Day: 9

4.6K 381 66
                                    

Camila's POV

- Camila Cebello uciekająca z imprezy. - zaśmiała się Lauren, gdy niepostrzeżenie wyszłyśmy z domu gospodarza tylnymi drzwiami punktualnie o dwunastej w nocy.

- Och, siedź cicho! - Trzepnęłam ją w ramię. - Było mega nudno.

- Racja.

- Idziemy do mnie? - zaproponowałam z nadzieją.

Nie przepadam za samotnym siedzeniem w domu. Jest taki duży i pusty, a ja nie mam nawet do kogo się odezwać.

- Co to za niemoralne propozycje? - zażartowała.

- Odwiozę cię potem do domu, jeśli nie będziesz chciała zostać.

- Dobra. - wzruszyła ramionami. - Piłaś?

- Nope. Przecież jestem autem. - pokręciłam głową.

Chyba nie sądziła, że jestem na tyle nieodpowiedzialna, żeby prowadzić pod wpływem alkoholu.

Chwilę później obie siedziałyśmy w moim samochodzie. Lauren miała rację. Pierwszy raz zdarzyło mi się dosłownie uciec z imprezy. Ale to nie moja wina, że nic się nie działo. Już wolę kiczowate teleturnieje na kanapie, niż półprzytomnych frajerów i stare kawałki w głośnikach.

- Twoja mama coś mówiła? - zapytałam w trakcie jazdy. - Wiesz, na nasz temat.

- Cytuję. 'Kiedyś odbieraliście sobie zabawki, a teraz dziewczyny. O majtki też się kłócicie?' - udała głos matki.

- O matko. - nie potrafiłam uspokoić śmiechu. Jauregui jest naprawdę zabawna, kiedy chce.

- Właśnie... - zaczęła kolejny temat. - Co robimy z weselem? Jestem pewna, że Tay da mi zaproszenie z osobą towarzyszącą.

- Sugerujesz mi coś? - zerknęłam na nią z uśmiechem.

- To impreza rodzinna. Będzie Chris. No i wiesz...

- Skoro jestem twoją dziewczyną, to powinnam iść z tobą. - dokończyłam za nią.

- Właśnie.

- Założysz sukienkę?

- Nie, Camila. Ubiorę koszulę i dresy. - przewróciła oczami. - Jasne, że założę sukienkę.

- Muszę to zobaczyć. - zaśmiałam się, przekręcając kierownicę w odpowiednią stronę.

- Nie spodziewaj się zbyt wiele. Będzie do ziemi, z długim rękawem i kołnierzem pod samą szyję. - odparła poważnie.

Już myślałam, że mówi serio, i szczerze mówiąc, byłam zawiedziona, ale po chwili usłyszałam jej lekko zachrypnięty śmiech.

- Żebyś tylko widziała swoją minę.

- Jak dla mnie możesz założyć nawet worek na śmieci. - mruknęłam.

- Oj, no weź. Żartowałam przecież.

- Jesteśmy. - odparłam, zatrzymując samochód przed bramą.

Wyciągnęłam z kieszeni w kurtce mały pilot. Wcisnęłam jeden z guziczków, a kraty powoli się rozsunęły. Wjechałam na swoją posesję, a następnie kliknęłam inny przycisk, aby otworzyć garaż.

- Od kiedy parkujesz w garażu? - zdziwiła się dziewczyna.

- Nie wiem, gdzie wsadziłam klucze, więcej wejdziemy tędy. - wyjaśniłam, wjeżdżając do środka.

- Wow. - szepnęła, wychodząc z auta. - Kogo to wóz? - zapytała, zachwycając się granatowym Mustangiem, stojącym na przodzie.

- Taty.

Fake | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz