Lauren's POV
- Lauren! - krzyknęła moja mama, wchodząc bez pukania do mojego pokoju. - Wołam cię i wołam.
- Mam założone słuchawki. - odpowiedziałam, wyłączając muzykę. - Co jest?
- Camila po ciebie przyjechała.
- Po mnie? A nie do mnie? - zdziwiłam się.
- Po ciebie. - potwierdziła, po czym wyszła.
Jestem w niemałym szoku. Nie widziałam się z nią odkąd odwaliła teatrzyk przed swoim kuzynem. Nie było jej przez dwa kolejne dni w szkole i przez całą sobotę również się nie odzywała.
Zarzuciłam na siebie bluzę, schowałam do kieszeni telefon i klucze, a następnie zeszłam na dół. Camila stała przed drzwiami zapatrzona w komórkę.
- Co ty tu robisz? - zapytałam cicho, aby nikt nie usłyszał.
- Zabieram cię na kolację. - odparła z uśmiechem.
- Co? - zdziwiłam się jeszcze bardziej. - Ale... - nie pozwoliła mi dokończyć.
- Bez gadania, Lauren. Jedziemy. - otworzyła drzwi i wskazała na swój samochód zaparkowany przed moim domem.
- Ale ja się muszę przebrać.
- Ślicznie wyglądasz. Mój salon będzie zachwycony. - zaśmiała się cicho.
- Ugh. No dobra. - uległam i wyszłam z domu. - A gdzie twój kuzyn?
- Na całe szczęście siedzi już w samolocie. Odwiozłam go niedawno na lotnisko. - weszłam do jej auta. - Już miałam go serdecznie dość, ale wujek poprosił mnie, żebym spędziła z nim trochę czasu. Nie mam pojęcia, co to miało na celu.
- Był miły.
- Bo chciał cię zaliczyć. - odpaliła silnik. - Ale już go nie ma i mam nadzieję, że nie prędko znowu mnie odwiedzi.
- Niańczyłaś go tylko kilka dni.
- Stęskniłam się za tobą. - chyba się przesłyszałam. - Nawet bardzo. Dlatego u mnie czeka na nas pyszna kolacja i Netflix.
- Brzmi świetnie.
Coś musi się kryć za jej zachowaniem. Na pewno czegoś chce. Jestem pewna. To niepodobne do Camili. Ona nawet dla Hansen nie robi jedzenia, tylko każe jej się obsłużyć.
- Jest niedziela. Twoich rodziców nie ma?
- Nie chcieli wpaść na Brada. Nie przepadają za nim. - parsknęła. - Zresztą mi to na rękę. Możesz zostać.
- Zostać? - dobra, teraz serio nie wiem, co się dzieje.
- Jest już późno. Wyciągnęłam cię z domu, więc równie dobrze mogę ci też użyczyć pokoju gościnnego.
- Nie mam żadnych ubrań na zmianę.
- Ostatnio chyba coś zostawiłaś.
Chyba bardzo jej na tym zależy. Nie powiem, wolałabym spędzić noc u niej, niż użerać się z upierdliwym bratem, który przekrzykuje nawet muzykę w słuchawkach, ale odrobinę się obawiam, że powtórzy się sytuacja z wyjazdu nad jezioro.
- Nie wjeżdżasz do garażu?
- Nie wzięłam pilota. - odpowiada, zatrzymując samochód przed bramą.
Wysiadłam za nią z auta i poczekałam aż otworzy kluczem furtkę. Chwilę później obie weszłyśmy na jej posesję, a następnie do domu, a raczej rezydencji.
- Pięknie pachnie. - zauważyłam, ściągając buty.
- Mogłabym sobie przypisać zasługi, ale obie dobrze wiemy, że potrafię tylko obsłużyć się czajnikiem i mikrofalówką. - zaśmiała się. - Helen gotowała na moją prośbę.
- Zadzwonię do mamy, że zostaję u ciebie.
- To już załatwione. - wyszczerzyła się przebiegle.
- Widzę, że zaplanowałaś wszystko.
- Owszem. Zapraszam, panno Jauregui. - przepuściła mnie w progu.
Stół w salonie był zastawiony, jak na tych wszystkich filmach o księżniczkach. Jedzenie wyglądało przepięknie. Wszystko było idealnie przygotowane. Byłam pod ogromnym wrażeniem.
Usiadłyśmy wygodnie na kanapie. Zaczęłam się zastanawiać, co takiego może chcieć ode mnie Camila. Kolacja, film, noc u niej. Coś na pewno musi być na rzeczy. Tylko jeszcze nie wiem co.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - uśmiechnęła się lekko.
Zaczęłyśmy jeść w ciszy, ale chwilę później już rozmawiałyśmy o głupotach. Opowiadałam jej, co się działo w szkole przez te dwa dni. W sumie to nic nie straciła. Ona natomiast mówiła mi, co robiła z kuzynem. Bardzo rozbawiło mnie jej stwierdzenie, że udawanie, że go lubi jest trudniejsze, niż udawanie naszego związku.
- Cieszę się, że dzisiaj możemy być sobą. - stwierdziła, odkładając pusty talerz.
- Ja również.
- To co, na jaki film masz ochotę? - sięgnęła po pilota.
- Zdam się na ciebie.
- Uważaj na słowa, kochanie. - zaśmiała się. - Umm... Przepraszam, przyzwyczajenie.
- Nic się nie stało, skarbie. - podkreśliłam ostatnie słowo z rozbawieniem.
- Król lew.
- Dinsey czy Natflix, co za różnica. - oparłam się wygodnie.
- Przynajmniej mam w czyj rękaw płakać.
- Płakać na bajce?
- Widać, że nigdy tego nie oglądałaś. - pokręciła pobłażliwie głową.
- W takim razie. - wystawiłam rękę w jej kierunku. - Proszę bardzo.
Camila tylko się uśmiechnęła i wtuliła w mój bok. Nie powiem, zbyt przyzwyczaiłam się do takich gestów, żeby ich nie wykonywać, nawet gdy jesteśmy same.
CZYTASZ
Fake | CAMREN |
FanfictionTrzy miesiące, miłe słówka, czułe gesty i nadzieja, że nikt się nie zorientuje. Korekta : @LonelyPsychosis