Day: 3

4.8K 396 44
                                    

Wesołych świąt dziubaski 😚

Lauren's POV

Pierwszy dzień mojego udawanego związku z Hot Queen nie był taki zły, jak sądziłam. Zmiana wizerunku i stado gapiów na każdym kroku to sporo wrażeń, ale nieśmieszne żarty Camili na każdej przerwie i podwózka do domu trochę umilały ten czas. Jednak najlepsza w tym wszystkim była mina Chrisa, gdy weszłyśmy do szkoły, trzymając się za ręce. Miałam wrażenie, że zapada się pod ziemię ze wstydu. 

Moja relacja z nim stała się jeszcze bardziej napięta, zwłaszcza w domu. Przy obiedzie dogryza mi średnio co minutę. Nawet naskarżył mamie, że nie byłam ostatnio na dwóch pierwszych lekcjach. Dzisiaj rano wylał na mnie sok. Miałam go serdecznie dość, ale postanowiłam zacisnąć zęby dla celów wyższych. 

- Długo czekasz? - zapytałam, wsiadając do samochodu brunetki. - Musiałam się przebrać przez tego debila. 

- Ładnie wyglądasz. - uśmiechnęła się zwycięsko. 

To wszystko dzięki niej. Zaciągnęła mnie wczoraj na zakupy. Nie pozwoliła mi kupić ani jednej bluzy. Wszystkie ubrania wybrała sama i jeszcze chciała zapłacić, ale na to się akurat nie zgodziłam. Potem zrobiła mi szybki kurs, jak używać tych wszystkich kosmetyków. Miała rację, mówiąc, że mi się spodoba. Teraz czuję się ze sobą o wiele lepiej. 

- Dziękuję. - skinęłam głową. - Chwila! Czy ty masz na sobie moją bluzę? - zdziwiłam się, zauważając jej ubiór. 

- Yhm. - uśmiechnęła się, odjeżdżając sprzed mojego domu. - Zostawiłaś ją u mnie dwa dni temu. Podoba mi się, więc ją założyłam. 

- Pasuje ci. - przyznałam. 

Gdy dotarłyśmy do szkoły, kilka par oczy nadal się w nas wpatrywało. Mogliby już dać sobie spokój. 'Jesteśmy razem' trzeci dzień. Powinni przywyknąć do tego widoku. 

- Oni gapią się na ciebie, a nie na nas, Lauren. - odparła spokojnie, ciągnąc mnie w kierunku swojej szafki. - Wcześniej nie zwracali uwagi na szarą myszkę w kącie. Teraz nie mogą oderwać od ciebie wzroku. 

- Nie mają na co liczyć. - mruknęłam, puszczając jej rękę, aby mogła otworzyć metalowe drzwiczki. 

- Oczywiście, że nie. Przecież masz dziewczynę. - zaśmiała się cicho, szarpiąc zamkiem. 

- O Boże. - jęknęłam, zauważając zbliżającego się do nas kapitana drużyny cipeuszy.

Camila odwróciła się i spojrzała na niego z niechęcią. 

- Nawet nie próbuj jej dotknąć. - odparła niby niedbale, ale była to jednoznaczna groźba. 

- Spokojnie, księżniczko. - uniósł ręce w goście kapitulacji. - Chcę was zaprosić na dzisiejszy mecz. 

Widziałam, że już chciała odmówić, więc wtrąciłam się, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. 

- Będziemy. - burknęłam, odwracając się do niego plecami, tym samym dając im do zrozumienia, że rozmowa dobiegła końca. 

- Co? Czemu? - na jej twarzy pojawił się grymas. 

- Chris zagra, a my usiądziemy z pierwszym rzędzie. - uśmiechnęłam się złowieszczo. 

- No, no. Podoba mi się twoja szatańska strona mocy. - kiwnęła głową z uznaniem. - Leć po książki. Spotkamy się po lekcji. - stanęła na palcach i cmoknęła mnie w policzek, w momencie, gdy mijał nas mój brat. 

Kilka stojących obok osób zaśmiało się, widząc jego zażenowany wraz twarzy. 

- Dinah na szóstej. - szepnęłam jej do ucha.

Odwróciła się z uśmiechem, a ja ruszyłam w kierunku swojej szafki. 

Camila nie chciała mówić przyjaciółce, że to ustawka, ale ta dziewczyna nie daje za wygraną. Widziała, że coś nie gra i wyciągnęła z niej prawdę. Cabello miała pewność, że Hansen nic nie wygada. Zresztą blondynka zdeklarowała się nawet, że pomoże, gdy będzie to konieczne. Ja również byłam w podobnej sytuacji. Tylko, że jeszcze nie powiedziałam przyjaciółce, jak sprawy się mają. 

- Masz szminkę na policzku. - odparła Normani, gdy podeszłam do szafki. 

- Um... - przejechałam palcami po miejscu, w którym miał znajdować się ślad. - Wspólny lunch? - zapytałam, siłując się z zamkiem. 

- A twoja dziewczyna? - mruknęła.

Była bardzo, ale to bardzo zazdrosna. Przez ostatnie dwa dni ją odrobinę zaniedbałam, ale gdy pozna prawdę, przejdzie jej. 

- Zjemy w czwórkę. - wyjaśniłam. To był pomysł Cabello. Uznała, że skoro wszystkie mamy ze sobą coś wspólnego, warto chociaż zjeść razem posiłek. - Zresztą Camila nie jest moją dziewczyną. - szepnęłam, aby nikt poza nią tego nie usłyszał. - To ustawka.

- Że co? - wyglądała na bardzo zdziwioną. - I nic mi nie powiedziałaś? 

- Przecież właśnie to zrobiłam. - przewróciłam oczami.

Camila's POV

- Napisałaś wszystko. - jęknęła niezadowolona Dinah. - Ale jak? Kiedy ty się uczyłaś? Wczoraj cały dzień spędziłaś z lepszą z rodzeństwa. 

- Tajemnica zawodowa. - zaśmiałam się cicho, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi nauczycielki. 

- Jestem taka głodna... - zaczęła marudzić. 

- DJ, ty zawsze jesteś głodna. - parsknęłam. - Zaraz koniec lekcji. Umówiłam się z Lauren i jej koleżanką na stołówce.

- Co za koleżanka? - zapytała, gryząc zatyczkę długopisu. 

- Narwani? - nie byłam pewna, co do jej imienia. 

- Normani, kretynko. - uderzyła mnie w tył głowy. - Jest z rocznika Jergi. 

- Właśnie ona. - potwierdziłam. - Masz być miła. - zagroziłam jej palcem, jak małemu dziecku. 

- Złotko, czy ja kiedykolwiek byłam niemiła dla kogokolwiek z tej wylęgarni larw? - uniosła obie brwi, opierając łokieć o ławkę. 

- Naprawdę mam odpowiedzieć? 

- Ooo! Dzwonek! - wrzasnęła uradowana. 

Zaśmiałam się z jej miny, wstając z krzesła. Chwyciłam torbę i w towarzystwie przyjaciółki opuściłam salę. Szybkim krokiem udałyśmy się na stołówkę, gdzie miała na nas czekać 'moja dziewczyna'. Swoją drogą, sądziłam, że będzie gorzej, ale Lauren okazała się być naprawdę spoko. Przyznam, że wcześniej oceniałam ją odrobinę powierzchownie. Mam na myśli jej niedbały wygląd i dobre stopnie. Okazało się jednak, że jest z niej niezłe ziółko. Nie powinnam stwierdzać czegokolwiek o kimkolwiek, nie znając go. 

- Cześć, kochanie. - zaćwierkałam, podchodząc do odpowiedniego stolika. 

- Nie musisz. Już wie. - odparła, mając na myśl swoją przyjaciółkę. 

- Ale usiąść obok ciebie mogę? - kiwnęłam głową, żeby się przesunęła. - Mecz jest o szesnastej. Nie opłaca nam się wracać do domu. 

- Spoko, przesiedzimy gdzieś te pół godziny. 

- Halo! - Hansen wrzasnęła, machając mi przed oczami rękami. - Ja tu jestem!

- Wybacz. - mruknęła Jauregui. - Mani, to jest Dinah i Camila. Dziewczyny, to moja psiapisi Normani. - przedstawiła nas niedbale. 

- Camila. - uśmiechnęłam się. 

- Camila Hot Queen Cabello. - zaśmiała się czarnoskóra. 

- Jezu.. Tylko nie Hot Queen.. - jęknęłam. Nienawidzę tego przezwiska. 

- My się znamy. - oznajmiła blondynka. - Mamy razem wf. 

- No tak. - odezwała się dziewczyna. - To twoje dupsko zagradza mi szafkę. 

- Wara od mojego tygrysiego tyłeczka. - zrobiła zabawną minę. 

- Chris na dziesiątej. - szepnęła Lauren. 

Od razu przysunęłam się bliżej, aby swobodnie mogła mnie objąć. Jego mina nigdy mi się nie znudzi. A to dopiero początek zabawy. 

Fake | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz