Camila's POV
- Camila Cebello uciekająca z imprezy. - zaśmiała się Lauren, gdy niepostrzeżenie wyszłyśmy z domu gospodarza tylnymi drzwiami punktualnie o dwunastej w nocy.
- Och, siedź cicho! - Trzepnęłam ją w ramię. - Było mega nudno.
- Racja.
- Idziemy do mnie? - zaproponowałam z nadzieją.
Nie przepadam za samotnym siedzeniem w domu. Jest taki duży i pusty, a ja nie mam nawet do kogo się odezwać.
- Co to za niemoralne propozycje? - zażartowała.
- Odwiozę cię potem do domu, jeśli nie będziesz chciała zostać.
- Dobra. - wzruszyła ramionami. - Piłaś?
- Nope. Przecież jestem autem. - pokręciłam głową.
Chyba nie sądziła, że jestem na tyle nieodpowiedzialna, żeby prowadzić pod wpływem alkoholu.
Chwilę później obie siedziałyśmy w moim samochodzie. Lauren miała rację. Pierwszy raz zdarzyło mi się dosłownie uciec z imprezy. Ale to nie moja wina, że nic się nie działo. Już wolę kiczowate teleturnieje na kanapie, niż półprzytomnych frajerów i stare kawałki w głośnikach.
- Twoja mama coś mówiła? - zapytałam w trakcie jazdy. - Wiesz, na nasz temat.
- Cytuję. 'Kiedyś odbieraliście sobie zabawki, a teraz dziewczyny. O majtki też się kłócicie?' - udała głos matki.
- O matko. - nie potrafiłam uspokoić śmiechu. Jauregui jest naprawdę zabawna, kiedy chce.
- Właśnie... - zaczęła kolejny temat. - Co robimy z weselem? Jestem pewna, że Tay da mi zaproszenie z osobą towarzyszącą.
- Sugerujesz mi coś? - zerknęłam na nią z uśmiechem.
- To impreza rodzinna. Będzie Chris. No i wiesz...
- Skoro jestem twoją dziewczyną, to powinnam iść z tobą. - dokończyłam za nią.
- Właśnie.
- Założysz sukienkę?
- Nie, Camila. Ubiorę koszulę i dresy. - przewróciła oczami. - Jasne, że założę sukienkę.
- Muszę to zobaczyć. - zaśmiałam się, przekręcając kierownicę w odpowiednią stronę.
- Nie spodziewaj się zbyt wiele. Będzie do ziemi, z długim rękawem i kołnierzem pod samą szyję. - odparła poważnie.
Już myślałam, że mówi serio, i szczerze mówiąc, byłam zawiedziona, ale po chwili usłyszałam jej lekko zachrypnięty śmiech.
- Żebyś tylko widziała swoją minę.
- Jak dla mnie możesz założyć nawet worek na śmieci. - mruknęłam.
- Oj, no weź. Żartowałam przecież.
- Jesteśmy. - odparłam, zatrzymując samochód przed bramą.
Wyciągnęłam z kieszeni w kurtce mały pilot. Wcisnęłam jeden z guziczków, a kraty powoli się rozsunęły. Wjechałam na swoją posesję, a następnie kliknęłam inny przycisk, aby otworzyć garaż.
- Od kiedy parkujesz w garażu? - zdziwiła się dziewczyna.
- Nie wiem, gdzie wsadziłam klucze, więcej wejdziemy tędy. - wyjaśniłam, wjeżdżając do środka.
- Wow. - szepnęła, wychodząc z auta. - Kogo to wóz? - zapytała, zachwycając się granatowym Mustangiem, stojącym na przodzie.
- Taty.
CZYTASZ
Fake | CAMREN |
FanfictionTrzy miesiące, miłe słówka, czułe gesty i nadzieja, że nikt się nie zorientuje. Korekta : @LonelyPsychosis