Rozdział 21

5.2K 255 118
                                    

Pewnie zastanawiacie się czy coś zmieniło się od ostatniego ogniska, prawda? Można by rzec, że nie. Każdy Strefer żył własnym życiem, wykonywał swoje obowiązki, rozmawiał z innymi. Wszystko wydawało się przebiegać jak najbardziej normalne, tak jak powinno być. A jednak nie.
Od tamtego zdarzenia Newt nie mógł uwolnić się od nieprzyjemnych myśli. Minho i Rose często zauważali, że ich nie słucha, jakby wcale go tu nie było. Co więc tak bardzo zaprzątało umysł tego młodego blondyna?
Wydawał się być szczęśliwy, mimo rzeczywistości. Bił od niego optymizm, tak jak w przypadku pozostałej dwójki jego przyjaciół. Przez długi czas tak było, lecz ostatnio była to tylko maska. Jego serce i duszę okalały smutek oraz rezygnacja. Robił co mógł, aby nikt tego nie zauważył. Nie lubił, gdy ludzie się o niego martwili.
Tak bardzo chciał uciec, uciec z Labiryntu. Nieustannie przyłapywał się na tym, że zawiesza wzrok na jednym punkcie bez żadnej przyczyny.
Bolał go fakt, iż ustracił wspomnienia. Mimo że minęło już prawie półtora roku, odkąd znalazł się w Strefie, to wciąż odczuwał przytłaczające uczucie pustki.
Czasem gdy nie mógł zasnąć, wpatrywała się w gwiazdy przez okno swojego pokoju i zastanawiał się gdzie może być teraz jego rodzina, jeśli w ogóle ją posiadał. Przepadło tyle cudownych chwil spędzonych z Rose, Minho i Albym. Nieraz uronił pojedynczą łzę, kiedy zatapiał się we własnych myślach.
Kolejna rzecz jaka go nękała, to wrażenie, że zaczyna patrzeć na Rose inaczej. Nie chciał tego, nie potrafił sobie tego wyobrazić. Od samego początku ich znajomości hamował swoje uczucia, ograniczając się tylko i wyłącznie do przyjacielskich relacji. Trzeba było przyznać, że świetnie mu to wychodziło. Do czasu.
Patrzył na nią, uśmiechając się bez powodu. Po prostu jej widok sprawiał, jakby wszystko, co złe zniknęło.
Co się z nim dzieje?

Siedział nad jeziorem, rwąc źdźbło trawy, jednocześnie wbijając wzrok w taflę wody. Widział w niej swoje odbicie, które wyglądało nieco inaczej niż zazwyczaj. Podkrążone oczy po kolejnej nieprzespanej nocy zdawały się być bardziej widoczne, a jego skóra utraciła blask.

Jestem taki bezsilny.

Zakrył twarz dłońmi.
- Ogarnij się, do cholery. - mruknął sam do siebie.
Robiło się już ciemno, a większość mieszkańców Strefy jadła teraz kolację, lecz Newt nie był głodny.
Ułożył się wygodnie na ziemi i zamknął oczy. Gdy ponownie je otworzył, ujrzał nad sobą Rose, która marszczyła brwi, przez co wyglądała na zmartwioną.
- Ukrywasz się przed światem? - spytała, siadając obok niego.
- Czasem trzeba. - próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko jakiś dziwny grymas.
Poczuł na klatce piersiowej dłoń dziewczyny, więc od razu na nią spojrzał.
- Martwię się o Ciebie. Ostatnio jesteś nerwowy... - powiedziała.
Newt powoli uniósł się z podłoża, przyjmując taką pozycję jak ona.
- Nic mi nie jest. - zapewniał ją.
- A ja nie jestem ślepa. - wtrąciła. - Możesz mi powiedzieć...
- Ale nie ma co, ogay?! - uniósł ton głosu, a ciało Rose lekko zadrżało. - Przepraszam...
Przyciągnął brunetkę do swojego torsu, otulając mocno rękoma, po czym zaczął nią kołysać.
Rose wsłuchiwała się w bicie jego serca, które nieznacznie przyspieszyło.
- Powiesz mi o co chodzi? - nalegała, delikatnie się wyrywając i patrząc mu w oczy.
Newt nie mógł wytrzymać jej palącego spojrzenia, więc odwrócił wzrok, a następnie wymamrotwał:
- Nie mogę...

Nie mogę się przyznać.

Rose przybrała surowy wyraz twarzy.
- Cóż, przykro mi, że nie potrafisz być ze mną szczery. - odrzekła, wstając. - Dobranoc.
Po chwili chłopak widział tylko, jak przyjaciółka znika za drzewami.
Nie widział jednak, że swoim zachowaniem wywołał u Rose ogromny ból, którego nawet ona nie umiała zrozumieć.

Kilka dni później Rose i Newt przygotowywali się do pracy. Sytuacja między nimi była dość napięta, lecz udawali, że nic się nie stało.
Tak naprawdę Rose zaczęła sądzić, że przyjaciel stracił do niej zaufanie. Tylko dlaczego?

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz