Rozdział 32

4.2K 248 62
                                    

Alby nerwowo chodził po całym pomieszczeniu i wyrzucał każdego, kto próbował dostać się do środka. Pozostali Streferzy, a nawet opiekunowie nie mieli możliwości zamówienia słowa z przywódcą do czasu, gdy sam do nich wyjdzie. Minho obserwował jak czarnoskóry stara się rozwikłać zagadkę owego zmarłego chłopaka. Sam zaś bawił się ołówkiem. Może nie był to odpowiedni czas śmiechy, lecz widząc przedmiot w swoich dłoniach, chciał wybuchnąć śmiechem. Przypominała mu się bowiem rozmowa z Rose, w czasie której rzuciła w niego przyborem. Szybko się opanował i przeniósł wzrok na Newta oraz Rose siedzących obok siebie. Newt ze zmartwieniem spoglądał na dziewczynę. Ta z kolei nie przestawała wpatrywać się w naszyjnik. A konkretnie w jego zawartość.
- Więc tak wyglądali... - szepnęła nieprzytomnie.
- Skąd wie... - zaczął Newt.
- Po prostu wiem. Mam jej oczy. A on... to męska wersja mnie. Nie widzisz? - mruknęła, podsuwając blondynowi zdjęcie.
- Widzę. - westchnął.
Dostrzegł, że z jej oczu płynęły bezwładnie łzy, które tworzyły mokre ścieżki na bladych policzkach. Starł je delikatnie kciukiem, po czym zaczął pocierać nim jej skórę. Ona jednak zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na tę czułość, gdyż całą swą uwagę skupiła na zdjęciu. Zdjęciu przedstawiającym jej rodziców oraz ją. Nie mogła uwierzyć, że widzi ich twarze przed sobą. Mimo że pamiętała je ze snu, to tak naprawdę nie miała pewności, czy nie był to jedynie sen. Teraz miała pewność, że żyją lub... żyli.
Milion pytań formowało się w jej umyśle, a kolejne braki odpowiedzi wspomagały tylko jej rozpacz. Czemu ten chłopak miał to ze sobą? Czy należał do niej? A może do jej mamy?
Tylko Newt i ona wiedzieli co znajdowało się w środku wisiorka. Wiedziała, że będzie musiała powiedzieć o tym Minho. W końcu  należy mu się to po tych wszystkich tajemnicach.
- To pewnie pikoleni Stwórcy go nam podrzucili. - wyrwał ją z zamyślenia głos Azjaty. - Chcieli nas przestraszyć czy coś.
- Ale po co? Przecież każdego dnia praktycznie walczymy o przeżycie. Mało im jeszcze? - oburzył się Alby.
- Najwyraźniej. - wymamrotał Newt.
Znów nastała między nimi cisza. W pewnym momencie Rose wstała i zaczęła kierować się do drzwi.
- A ty dokąd? - zapytał Minho.
- Do Clinta i Jeffa. Powinnam być teraz w pracy, prawda? - odpowiedziała, unosząc brew, a następnie opuściła pomieszczenie, pozostawiając przyjaciół samych.

Wyminęła zbiorowisko chłopców, który najwyraźniej myśleli, że udzieli im jakiś informacji. Szybko znalazła się w szpitalu i weszła do pokoju, z którego słyszała Plastrów. Gdy weszła do środka, odwrócili się, aby ją zobaczyć.
- Macie już coś? - spytała, podchodząc bliżej.
- Tylko podejrzenia. - odrzekł Jeff.
- Z racji tego, że nie ma żadnych śladów pobicia czy ataku, uważamy, że został czymś otruty. - wyjaśnił Clint.
Dziewczyna kiwnęła głową, po czym dotknęła palcami zimnej skóry platynowłosego.
Nagle jej uwagę przykuł zaróżowiony ślad na zgięciu jego ręki. Przybliżyła się i przejechała po nim opuszkami.
- Strzykawka. - rzuciła.
- Co? - powiedzieli jednocześnie chłopcy.
- Nakłucie. Ktoś musiał zrobić mu zastrzyk. Na jego nieszczęście śmiertelny. - oświadczyła. - Pytanie tylko dlaczego?
Przeniosła wzrok na twarz blondyna. Sprawiał wrażenie niewinnego dziecka, które tylko śpi.

Przynajmniej miał szybką śmierć.

Po chwili Rose poczuła okropny ból głowy. Jakby ktoś atakował jej mózg. Potworne uczucie nie dawało je spokoju, więc złapała się za głowę i jęknęła.
- Co się dzieje? - zapytał przestraszony Jeff.
- Moja... - wydusiła, lecz nie dokończyła, ponieważ osunęła się na kolana.
Koledzy od razu ruszyli jej na pomoc i przytrzymali.
- Leć po Newta, Minho i Alby'ego! - zawołał Clint do drugiego Plastra, a sam trzymał Rose w swoich ramionach.
Chłopak przez krótki czas próbował ją cucić, ale nie widząc żadnych skutków swych działań wziął na ręce mdlejącą brunetkę i prędko wyszedł z pokoju. Przez drzwi wejściowe jak burza wpadła wcześniej wspomniana trójka oraz Plaster.
- Rosie! - krzyknął poruszony Newt.
Clint położył ją na wolnym łóżku, a następnie razem z przyjacielem zaczęli szukać jakiegoś leku.
- Rose, nie zamykaj oczu, rozumiesz?! - odrzekł Minho, łapiąc ją za ramię i lekko nim potrząsnął.
Powieki dziewczyny zdawały się być jednak ciężkie, kuszące więc stawało się zamknięcie ich. Rose walczyła z utratą przytomności, próbując utrzymać otwarte oczy, lecz obraz był zamazany, jakby była gęsta mgła.
Przechyliła lekko głowę w bok i mimo okropnego bólu zdołała rozpoznać blond czuprynę Newta.
- Ej, ej, nie możesz ponownie mi tego zrobić. - powiedział.
- Dacie jej coś wreszcie?! - wrzasnął Alby.
- Myślisz, że takie proste jest ustalenie odpowiedniej dawki?! - oburzył się Jeff, ale podbiegł do dziewczyny i zaaplikował jej lek.
Odczuła jak coś wbija jej się w rękę. Od razu przypomniała sobie o nieżyjącym i trudem szepnęła:
- Oby to nie zabiło mnie, tak jak jego.

Minho i Newt wymienili zdezorientowane spojrzenia, nie mając pojęcia o czym ona mówi.
- Co do... - zaczął Minho, po czym spostrzegł, że jego przyjaciółka zamknęła oczy. - Osz purwa.

~
Wiem, że trochę mnie nie było i się martwicie, ale wszystko u mnie w porządku. Po prostu jak każdy człowiek nie zawsze mam czas, co nie oznacza, że przestałam pisać! Postaram się częściej dodawać rozdziały ❤ zostawcie coś po sobie, jeśli wam się podobał 😚

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz