaną przez nią dłonią. Szybko przeniosła wzrok na jego twarz i zobaczyła, że powoli otwiera oczy. Gdy wreszcie mu się to udało, rozejrzał się niepewnie, aż spojrzał na nią.
Brunetka rozchyliła lekko usta i westchnęła szczęśliwa. Łzy spływały z jej policzków, ale nie miała zamiaru się ich pozbywać.
- Rosie? - wyszeptał cicho.
- Newt... - wydusiła.
- Żyję?
Te słowa sprawiły, że poczuła ukłucie w sercu. Czy on naprawdę tak bardzo chciał umrzeć?

Pocałowała go w rękę i oparła się o nią czołem.
- Przepraszam, gdybyśmy się nie pokłócili, nie dobiłbyś się i nie leżał tu.
- Nie dlatego to zrobiłem. - odparł, ocierając jej policzek. - Ale cieszę się, że znów Cię widzę.
Milczeli chwilę i patrzyli na siebie. Była to cudowna chwila, w której wiara w lepsze jutro powróciła.

~
Obiecałam, to macie 🤗 mimo, że rozdział taki sobie
@Natt2133 odpowiedzi na twoje pytania będą dopiero w następnym rozdziale, dobrze? Bardzo przepraszam za opóźnienie :(

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz