44 (Epilog)

113 15 8
                                    

Jakiś czas później.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

*Victor*

- To wszystko na dzisiaj,  pamiętajcie o zadaniu domowym- pożegnałem klasę, z którą miałem ostatnią lekcje.  
Opuściłem szkołę by udać się na lodowisko. Na miejscu Yuri tłumaczył coś dzieciaką
- A więc skacząc Axel łyżwiaż jedzie przodem na zewnętrznej krawędzi lewej łyżwy.  Prawą się zamachuje. Wyskok w przód a lądowanie tyłem. Może brzmi to skopiowanie,  ale nie jest trudne- Yuri miał teraz starszą grupę.
- Resztę ja wam wytłumaczę- powiedziałem
- Pan Victor- dzieciaki krzyknęły chórem i podjechały do mnie.  Mój miś posłał mi wdzięczne spojrzenie. 
- W takim razie zostawiam ich tobie- powiedział głośno- Idę na dworzec po Yume -dodał szeptem do mojego ucha.  Zająłem się dziećmi.  Choć szczerze byłem ciekaw jak tam moja córeczka.  Całe kilka miesięcy spędziła w Rosji u mojej mamy.  Ciekawe czy wyrosła.  Przestałem o tym myśleć by pokazać ucznią jak powinni wykonywać najazdy. Kazałem im powtórzyć ćwiczenie. 

*Yuri*

Dotarłem na stację.  Z pociągu wysiadła Yume miała krótsze włosy niż ostatnio,  trochę urosła. Szybko mnie spostrzegła i pobiegła się przytulić. 
- Tatusiu Yuri jak dobrze cie widzieć.  Victor ma teraz zajęcia?  - spytała po przywitaniu
- Tak zobaczysz się z nim w domu a teraz chodź. - poszliśmy do domu....
...
- I wiesz co babciu nauczyłam się Europejskiej kuchni- pochwaliła się
- Naprawdę.  Będziesz musiała mi kiedyś coś ugotować- Zaświergotała szczęśliwa Hiroko...
Drzwi otworzyły się.
- Wróciłem- usłyszałem głos Victora jak wchodził do kuchni. Yume od razu podbiegła do niego by się przytulić na powitanie.
- Widzę,  że już wróciłaś.  To dobrze- powiedział Victor
- Właśnie bo babcia kazała spytać czy nie chcieli byśmy szczeniaka,  bo suczka sąsiadki będzie miała psiaki z Makkachinem- wypaliła nagle
- To temu staruszkowi jeszcze dzieci w głowie- Victor prawie wybuchnął śmiechem- pewnie,  że chcemy.  Prawda?- zwrócił się do mnie
- W sumie czemu nie,  ale tylko jednego- powiedziałem.

*Yume*

Tak się cieszę,  że się zgodzili,  będziemy mieli pieska. 
- Supcio będzie się wabić Cynamonek- powiedziałam szczęśliwa.  W sumie nie wiem skąd mi to imię przyszło do głowy. 
- Zgoda- poparli jednogłośnie....

Już tydzień później po naszym domu biegał mały brązowy pudel. Trochę bałaganił,  ale był tak słodziachny,  że wszyscy go od razu pokochali....

Byliśmy jedną szczęśliwą rodziną bez żadnych zmartwień.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Koniec. Dziękuję wszystkim którzy to czytali,  komentowali czy gwiazdkowali.  Oficjalnie jest to koniec tej książki jak i puki co wszystkiego co z Victuuri związane.

Nie opuszczaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz