Cały las pogrążony był w mroku. Kierowca małego samochodu, chciał jak najszybciej się stąd wydostać. Zdawało mu się, że wszystkie drzewa to straszne potwory, które czekają na niego by go zjeść. Docisnął gazu. Droga była prosta, nie miała świateł jedyne oświetlenie dawały reflektory samochodu. Mężczyzna spojrzał w lusterko i w tym momencie coś wyskoczyło mu na drogę. Chwycił za kierownicę, by skręcić ale niestety nie udało mu się uniknąć przeszkody. Ciało jakiegoś człowieka wleciało na maskę mężczyzny i przeleciało nad dachem pojazdu. Szyba była pęknięta i lśniła od czerwonej cieczy. Kierowca zatrzymał się gwałtownie i spojrzał w lusterko. Za samochodem kilka metrów dalej leżało ciało jakiegoś chłopaka. Przerażony kierowca szybko wyszedł z samochodu. Czerwona plama ciągnęła się po czarnym asfalcie, za którą kroczył przestraszony mężczyzna.
Kiedy dotarł do ciała i spojrzał na potrąconą osobę, od razu się cofnął. Wstrząsnął nim tak potworny dreszcz, że skulił ramiona, gwałtownie dygocząc. Kilka kroków dalej leżało ciało należące do najbardziej brutalnego mordercy ostatnich lat. Mężczyzna zaczął wyrywać sobie włosy z głowy. Nie miał pojęcia co powinien zrobić. Bał się na tyle, że nawet nie potrafił podejść i sprawdzić pulsu. Krew powoli wypływała na asfalt, tworząc bordową kałuże. Mężczyzna przetarł twarz dłońmi by się uspokoić i zrobił krok w stronę chłopaka. Leżał nieruchomo na plecach, jego szara bluza miała na sobie plamy krwi, ale nie to niepokoiło kierowcę najbardziej.
Gdy jego wzrok zawiesił się na twarzy chłopaka ponownie się cofnął a gęsia skórka wystąpiła na jego ciele. Rozcięte wargi po obu stronach sprawiały, że był jeszcze bardziej przerażający. Trzęsącymi się dłońmi wyjął telefon i wpisał numer alarmowy. Nie miał pojęcia czy chłopak żyje, czy nie, ale nie mógł go tak po prostu zostawić. Gdyby tak postąpił kto wie, czy tylko udaje i za chwile zwieje w ciemny las. Jednak sądząc po dużej ilości krwi, było mało prawdopodobne, że przeżył. Dlatego chętnie odda go w ręce policji, by oni się zajęli jego ciałem. Po telefonie mężczyzna wsiadł do samochodu, zamknął go od środka i czekał na przyjazd karetki. Nie spuszczał z oczu Jeffa zabójcy, który leżał na ziemi, a plama krwi powiększała się. Patrzył cały czas w lusterko, gotowy wcisnąć gaz i odjechać jak najdalej od chłopaka.
Mężczyzna bał się, że gdy tylko spuści go z oczu on wstanie i zamorduje go, tak jak zrobił to ze swoją rodziną. Ta sytuacja, co prawda miała miejsce dwa lata temu, ale nigdy nie znaleziono mordercy. Teraz leżał on kilka metrów od osoby, która go potrąciła. Nie był pewny co do tego, czy jest to właśnie Jeff, czy nie jedna z jego ofiar, która próbowała uciec. Ponownie przeszedł go dreszcz, a jeśli prawdziwy Jeff, dalej czai się tu gdzieś niedaleko i czeka na odpowiedni moment by go zaatakować? Tego się nie dowiedział, bo usłyszał syreny policyjne i karetkę. Mężczyzna wyszedł z samochodu, gdy kilka radiowozów podjechało obok jego auta. Kierowca wskazał na ciało chłopaka i wytłumaczył sytuację w jakiej go potrącił. Policja spisała zeznania, ale pozwoliła mężczyźnie wracać do domu, a oni sami do niego się odezwą. Tak też zrobił, opuścił teren, w którym potrącił mordercę i wrócił do domu, gdzie upił się do nieprzytomności, mając w głowie wizerunek Jeffa z rozciętymi polikami.
Tymczasem Jeff znalazł się w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. Jego włosy zabarwiły się na czerwono, a ręka była wykręcona w dziwnym kącie. Lekarze dawali mu małe szanse na przeżycie, nawet zastanawiali się czy w ogóle podejmować próbę uratowania chłopaka, ale policja chciała mieć go żywego. Prawdopodobnie tylko dlatego, by przyznał się do morderstw i zesłać go na elektryczne krzesło. Zanim pojechał na stół operacyjny pobrano mu odciski palców, by upewnić się czy mają do czynienia z Jeffem zabójcą, którego szukała policja. Często mylili go z jego fanami, którzy posuwali się na tyle daleko, że wycinali sobie uśmiechy. Wiele osób się przez to wykrwawiło.
CZYTASZ
The Past/Jeff The Killer/
Fanfiction- Zabiłem ją - powtórzyłem tym razem na głos i poczułem jak wzbiera mi się na wymioty. Szybko się odwróciłem, a z moich ust wydobyło się dzisiejsze, strawione już śniadanie. Wytarłem usta o rękaw bluzy i ponownie spojrzałem na ciało. Czemu nie czuje...