Rozdział 51

2.4K 126 21
                                    

Rose wpatrywała się w scenę rozgrywającą się przy Wrotach. Newt żegnał Minho i Alby'ego, którzy za chwilę mieli opuścić Strefę w poszukiwaniu martwego Bóldożercy. To zjawisko nie zdążyło się jeszcze nigdy, więc napięcie oraz ekscytacja towarzyszyły im na każdym kroku.
Rose jednak miała źle przeczucia. Była zdenerwowana, a niepokój pojawiał się w jej umyśle i nie dała jej spokoju.
Chłopcy pomachali do sobie, wkroczyli do Labiryntu, a Newt jeszcze przez moment śledził ich wzrokiem. Wreszcie odwrócił się, po czym udał się w kierunku dziewczyny.
- Wszystko ogay? - zapytał z troską w głosie.
- Okaże się. - mruknęła, patrząc na niego, a chłopak westchnął.
- Też się martwię, ale miejmy nadzieję, tak? - uśmiechnął się, pocierając kciukiem jej policzek.
- Bo kim byśmy bez niej byli. - odparła beznamiętnie.

Newt pożegnał się z Rose, a następnie poszedł, aby obudzić Thomasa.
Była siódma, co oznaczało pobudkę dla Świeżucha. Nie było to łatwe, ale Njubi w końcu zebrał się do kupy i ruszył za Newtem, zadając nowe pytania, aż zeszli do tematu Zwiadowców.
- To najlepsi z najlepszych. - wzruszył ramionami chłopak.
- Dlaczego nie jesteś jednym z nich?

Na dźwięk tego pytania blondyna przeszły dreszcze, lecz starał się tego po sobie nie poznać.
- Byłem, dopóki kilka miesięcy temu nie zraniłem się w nogę. Od tamtej pory to już
nie to samo.
- Co się stało? - zapytał, sądząc, że im bardziej zmusi Newta do mówienia, tym więcej
się dowie.
- Uciekałem przed cholernymi Bóldożercami, a co innego? O mało mnie nie dorwali. - zawahał się. - Wciąż dostaję dreszczy, jak pomyślę, że mogłem przechodzić przez Przemianę.

Próbował jak najlepiej ukryć kłamstwo wychodzące z jego ust i miał nadzieję, że Thomas nie domyśli się niczego.
Na szczęście nowy zainteresował się Przemianą, na co Newt westchnął z ulgą.
Musiał przyznać, że ciekawość Thomasa zaskakiwała go na każdym kroku. Cóż się dziwić, mało kto był tak odważny, aby chcieć zostać Zwiadowcą. Newt czuł, że wraz z tym chłopakiem nadeszły zmiany. Ale kto wie czy na lepsze?

Rose przekroczyła próg szpitala i śmiałem krokiem weszła do dobrze znanego jej pokoju. Na łóżku leżała dziewczyna, która wciąż się nie obudziła.
Brunetka spojrzała na nią z niechęcią, po czym chwyciła rękawiczki.
Sprawdziła jej puls i dokładnie przyglądnęła się twarzy.
- Dlaczego tu jesteś? I czemu nie odzyskujesz przytomności, co? - powiedziała. - Mamy dość problemów, a oni jeszcze przesyłają nam Ciebie. Zabawne.
Usiadła ponownie na krześle, patrząc na nią z zainteresowaniem w oczach. W pewnym momencie przypomniała sobie coś. W jednym z jej snów Thomas rozmawiał z ową czarnowłosą dziewczyną. Rose pamiętała, że w tamtym momencie również pałała do niej podobnym uczuciem.
- Rose, Nick wybił palca, mogłabyś się nim zająć? - przerwał jej przemyślenia Clint.
- Jasne. - odparła miło, po czym wstała i obdarzyła nową jednym, krótkim spojrzeniem.

Dzień Thomasa nie należał do lekkich. Praktyki wykańczały go, co wzmagało tylko jego głód. Udał się do Kuchni, a następnie razem z Chuckiem zaczęli przyglądać się Newtowi, który siedział niedaleko nich.
Był zdenerwowany i zmartwiony. Thomas nigdy nie widział go w takim stanie. Zawsze spokojny chłopak wyglądał teraz jak tykająca bomba.
- Co mu jest? - spytał Chuck. - Wygląda jakby właśnie wyciągnęli go z Pudła.
- Nie wiem, ale może warto się dowiedzieć?
- Nie sądzę, żeby nam powiedział. - wzruszył ramionami.
- Wszystko słyszę. - mruknął Newt.

Po tych słowach opowiedział im o swoich obawach. Nie był pewny czy dobrze robi, jednak uznał, że Thomas jest godny zaufania. Nie widząc czemu, czuł, że brunet jest mi bliższy niż pozostali mieszkańcy Strefy, nie licząc oczywiście Rose oraz jego przyjaciół. Może byli ze sobą w jakiś sposób związani przed Labiryntem?
Nawet jeśli tak było, to Newt w życiu sobie tego nie przypomni.
Dzień jak na złość minął szybko, a Minho oraz Alby wciąż nie wracali. Strach o życie przyjaciół towarzyszył Rose na każdym kroku, wzrastając z każdą kolejną chwilą. Jej chłopak próbował ją uspokoić, lecz pogarszało to tylko jej stan, gdyż widziała nieszczerość w jego oczach, kiedy mówił jej, że na pewno nic im nie jest. Rose wielokrotnie mówiła mu, że wejdzie do Labiryntu i zacznie ich szukać, lecz Newt kategorycznie jej tego zabronił. Uważam, że muszą powrócić sami, a nikt inny nie może więcej ucierpieć. W rzeczywistości nie chciał również, aby to właśnie Rose ich szukała. Jej przygody w Labiryncie nie kończyły się dobrze, a on nie miał zamiaru po raz kolejny czuć tego bólu.

Nadeszła pora powrotu Zwiadowców. Newt i Rose biegali od Wrót do Wrót, próbując odszukać wzrokiem Minho i Alby'ego. Nie było po nich śladu.
Do oczu Rose zaczęły napływać łzy, jednak szybko się otrząsnęła. Wiedziała, że nie może się załamać. Musi pokazać, że jest silna. Wkrótce dołączył do nich Thomas i Chuck, wpytając o możliwość wysłania grupy poszukiwawczej.
Newtem coraz bardziej kierowały nerwy i coraz trudniej było mu nad sobą zapanować.
- Zawrzyj twarzostan, świeżuchu! - krzyknął w końcu, na co Rose się wzdrygnęła. Dawno nie widziała go tak zdecydowanego. - Nie jesteś tu, purwa, nawet tydzień!
Wydaje ci się, że nie zaryzykowałbym życia, aby ich ocalić?
- Nie... ja... Przepraszam. Ja nie chciałem... - odpowiedział cicho Thomas.

Widząc to, blondyn złagodniał i na spokojnie wytłumaczył mu powód, dla którego pomysł Thomasa nie miał racji bytu. 
Czas mijał, a Wrota miały zamknąć się za dwie minuty. Newt z ciężkim sercem zaczął oddalać się od Wrót, powstrzymując się od płaczu. Zdawał sobie sprawę z tego, że było to pożegnanie z jego przyjaciółmi. Z ludźmi, którzy byli przy nim od samego początku. Byli dla niego braćmi, kimś do kogo mógł się zawsze zwrócić. Jak miał bez nich żyć?
Rose złapała go za rękę i spojrzała prosto w oczy.
- To się tak nie może skończyć. - wydusiła. - O-oni nie mogą...
Nie dał jej dokończyć, ponieważ zamknął ją w szczelnym uścisku. Chciał jej pokazać, że mają przynajmniej siebie nawzajem.
Usłyszeli znajomy dźwięk zamykanych Wrót.
Tymczasem Thomas wpatrywał się w korytarz Labiryntu. Nagle zauważył, że coś porusza się na jego końcu. Na początku myślał, że to Bóldożerca, jednak z każdą sekundą obraz stawał się coraz wyraźniejszy.
- Dopadli go! - zawołał Minho, który ciągnął za sobą rozpaczliwie nieprzytomnego Alby'ego.
- Newt! Rose! Widzę ich! - krzyknął brunet.
Para była już przy Bazie, jednak słysząc słowa Thomasa, zaczęło biec w stronę Wrót.

Minho ciągnął po posadce Alby'ego, aż w końcu sam upadł.
Thomas wiedział, że nie zdążą. Wrota już się zamykały, a oni byli jeszcze daleko od wejścia. W przeciągu chwili musiał podjąć decyzję.
Wymienił kilka spojrzeń z Newtem.
- Nie rób tego, Tommy! Nawet nie waż się tego robić! - wołał.

Thomas jednak już zdecydował. Wbiegł do Labiryntu.

~
Hej. Sporo czasu mnie tu nie było. Tym razem o wiele dłużej niż zakładałam. Czemu tak się stało? No cóż, w życiu każdego człowieka przychodzi moment, w którym pragniemy odciąć się od całego świata, zrobić przerwę od wszystkiego. Taką decyzję też podjęłam. Na skutek różnych wydarzeń, które powodowały, że nie miałam także siły, by napisać coś sensownego, uznałam, że muszę was opuścić, mimo że tego nie chciałam. Wiedziałam, że to nie na zawsze, dlatego zawsze pisałam, że rozdział się pojawi. I jest. Może nie wybitny, ale to wszystko, co mogę wam jak narazie dać. Przepraszam, za wszystko I jedyne na co mogę liczyć, to zrozumienie z waszej strony.

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz